poniedziałek, 30 września 2013

święto latawca minęło...

   Zapowiadane ostatnio "Święto Latawca" już za nami. Pogoda i ludzie dopisali konkretnie, dzieciaki puszczały latawce, modelarze prezentowali swoje zabawki,działo się i latać można było cały dzień, nawet wiatr jakoś tak pasował, a niebo dało przepiękny pokaz błękitu wymieszanego z niskimi chmurami. Stawili się praktycznie wszyscy okoliczni piloci i był wreszcie czas na sensowne paralotniowe pogaduchy, oglądanie napędów, dyskusje o skrzydłach, trajkach i tych wszystkich gadżetach, które nas tak fascynują. Było udanie, fajnie i wielce sympatycznie......








piątek, 27 września 2013

Święto Latawca 2013

   Tradycyjnie już jesienią Stowarzyszenie Horyzont organizuje lokalne Święto Latawca. Rok temu nie udało nam się dotrzeć, w tym roku zamierzamy być, a dla tych wszystkich, którzy nie mają co robić w niedzielne popołudnie poniżej publikujemy oficjalny plakat dotyczący tej imprezy. Wszelkie info oczywiście u organizatorów.

czwartek, 26 września 2013

jesiennie....

   Tegoroczny wrzesień jest mówiąc najogólniej nieciekawy. Chyba najgorsza odmiana jesiennej słoty od kilku dobrych lat skutkuje małym nalotem i średnimi warunkami kosmicznie odległymi od tego, co było w latach poprzednich. Jednak latać się zdarza i do zeszytu można dopisywać kolejne loty. Więc nie jest tragicznie, da się latać, jednak szału nie ma.
   Wczorajsze popołudnie pomimo wiatru należy uznać za udane i choć nie było żadnych fajerwerków, to kręcenie się po najbliższej okolicy skutecznie naładowało akumulator. Start krótko po siedemnastej, lądowanie w godzinkę później akurat, gdy reszta ekipy dopiero startowała. Nieco wygibasów, trochę niskiego latania, kilka zdjęć i to właściwie tyle......


środa, 25 września 2013

Herman

   Codziennie sieć zalewana jest różnego rodzaju filmikami. Są lepsze, są gorsze, są nudne, są ciekawe, są takie bez polotu i są takie z konkretnym pomysłem. Poniżej jeden z właśnie takich konkretnie pomysłowych filmików, czyli uznana klasyka (Hydrozagadka) w nowej odsłonie. Dobrego oglądania :


wtorek, 24 września 2013

maragryna dla lotnictwa....?

   Tytuł może nieco przewrotny, bo wpis dotyczy produktu średnio związanego z lataniem. Ale czasami warto napisać o innych sprawach i sprawić, by blog nie był zbyt nudny i jednorodny.
   Sylwia ostatnio nabyła w drodze kupna margarynę do smarowania marki RAMA. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie zupełnie nowa odmiana tej popularnej margaryny śniadaniowej.
   Wiadomo, że chemicy ładują w swoje produkty różne dodatki, że marketingowcy próbują sprzedać produkt każdej możliwej grupie konsumenckiej i wiadomo, że takie działania są naturalne w dobie walki o każdego klienta. Są odmiany solone, z dodatkiem masła, oleju, witamin, takie, siakie i owakie, jednak RAMA AERO to rzeczywiście nowość i chyba doczekaliśmy się pierwszej na świecie margaryny dedykowanej wszystkim tym, dla których lotnictwo coś znaczy. Ciekawostka taka ;)

sobota, 21 września 2013

wietrzny poranek....

   Ostatnio pogoda nie była zbyt łaskawa i z tego powodu nie mogłem się doczekać porannego planu na powietrzną wycieczkę do Golubia Dobrzynia. Pobudka o czwartej, pakowanie, tankowanie, by w kilkanaście minut po piątej zameldować się w Pływaczewie. Jakiś czas po mnie dociera Grzesiek i czekamy we dwóch na Marka. W obliczu Jego spóźnienia testujemy podgrzewanie foteli w samochodzie i żłopiemy kawę z termosu gadając o tym wszystkim, na co na łące nigdy nie starcza czasu.
   Po godzinnej nasiadówce ruszamy na skąpaną w wilgoci łąkę w Pływaczewie. Warunki świetne - wiatr ok 2-3 metrów i idealnie skoszona trawa wróżą zero problemów ze startem. Rozkładanie, szpejenie i w kilka minut przed ósmą jestem w powietrzu. Nieco kręcenia nad łąką i chwilowe oczekiwanie na mocującego się z odpaleniem napędu Grześka. Może po dziesięciu minutach odpalam z wiatrem w stronę Golubia. Grzeję w ślad za niewidocznym Markiem - taki był plan byśmy zaliczyli taką trasę razem lub osobno.



   Tuż przed Golubiem wyrastają przede mną siłownie wiatrowe. Dosyć wieje i pewne jest, że za nimi będzie torbić. Wchodzę na 150-200 metrów i Buran wyraźnie przyspiesza. Pędzę jak mała wyścigówka niesiony wiatrem na tyle szybko, że jedyną sensowną decyzją jest odwrócić się pod wiatr, by sprawdzić czy polecę do przodu, czy na wstecznym. Niestety, jest niefajnie i praktycznie stoję w miejscu. Lekko do przodu i po chwili lekko do tyłu. Wciśnięcie speeda pozwala osiągnąć zawrotną prędkość trzech kilometrów na godzinę i już jest wiadomo, że się zaczyna rozwiewać, że wyżej wieje zdecydowanie mocniej i trzeba będzie wracać "na niskiej". No i trzeba wypracować decyzję co dalej - czy realizować plan, czy odpuścić i wracać już teraz. Druga opcja wygrywa, esując schodzę niżej i na  kilkudziesięciu metrach wlokę się jak zdechlak żałując, że nie jestem bardziej doważony. Buran zyskałby żwawości i lepiej przebijał powietrze. Trochę ciska i skrzydło cały czas trzeba pilnować, ale udało się pstryknąć kilka zdjęć - na ziemi ruszyły prace polowe, czasami pod nogami przemknie jakaś sarna, a wilgoć na ziemi srebrzy się czasami konkretnie.




   Trudniejsze warunki dużo dają i z tego powodu nie podszedłem od razu do lądowania. Pokręciłem się po okolicy jeszcze pół godzinki i wylądowałem chwilę po Grześku. W powietrzu byłem prawie półtorej godziny i gdy tylko padł pomysł na kolejny tego poranka od razu mi się zachciało lecieć. Wiatr się nasilił i było idealnie, by wystartować alpejką. Napędowcy rzadko to robią, bo "na co dzień" lata się raczej w spokojniejszych warunkach.
   Pierwszy odpalił Marek klasykiem, po Nim ja próbowałem alpejką ale wyszło niespecjalnie. Wilgotny Buran niespecjalnie chciał słuchać, a moje umiejętności wyraźnie uległy zatarciu od ostatniego startu tym sposobem (dobre pół roku temu). Sprawdziła się prawda mówiąca o tym, że umiejętności trzeba szlifować, ćwiczyć i pielęgnować.
   Wiało całkiem przyzwoicie więc odpuściłem latanie na rzecz ćwiczeń na wilgotnej jeszcze łące. To rozwija i tego ostatnio było zdecydowanie za mało. Kondycja też nie ta co kiedyś i po dwudziestu minutach takich zabaw poczułem, jak napęd coraz bardziej ciąży, potu coraz więcej się leje i ogólnie sapię, jak jakiś stary dziadek z suchotami. Ale to i tak fajna przydatna zabawa. Sprawia dużo frajdy i daje kosmicznie wiele umiejętności......

piątek, 20 września 2013

Toruń Bella Skyway Festiwal 2013

Co tu dużo pisać. Byliśmy, oglądaliśmy, pstrykaliśmy i tonęliśmy w tłumie....












Toruń, Pasta&Basta.....

   Domowe pierogi zostały dziś zepchnięte do głębokiej opozycji na rzecz makaronu. Makaronu, który najzwyczajniej "chodził za nami" od jakiegoś czasu i którego po prostu nam się chciało. Domowe zapasy się wyczerpały, więc nie było innej opcji, jak ruszyć do jakiejś sensownej knajpy, gdzie takowy sami przyrządzą i podstawią pod nos. Podpierając się opiniami znajomych wybraliśmy toruńską makaroniarnię Pasta&Basta wciśniętą w piwnicę przy Rynku Staromiejskim w samym centrum starówki.
   Pierwsze wrażenie bardzo zachęcające. Ciekawa pomarańczowa stylistyka, dosyć wygodne miejsca i w miarę szybka obsługa. Dosyć solidny wybór dań i przystępne ceny. Kilka minut pozwoliło podjąć decyzję o wyborze i można było zameldować kelnerce "co i jak:". Trzeba w tym miejscu podkreślić, że wspomniana kelnerka nie potrzebowała żadnych notatek i nic nie notowała. No no, "fenomen", jeśli weźmie się pod uwagę fakt, jak niektórzy przedstawiciele braci kelnerskiej potrafią się mylić, plątać i wprost zapominać o frytkach, cytrynach i innych takich.
   Tycia przystawka jakoś złagodziła czterdzieści minut czekania na makarony, jednak trzy grzanki i maleńka ilość pasty łososiowej w wyszczerbionej miseczce to zbyt mało, byśmy się nie znudzili czekaniem na tak banalne dania jak makaron. Gdy wreszcie się doczekaliśmy smaki jakoś przesadnie nie zachwyciły. Jedzenie było "letnie" i zaledwie "średnie" w smaku. Kucharz lubi dosolić, zwłaszcza makaron z sosem serowym i klopsikami. Niektórzy tak lubią, ja nie.
   Zjedliśmy i znów nasza cierpliwość została wystawiona na próbę. Kelnerka o nas chyba zapomniała i trzeba było samodzielnie się pofatygować. To kolejne kłopoty. Płatność kartą to konieczność wędrówki na schody wejściowe, gdyż tylko tam "terminal łapie". Trochę wiocha, ale co tam, tak czasami bywa.
   Tytułem podsumowania coś trzeba napisać i chyba w tym punkcie wystarczy słowo "średnio". Ciekawy pomysł na lokal, dosyć dobra obsługa, jednak średni smak letnich dań i nadmiar soli dyskwalifikują kucharza.

środa, 18 września 2013

paralotniowe "złotka"....

   Poniżej wywiad opublikowany przez telewizornię we wczorajszy poranek. Dobrego oglądania :


poniedziałek, 16 września 2013

Adrenalina na Pałukach 2013

Zostało mniej niż dwa tygodnie do jednej z fajniejszych jesiennych imprez. Tegoroczna edycja "adrenaliny" odbędzie się w Brzyskorzystewku niedaleko Żnina. Oczywiście będą zawody motoparalotniowe, latawcowe i cała masa innych atrakcji. By zbytnio się nie rozpisywać poniżej wrzucam plakat, a jak komuś mało to niech zajrzy na stronkę organizatora.


nasi znów na pudle.....

   Nie ma się rozwodzić. Nasi piloci znów zlali resztę świata praktycznie miażdżąc konkurencję podczas I MOTOPARALOTNIOWYCH SLALOMOWYCH MISTRZOSTW ŚWIATA rozgrywanych w ostatnich dniach w Aspres sur Buech we Francji. Od lat nasi piloci należą do ścisłej światowej czołówki w praktycznie każdej dziedzinie sportów lotniczych, nie dziwi więc świetny wynik także w najnowszej odsłonie motoparalotniarstwa - slalomach. Dodatkowym atutem naszej reprezentacji jest także sprzęt - latają na "dudkowych" skrzydłach pokazując każdemu niedowiarkowi, że Polacy na dokładkę produkują najlepsze paralotnie na świecie.
   To ogromny sukces biorąc pod uwagę trudną sytuację w kraju, gdzie tzw "ministra" sportu niespecjalnie się orientuje w zawiłościach niektórych sportów, gdzie ładuje się koszmarnie wielkie pieniądze w stadiony piłkarskie, drogi do owych stadionów i reprezentację kopaczy piłki, dla których remis z jakąś podrzędną drużyną to wielgachny sukces, gdzie olimpijczycy zmuszeni są trenować pod mostem i gdzie miliony złotych z kasy ministerstwa wywala się na jakiś tam koncert okazujący się wielką wtopą finansową....Ale dosyć narzekania. Nasi znów wygrali, naszym GRATULUJEMY i trzymamy kciuki za utrzymanie niewątpliwej dominacji w światowym sporcie motoparalotniowym.....
   Na koniec linki do oficjalnej strony zawodów , relacji na stronie kadry PPG, oraz pierwszej porcji zdjęć w galerii Pawła Kozarzewskiego (Lojaka).
1. Grzegorz Krzyżanowski - Dudek Snake
2. Alex Mateos - Ozone Slalom
3. Marek Furtak - Dudek Snake
4. Piotr Ficek - Dudek Snake
5. Kamil Mańkowski - Dudek Snake
6. Jeremy Penone - Dudek Snake
7. Aurelien Ganaye - Ozone Viper2
7. Gulliaume Vallance - Ozone Slalom
9. Nicolas Aubert - Dudek Snake
10. Andrzej Bury - Dudek Hadron - See more at: http://www.dudek.eu/2013/slalomowe-mistrzostwa-swiata-sobota.html#sthash.4Fbxud0X.dpuf
PF1: Grzegorz Krzyżanowski - Dudek SnakePL1: Marcin Krakowiak - Dudek SnakeDrużyny narodowe: Polska w składzie: Marcin Bernat, Piotr Ficek, Marek Furtak, Paweł Kozarzewski, Grzegorz Krzyżanowski, Andrzej Malkusz, Kamil Mańkowski (wszyscy na skrzydłach Dudek Snake), Andrzej Bury (Dudek Hadron), i Emilia Plak.
Sztafety: Polska w składzie: Marcin Bernat, Marek Furtak, Paweł Kozarzewski, Grzegorz Krzyżanowski (wszyscy na skrzydle Dudek Snake).

Brąz w PF1 dla Marka Furtaka (Snake). - See more at: http://www.dudek.eu/2013/polska-mistrzem-swiata.html#sthash.FU5SR6ol.dpuf
PF1: Grzegorz Krzyżanowski - Dudek SnakePL1: Marcin Krakowiak - Dudek SnakeDrużyny narodowe: Polska w składzie: Marcin Bernat, Piotr Ficek, Marek Furtak, Paweł Kozarzewski, Grzegorz Krzyżanowski, Andrzej Malkusz, Kamil Mańkowski (wszyscy na skrzydłach Dudek Snake), Andrzej Bury (Dudek Hadron), i Emilia Plak.
Sztafety: Polska w składzie: Marcin Bernat, Marek Furtak, Paweł Kozarzewski, Grzegorz Krzyżanowski (wszyscy na skrzydle Dudek Snake).

Brąz w PF1 dla Marka Furtaka (Snake). - See more at: http://www.dudek.eu/2013/polska-mistrzem-swiata.html#sthash.FU5SR6ol.dpuf
PF1: Grzegorz Krzyżanowski - Dudek SnakePL1: Marcin Krakowiak - Dudek SnakeDrużyny narodowe: Polska w składzie: Marcin Bernat, Piotr Ficek, Marek Furtak, Paweł Kozarzewski, Grzegorz Krzyżanowski, Andrzej Malkusz, Kamil Mańkowski (wszyscy na skrzydłach Dudek Snake), Andrzej Bury (Dudek Hadron), i Emilia Plak.
Sztafety: Polska w składzie: Marcin Bernat, Marek Furtak, Paweł Kozarzewski, Grzegorz Krzyżanowski (wszyscy na skrzydle Dudek Snake).

Brąz w PF1 dla Marka Furtaka (Snake). - See more at: http://www.dudek.eu/2013/polska-mistrzem-swiata.html#sthash.FU5SR6ol.dpuf

niedziela, 15 września 2013

kici kici......

   Tegoroczna jesień już zawitała. Jest deszczowo, wyraźnie zimniej i ogólnie nieciekawie. Widać ją także w sieci, gdzie ostatnio wszyscy "paralotniowi filmowcy" zaczęli jak na potęgę publikować filmy i filmiki z latania. Wypadałoby coś wrzucić w tej tematyce, ale dziś na blog wędruje zupełnie inne filmidło. Filmidło nie związane z lataniem, jednak pozwalające na oderwanie się od jesiennych dżdży, mgieł i deszczy...Dobrego oglądania :


środa, 11 września 2013

nowy napęd paralotniowy dla odważnych....

   Jak ktoś jest odważny powinien spróbować kupić nowy napęd paralotniowy, najlepiej prosto od producenta. W takim wypadku ma spore szanse zrozumieć, dlaczego nasz sport jest często określany ekstremalnym, dlaczego wszyscy zadają pytania o strach przed lataniem i z czym można się spotkać ze strony niektórych rodzimych konstruktorów/składaczy.
   Od dawna wiadomo, że często za kilkanaście tysięcy złotych dostajemy w standardzie nędzne materiały, nieudolny serwis, niedopracowaną konstrukcję z ciągłymi błędami, a już takie cuda jak najzwyklejszy paragon, faktura, dobra instrukcja, czy pisemna gwarancja to w ogóle wyżyny dokumentacji dostępnej przy zakupie.
   Jak jest w Polsce wszyscy wiedzą i niestety tu wciąż standardem jest olewka, bylejakość i miernota, a sensowne podejście cechuje jedynie nieliczne wybrane firmy. Uważać trzeba na każdym kroku, patrzeć każdemu na ręce, czytać między wierszami  i myśleć przed zakupem, bo życie szybko pokaże przysłowiowy środkowy palec każdemu, kto myśli, że jest uczciwie, normalnie i sensownie....
   Nie będę rozwijał tematu, bo to nie czas i nie miejsce. By podsumować na koniec proponuję obejrzeć poniższy filmik pokazujący z czym można się spotkać przy zakupie nowego napędu. Dobrego oglądania :


wtorek, 10 września 2013

Święto śliwki 2013...

   Obchody śliwkowego święta organizowane są już od kilku lat w Strzelcach Dolnych nieopodal Bydgoszczy. Staramy się tam bywać corocznie i choć ostatnio niespecjalnie wyszło (święto wieprzowiny i latanie nad Wąbrzeźnem), to teraz postanowiliśmy pojechać "choćby nie wiem co".
   Po powrocie z latania nad Toruniem szybki prysznic, jakieś śniadanie, krótki odpoczynek, by koło południa ruszyliśmy w drogę. Na miejscu meldujemy się po godzince. Tradycyjnie do dyspozycji mamy duży parking z jakimś mega koślawym wjazdem, po którym nasz samochód szoruje podłogą trzeszcząc blachami aż zęby bolą. Myślę sobie, super k...wa jeszcze coś urwiemy, ale jakoś wytrzymuje i niczego nie zostawiamy. 
   Symboliczna opłata dwóch złotych, parkujemy i ruszamy "w tłum". Tradycyjnie (?) wieje wschodni wiatr i na "bloczku" widać chętnych do heroicznych zlotów paralotniarzy, jednak nie Oni nas interesują, interesują nas śliwki, powidła i inne przaśne smaki.




   Stragany, stoiska i budy ustawione są tradycyjnie w sposób maksymalnie dostępny dla turystów. Coś, co bije w oczy to kosmicznie duża ilość wystawców z miodem pod różnymi postaciami. Śliwkowców jest wyraźnie mniej i widać, że impreza w stosunku do lat ubiegłych idzie w stronę komercjalizacji z pod znaku wszystkiego, co tylko możliwe. Można zaopatrzyć się we wszystko - od chleba na zakwasie, miodu, powideł, serów po krówki, dmuchane balony, świecidełka i inne jarmarczne pierdoły, futra, a nawet kosmetyki, czy nawet losy lotto. Dla dzieciaków oczywiście są zjeżdżalnie i dmuchane zamki, dla rodziców piwsko, kiełbaski i inne bigosy, a dla mega zmotywowanych nawet lot śmigłowcem nad terenem.






   Koszty takiego lotu Robinsonem R44 SP-CWW to 120 pln za kilka minut z pilotem reklamowanym hasłem "nasz pilot przeleci każdego". Komercja, że oj, ale jak są chętni to czemu nie kosić ?


   Śliwki oczywiście także były i chyba nawet nieco tańsze niż podczas minionych edycji. W stosunku do lat ubiegłych także w mniejszej ilości i choć "kociołków" było kilka, to wyboru zbyt dużego właściwie nie było. Oczywiście można było kupić powidła słodzone, zwykłe, z przyprawami, takie, siakie i owakie. Także wybraliśmy coś dla siebie, jednak jakiś taki mały niedosyt jest w gratisie.





   Połaziliśmy, obeszliśmy, popstrykaliśmy tradycyjnie kilka zdjęć, zrobiliśmy zakupy i po godzince takiej szwendaniny zostawiliśmy kolejną edycję Święta Śliwki za sobą. Zadowoleni z nowych ciekawych smaków, nowego zapasu miodu i nowych powideł już czekamy na kolejną taką imprezę.....

sobota, 7 września 2013

toruński poranek we mgle.....

   Dawno już nie byłem "nad Toruniem". Jeszcze dawniej "nad Toruniem o poranku", a już  w ogóle "latanie nad Toruniem, o poranku z Markiem" to już kompletnie zamierzchła przeszłość. Trzeba było to jakoś nadrobić i choć ziewałem konkretnie, na dwie godziny przed sobotnim świtem wyściskałem Sylwię i ruszyłem na lotnisko, gdzie mieliśmy w końcu nadrobić zaległości w porannym pyrkaniu.
   EPTO przywitało nisko ścielącą się mgłą, która jednak powoli się przecierała w miarę wschodu słońca. Po starcie widoki iście bajeczne. Chwila nad lotniskiem, potem Wisła "pod pachę" i ruszyliśmy wzdłuż rzeki.





 
   Marek leciał wyraźnie szybciej i znowu stała się odczuwalna różnica w doważeniu skrzydła. Niedoważony Buran jest wyraźnie wolniejszy od przeważonego Voxa i coraz bardziej wiadomo, że następne skrzydło będzie co najmniej o rozmiar mniejsze. Ale dosyć pisania o dyrdymałach. Słońce było coraz wyżej, powietrze stawało się cieplejsze i porannych mgiełek było coraz mniej. Po kolei zaliczyliśmy wszystkie cztery mosty. Powrót nad miasto mocno ekspresowy. Wschodni wiaterek popychał więc leciało się bardzo przyjemnie i dosyć szybko zameldowaliśmy się nad Starówką....




   Potem jeszcze krótka wycieczka nad Port Zimowy i dalej nad Port Rzeczny, nieopodal którego buduje swoje imperium T.Rydzyk. W końcu powrót nad okolice lotniska i nieco niskiego latania, tak by przypomnieć sobie jak to jest nad kosmicznie wielką łąką, bez drzew, drutów i innych takich niespodzianek.



   Lądowanie bez kłopotów po prawie dwóch godzinach porannego pyrkania. W zbiorniku zostały jeszcze dobre dwa litry paliwa akurat na pół godziny, ale nie było już czasu na latanie. Marek poleciał w kolejny lot sam, a ja poskładałem klamoty i wróciłem do domu. Później ruszyliśmy do Strzelec Dolnych na Święto Śliwki, ale to już temat na osobny wpis......