Na miejscu byłem pierwszy i może w godzinkę po mnie zaczęli zjeżdżać się znajomi. Rozkładanie sprzętu, grzanie napędów i pogaduchy. Wiatru właściwie nie było i start wypadł z południowego krańca łąki. Zaniosłem skrzydło, wróciłem po napęd i gdy go targałem na miejsce wokoło glajta spokojnie czekającego na ziemi pojawił się dosyć ciekawski pies prawdopodobnie uciekinier z któregoś z pobliskich domów. Myśli różne lecą przez głowę, czy czasami nie osika Burana, czy nie spróbuje czy to jadalne i inne takie dyrdymały. Gdy podszedłem wściekłe bydle zaczęło ujadać, ale odwrócony napęd i spory podmuch ze śmigła załatwiły sprawę. W końcu ja jestem u siebie, a On tylko w gościach....Po chwili pojawiają się właściciele owego wścieklaka i rozpoczyna się jałowa dyskusja o hałasie, lataniu i tym podobnych sprawach. W międzyczasie z odsieczą przychodzi Grzesiek, którego atakuje owy luzem biegający pies. Jak się okazało póżniej skutecznie - Grześkowa noga została pokąsana na oczach właścicieli psa nic sobie z tego faktu nie robiących. Chamstwo, wiocha i temat na osobny wpis.
Koniec końców, dyskusja z owymi ludźmi opóźniła start i plan na dwie godziny w powietrzu trzeba było okroić. Start bez kłopotów. Od razu słyszę na radiu Czesława. Lata "u siebie". Robię obszerny krąg nad łąką i po konsultacji "z ziemią" postanawiam samotnie lecieć w stronę Chełmży, do Sosny. Warunki wyśmienite - bez wiatru z nachodzącym zachmurzeniem. Do tego zupełnie spokojnie, luz totalny. Doleciałem może w dwadzieścia minut pstrykając po drodze fotki.
W powietrzu trafia się rzadki widok. Na polach widać coraz bardziej jesienne prace i rolników palących ogniska, śmieci i inne takie drobiazgi. Do tego szachownica pól i ziemia tak charakterystyczna dla wrześniowych warunków. Ech chyba najbardziej lubię takie jesienne latanie...
Podejście do lądowania wyszło nie do końca tak jakbym chciał. Nieco zbyt duża prędkość przyziemienia, ale tak to czasami bywa gdy nic nie wieje i chce się wylądować jak najbliżej samochodu na pofałdowanej łące. Ostatecznie było dobrze, bez strat i problemów, a ja się chyba czepiam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz