środa, 27 czerwca 2012

nowy licznik obrotów.....

   Pisałem ostatnio o nowej zabawce - tanim liczniku obrotów. Wówczas specjalnie nic nie pisałem, bo właściwie nie było o czym. Teraz jestem bogatszy o doświadczenie w montażu i locie z tym ustrojstwem.
   Licznik kupiłem na allegro za jakieś drobne pieniądze - jak ktoś ma łeb na karku i odrobinkę dba o swoje finanse może znaleźć takie cacko za 60-70 złotych. Znalazłem, zapłaciłem i w dwa dni urządzonko było w chacie. Po wypakowaniu z pudełka wyglądało tak :


   Pierwsze wrażenie bardzo pozytywne. Urządzenie wykonane dosyć solidnie, fajna dosyć twarda obudowa i czytelny wyświetlacz. Wielkością porównywalne z wielce popularnym Tiny - Tach 'em i z wyglądu bardzo go przypomina. Do czarnej obudowy z wyświetlaczem przyłączono na stałe prawie dwumetrowy przewód, którego koniec należy zawinąć na kabel napięcia w napędzie. Przewód jest dosyć solidny i spokojnie wystarcza na nawinięcie kilku zwojów. Ja nakręciłem cztery.
   Samo urządzenie (jego podstawę) wyposażono w specjalne otwory, dzięki którym można je zamocować praktycznie w każdym miejscu. Ja zamocowałem na manetce tak jak to widać poniżej:


   I właściwie prócz montażu urządzenia do manetki, poprowadzenia i nawinięcia przewodu nie trzeba się w nic bawić. Totalny banał i prostota.
   Licznik daje nam możliwość pomiaru obrotów (funkcja ilości iskier na obrót wału), pomiaru nastawialnego interwału serwisowego (sygnalizacja np czynności serwisowych w napędzie) oraz pomiar czasu pracy napędu. Jak wiadomo Solo 210 "kręci dwie iskry" na jeden obrót wału i tak nastawiłem. Reszta funkcji dla mnie średnio przydatna bo staram się dbać o napęd na bieżąco, jednak jako ciekawostka jest ok. Sama "konfiguracja" i nastawianie cechuje się banalną prostotą. Do urządzenia rzecz jasna dołączono instrukcję, gdzie dokładnie wszystko opisano.
   Jedyny mankament jaki ma ten sprzęt to brak możliwości wyłączenia. Urządzenie zasilane jest baterią i pracuje 24 godziny na dobę. Podejrzewam, że bateryjka padnie w kilka miesięcy, jednak wymiana jest na tyle banalna, że przedszkolak powinien dać radę.
   W minioną niedzielę urządzenie przeszło swój "test bojowy" i pierwsze tak dobre wrażenie zostało potwierdzone sprawdzianem praktycznym. Wyświetlacz świetnie widoczny w warunkach ostrego porannego słońca, pomiar czytelny i często odświeżany. Ani razu się nie zawiesił, nie pokazał jakichś dziwacznych liczb i ogólnie wszystko działa tak jak powinno.


   Na sam koniec należy coś tam skrobnąć słowem podsumowania :
- urządzenie jest IDEALNYM rozwiązaniem dla ludzi chcących kupić tani, niezawodny licznik obrotów i nie bawić się w kombinacje w lutowanie rezystorów i modlitwy o to, czy cokolwiek nie odpadnie.
- niewątpliwym atutem urządzenia jest cena - kilkadziesiąt złotych stojące w opozycji wobec ponad dwustu za Tiny Tacha robi wrażenie.Urządzenie można kupić za równowartość dziesięciu litów paliwa.
- duży czytelny wyświetlacz, dobre wykonanie i banalnie prosta konfiguracja sprawiają, że jest to świetny wybór dla ludzi, którym zależy na odczycie obrotów "na bieżąco".

   I to właściwie tyle po pierwszych kilku godzinach zabawy z nową zabawką - zwykłym licznikiem obrotów zamontowanym na manetce. Interwał czasowy nastawiłem na 50 godzin i po tym czasie wrócę do tematu. Ten czas powinien wystarczyć na wszelkie problemy i awarie.
   A jak komuś mało opinii polecam artykuł na portalu Leszka Klicha.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz