piątek, 31 maja 2013

raz nad mostem, raz pod mostem...

   Już od dawna wiadomo, że niespecjalnie wierzymy w jakieś zabobony, wróżki i inne ludowe ceregiele. Jedna z nich powiada, że ponoć w tzw. święta się nie lata.
    Oczywiście to wierutna bzdura, bo jak pokazują ostatnie lata, często i gęsto właśnie w dni potencjalnie wolne od pracy (dzięki wyznaniowemu charakterowi naszego kraju) zdarza się całkiem fajny warun pozwalający na super latanie.
   Tak jest od lat, że w Boże Ciało są dobre warunki i udaje się całkiem przyzwoicie polatać. Ten rok także dopisał wyśmienicie. Lataliśmy od samego rana i gdy zakończyliśmy można było dopisać kilka sensownych godzin do dziennika pilota.
   Zaczęliśmy z samego rana krótką wycieczką nad Toruniem i okolicą. Bez termiki, z lekkim wiatrem i przyzwoitą temperaturą. Plan banalnie prosty - zasuwamy nad nowo budowany most drogowy, potem toruńska Starówka, potem Czerniewice, Lubicz i powrót. Tak trochę szlakiem mostów w okolicy Torunia. Każdy z nich oblecieliśmy, o nie da się ukryć, że pewien urok toruńskie mosty mają i kropka...





   Dodatkowo na tyle fajnie się złożyło, że polataliśmy także pod jednym z nich. Udało się nawet nakręcić krótki filmik, nieco rozedrgany i trzęsący, nieco hałaśliwy jednak tak to jest, gdy aparat trzyma się lewą ręką lecąc z wiatrem i wszędzie wypatrując jakiejś zwisającej liny lub innego kabla......

 

   Po dobrych dwóch godzinach lądowaliśmy na tankowanie, przerwę na kawę i pierniki (oczywiście toruńskie). Potem w budzącej się termice i coraz silniejszym wietrze hałasowaliśmy dalej. Trochę komplikacji przy startach, trochę noszeń po drodze i kolejna godzinka pękła.. Tym razem w rejonie Papowa, Osieków i Łysomic, gdzie aż się prosiła o oblatanie całkiem spora łąka na wszystkie kierunki....

   Po kilku godzinach porannego pyrkania do przysłowiowych "bolących łapek" można było wreszcie poczuć, że polataliśmy konkretnie, w ciekawych warunkach i przede wszystkim znów udowodnić wszystkim wierzącym w różne banialuki, że w rozmaite święta religijne lata się całkiem fajnie, miło, sympatycznie i bezpiecznie.....

wtorek, 28 maja 2013

holowanie paralotni....

   Tytuł powinien brzmieć "szkoleniowe sprawy #4" jednak ostatnio na blogu za dużo tytułów szkoleniowych już jest. Stąd dziś nieco inaczej nazwany wpis, będący właściwie tylko podlinkowanym filmem zawierającym informacje o holowaniu paralotni, wleczeniu na lince i ciąganiu człowieka w niebo na sznurku. Dobrego oglądania zatem :


poniedziałek, 27 maja 2013

cd szkolenia czyli kilka linków....

   Nawiązując do poprzedniego wpisu jeszcze kilka linków dla wszystkich chcących liznąć nieco teorii w bieżącym temacie szkoleniowym.
- wszystko o świadectwach i egzaminach w służbie radiokomunikacyjnej lotniczej TUTAJ
- harmonogram sesji egzaminacyjnych 2013 TUTAJ
- zestaw pytań egzaminacyjnych TUTAJ i TUTAJ
- regulamin radiotelekomunikacyjny TUTAJ
- zasady radiotelefonii TUTAJ
Nie ma tego aż tak wiele, jednak warto zajrzeć i najzwyczajniej się orientować...Nie ma czego podsumowywać, trzeba zajrzeć i tyle.

kolejne szkolenie czyli niedziela na lotnisku.....

   Ostatnio nie chce się zupełnie wstawać z rana. Tak też było w minioną niedzielę, która chyba jako jedyny z ostatnich dni pozwalała na odrobinkę dłuższe leżakowanie. Trzeba jednak było wstać i ruszyć zadek do Inowrocławia na od dawna planowane szkolenie. Szkolenie o tyle ważne, że po odbyciu którego (i rzecz jasna odbębnieniu stosownego egzaminu) będzie można w sposób całkowicie legalny, zgodny z prawem i wszelkimi zasadami gadać przez radio lotnicze z powietrza. Czasy przysłowiowej "wolnej amerykanki" prędzej czy później się skończą i znając polskich urzędników może im wpaść do głowy cała masa absurdalnych i zupełnie głupich pomysłów. Lepiej być przygotowanym i mieć odpowiedni papier w kieszeni. 
   Hołewer - szkolenie było planowane, ugadane i wreszcie trzeba było się za to wszystko zabrać. Droga do Inowrocławia ekspresowa, choć nieco niedzielnych kierowców już ruszyła do kościołów i centrów handlowych. Lotnisko nieco uśpione i jedynie lotniskowy psiak wesoło mnie przywitał merdając ogonem.
   W końcu się jakoś zebraliśmy i przez dobre dwie godzinki Boruch ładował w nasze głowy całą potrzebną teorię. Rzecz jasna o pewnych rzeczach było wiadomo, o innych nieco mniej - ogólnie to wszystko co jest przydatne do korespondencji radiowej. Po teorii trzeba będzie jeszcze zrobić praktykę ale to już plan na najbliższą przyszłość. Rzecz jasna także w aeroklubie kujawskim.

  
   Po teorii "radiooperatora" udało się także zaliczyć jeszcze jedną pogadankę o bezpieczeństwie.
Wiadomo - sezon w pełni i już pojawiły się poważne wypadki nieodłączne w naszym lataniu. Rozmów o bezpieczeństwie nigdy za wiele i jeśli uda się uratować choć jeden kręgosłup, to już konkretny sukces. Tym razem pogadanką zajął się chyba najlepszy specjalista "żaglowy"w okolicy - Darek Cisek znany powszechnie z tego, że gdy inni siedzą czekając na warun On odpala i lata tak, że "czapki z głów". Rzecz jasna nieco teorii, plastyczna wizualizacja tak lubianych przez niektórych krawężników i pluszak robiący za miśka podczepionego do paralotni. Do tego ciekawie, sympatycznie i mądrze poprowadzona dyskusja, by kilka rzeczy sobie przypomnieć, a jeszcze inne nieco lepiej zrozumieć.....


   Inowrocław zostawiłem w porze obiadowej. Pogoda poprawiła się na tyle, że miejscowi wyciągnęli holówkę i szybowce by trochę polatać. W końcu lotnisko, coraz lepsza pogoda i pasja latania do czegoś zobowiązują. Im robiło się później, tym bardziej w powietrzu było fajniej. Wieczorem zaś idealnie, by wyciągnąć napęd, glajta i nieco poszaleć...


czwartek, 23 maja 2013

szkoleniowe sprawy #3 czyli motorovy paragliding na trzech kółkach

   Poniżej kolejny film sympatycznych Czechów. Tym razem komplet wiadomości dotyczących napędowego latania na trajce. Dobrego oglądania :


poniedziałek, 20 maja 2013

tym razem poranek....

   Prognozy ostatnio zmienne są jak w jakimś porąbanym kalejdoskopie. W sobotę miało konkretnie padać, a skończyło się zaledwie na zachmurzeniu, w niedzielny wieczór miał być warun, a skończyło się na porannym pyrkaniu, plan był na latanie u siebie, a skończyło na "gościnnych występach" w Toruniu. Taki nieco porąbany weekend. Ostatecznie latanie to latanie i chodzi o to, by wreszcie poczuć nieco powietrza pod nogami.
   Latanie rano to zawsze nieco wariactwa. Wariactwa z powodu wstawania bladym świtem idealnie nadającym się do drzemania, mokrej od rosy trawy pracowicie wdzierającej się w każdy zakamarek butów, i warunków wybitnie sprzyjających spartoleniu startu. Do tego nigdy nie wiadomo, co stanie się  pogodą i czy akurat da radę wrócić z jakiejś dłuższej wyprawy. Popołudniowe warunki zazwyczaj zmieniają się na łagodniejsze, rano jest odwrotnie i z każdą chwilą bywa trudniej.
   Wczoraj jednak wszystko idealnie zagrało i już od szóstej rano można było poczuć wspomniane powietrze pod nogami i podziwiać do woli delikatnie rozwiewające się mgiełki. I było "very very cacy".....


niedziela, 19 maja 2013

nowy toruński most rośnie w oczach....

   Od dłuższego czasu trwa w Toruniu budowa nowej przeprawy przez Wisłę. Przez ostatnie lata Toruń jej potrzebował i  wymagał, a miejscowi kierowcy konkretnie zasłużyli cierpiąc katusze przez wieczne kiblowanie w korkach.. Oczywiście lokalni politycy toczyli swoją wojenkę skutecznie opóźniając ową budowę, było kilka innych przeszkód, jednak w końcu udało się rozpocząć proces przemiany projektów w jakiś namacalny dowód twórczości inżynierów.
   Toruń jest tuż "za miedzą" i normalne było, że wiele lotów zahaczało o "budowę", zobaczyć jak budują, jak "Most dla Ludzi" rośnie w oczach i rzecz jasna pstryknąć kilka fotek. Tak dla dzieci, potomności, naszej pamięci i wszystkich zainteresowanych. Kilka wybranych poniżej (rzecz jasna wszelkie prawa zastrzeżone) :












sobota, 18 maja 2013

Buran Reflex w nowej odsłonie...

   Buran to skrzydło dobre, sprawdzone, mające swoich zwolenników i ugruntowaną pozycję na rynku, więc naturalne jest pojawienie się jego nowej wersji.
To normalny proces odmładzania dobrej konstrukcji by sprostała rosnącym wymaganiom dotyczącym osiągów czy design'u. Buran Reflex nie jest żadnym wyjątkiem i jakiś czas temu pojawiła się jego nowa wersja. Do stosunku do poprzedniej odsłony Buran zmienił się na "trzyrzedówkę" z opcją dołożenia sterowania 2D, sterowanie zmieniono na tzw "refowanie krawędzi spływu" co powoduje jeszcze lepsze działanie sterówek w obszarze końcówki skrzydła, start stał się łatwiejszy dzięki dodatkowym wzmocnieniom krawędzi natarcia, gdzie zastosowano specjalne kieszonki mieszczące nylonowe żyłki, zmieniono także nieco profil skrzydła.Gdy do wspomnianych zmian dołoży się także możliwość wykonania skrzydła pod konkretne zamówienie klienta, najwyższej jakości materiały oraz atrakcyjną cenę przyznać należy, że nowy Buran Reflex jest ciekawą alternatywą wobec innych podobnych parametrami konstrukcji...Obok dwie fotki nadesłane jakiś czas temu autorstwa Rafiego z oblotu nowego Burana.


Więcej informacji o tym fajnym skrzydle można znaleźć na stronie firmy Air-Sport. Polecam zajrzeć.

wtorek, 14 maja 2013

Latkowo świętuje...

  Już w najbliższą sobotę (18 maja) lotnicy z 56 bazy lotniczej, czyli dawnego 56 pułku śmigłowców bojowych zapraszają na okrągłą pięćdziesiątą rocznicę istnienia tej najstarszej śmigłowcowej jednostki w Polsce. Będą pokazy statyczne i dynamiczne, huk silników, wirujące łopaty i jedni z najlepszych pilotów wojskowych, do tego otwarta brama lotniska na co dzień ukrytego gdzieś za krzakami i marsowymi minami jakichś emerytów z agencji ochrony. Plakat oficjalny poniżej....


niedziela, 12 maja 2013

operacja TAJFUN, czyli do czego jeszcze napęd PPG ???

   Jak widać na poniższym filmie napęd paralotniowy świetnie sprawdza się w zastosowaniach domowych. Ostatnio pogoda pod psem, remont czasami zrobić trzeba, więc niektórym wpadają do głowy całkiem oryginalne pomysły. Napęd i pomysłowość, czyli Fruzik i operacja TAJFUN. Dobrego oglądania :


Złotokłose wiatraczki Owsiane korzenne czyli znów nas rypią po kieszeni ....

   Kilka razy przez nasz blog przewinęły się utyskiwania na firmy, których działania do najuczciwszych zaliczyć niestety nie można. Wiadomo - dzisiejsze czasy to koszmarna pogon za zyskiem i częste robinie klientów "w trąbę", byleby szybciej, łatwiej i więcej zarobić. Już dawno nauczyliśmy się, że dzisiejsza szynka często koło szynki nawet nie leżała, że mięso robiące za wołowinę to najzwyklejsza, najgorsza padlina, że prawie wszystko i wszędzie się podrabia byle czym, byle jak, byleby był zysk.
   Nie jesteśmy bezmyślnymi konsumentami łapiącymi się na marketingowy lep, różnego rodzaju okazje, promocje i zachwalanie przy wykorzystaniu tzw znanych twarzy. Czytamy etykiety, kalkulujemy i staramy się wybierać produkty najlepsze, najzdrowsze i z możliwie największą gwarancją, że tym razem nikt nie zrobi nas w przysłowiowego balona.
   Tak też było ostatnio z najzwyklejszymi
ciasteczkami "śniadaniowymi", które coraz częściej goszczą na nasze drugie śniadanie. Będąc na zakupach stanęliśmy przy wyborze pośród kilku różnych produktów. Oczywiście sprawdzone marki były, jednak ile można wcinać wciąż to samo ?  Z tego właśnie powodu tym razem wybraliśmy produkt nowy na rynku, mianowicie ciastka pod szumną nazwą ZŁOTOKŁOSE WIATRACZKI OWSIANE KORZENNE marki SAN produkowanych przez LU POLSKA S.A.
   Skład w miarę dobry (nieco chemii jest, ale dają radę), opakowanie bardzo ładne, a zapowiadana zawartość to wg deklaracji na pudełku 6 (słownie SZEŚĆ) woreczków po dwa ciacha. Słowem produkt ciekawy, na oko atrakcyjny i warty spróbowania. Cena to niecałe cztery złote, wiec też tragedii nie ma.

  
   Niestety. Dzisiejszy poranek pokazał, że producent popełnia błędy i oszukuje. Wspomniane wyżej ciastka miały dziś robić za śniadaniowy deser, a okazało się, że spowodowały moralną niestrawność. Po chamsku perfidnie zostaliśmy oszukani - po otwarciu pudełka okazało się, że ciastek jest mniej niż określono. Niby nic, jednak zamiast sześciu woreczków tylko pięć, niby taniocha, jednak gdy się weźmie pod uwagę, że producent oszukuje na tak podstawowych cechach produktu, takich jak ilość, to wolę nie myśleć, co wyrabiają z np składem surowcowym, czy użytymi komponentami. Skoro fabryka nie potrafi odróżnić liczb o których wiedzą już dzieciaki, to jak wierzyć czy "pomyłkowo" nie wrzucili tam np jakiegoś super niezdrowego polepszacza ??
   Skoro rypnęli nas po kieszeni na ilości i wadze, to czy czasami nie rypią na składzie ?? Któż to może wiedzieć ?? Jedno, co wiemy odnośnie tych ciastek i tego producenta, to to, że do Jego produktów nawet w przyszłości nie podejdziemy. Żadnych Lubisiów, żadnych Delicji i innych produktów marki SAN, lub z pod znaku firmy LU POLSKA , MONDALEZ itd. Raz wystarczy i już więcej nie będziemy ryzykować. Tyle...

czwartek, 9 maja 2013

Inowrocław znów działa....

   Jakoś tak się poskładało, że każda wizyta w Inowrocławiu działa pozytywnie. Idealnie położone lotnisko aeroklubowe, świetna współpraca z pobliskim pułkiem śmigłowcowym i dosyć liczna grupa pilotów sprawiają, że każdy wypad w ten rejon zaliczyć należy do udanych. Inowrocławskie lotnisko to miejsce nad wyraz szczególne - tu pierwszy swój lot zaliczyła Sylwia, tu pierwszy raz poleciałem sam na poważnie. Tu Wirus nawet się zakumplował z miejscowym psem "ciapkiem", kiedy kilka lat temu wspólnie żebrali o kawałek grillowanego mięsa..
   Kilka dni temu podczas kontroli napędu okazało się, że na ramie pojawiły się pęknięcia. Wiadomo, że na takim sprzęcie raczej nie powinno się latać i coś należało w tym kierunku zrobić. Do wyboru było kilka różnych opcji - spawanie ramy lub zakup zupełnie nowej. Nowa to jak wiadomo kupa szmalu, więc najrozsądniej było podjechać do jakiegoś sensownego fachowca i dokonać stosownej naprawy. Może jestem drobiazgowy, ale nie zadowalam się byle kim z byle jakiego warsztatu. Takie rzeczy muszą być wykonane najlepiej jak tylko można przez fachowca najlepszego z możliwych. I właśnie tu, znów pojawia się temat z początku tego wpisu. Dobry specjalista od ramy odnalazł się w Inowrocławiu, gdzie we wtorkowe popołudnie dokonał stosownej naprawy. Szybko, sprawnie, bez zbędnego marudzenia i co najważniejsze porządnie jak tylko można. Niestety pojawiający się chwilami lekki deszczyk i stosunkowo silny wiatr nie pozwoliły oblatać "od ręki" sprzętu. Do tego latało wojsko i zadowolić się można było jedynie chłonięciem lotniskowej atmosfery, odrobiną pogaduchów ze znajomymi pilotami oraz kilkoma fotkami z lotniczym klimatem. Oczywiście aeroklubowy ciapek też się załapał......




wtorek, 7 maja 2013

Moster czyli kłopot....

   Wczoraj pojawił się kolejny filmik dotyczący problemów z popularnym w naszym kraju Mosterem i legendarną już wadą szarpaczki. Napęd znany, mający swoich zwolenników coraz częściej dostaje łatkę "gównolita" z powodu ciągłych awarii. Pal licho, gdy te problemy powodują tymczasowe uziemienie, gorzej, gdy napęd za kilkanaście tysięcy złotych nie jest w stanie zapewnić choćby odrobiny frajdy z latania, a świadomość zapłacenia sporej sumy przypominać zaczyna przysłowiowe wyrzucanie kasy w błoto. Dobrego oglądania :



   Jak komuś za mało informacji to polecam wpis z kwietnia 2012 roku o wcześniejszych problemach z Mosterem - koledzy są wk....eni, czyli kilka słów o napędach.....

poniedziałek, 6 maja 2013

pomajówkowo....

   Długo na blogu nic nie było pisane. Trochę przez wiosnę, trochę przez lenistwo, a trochę przez majówkę i kilka innych rzeczy. Ostatecznie człowiek nie jest przytwierdzony na stałe do sieci, więc tak czasami bywa.
   Majówka za nami i było cacy. Kilka dni wolnych od pracowania z dosyć dobrą pogodą pozwoliło odetchnąć, pobyczyć się w chacie, wyskoczyć do trójmiasta i zrobić kilka wiosennych spacerów. Jedno czego zabrakło, to latania - niestety rama napędu zaczęła pękać, co jest normalną sprawą w solówkach. Prędzej czy później, gdzieś się coś pojawi i dobrze, że w tym wypadku zadziałała dokładna kontrola sprzętu. Szkoda jedynie, że w tak durnym okresie, kiedy wszyscy mają wolne, wszędzie dookoła pogodowa kicha, a u nas warun, jak na zamówienie. Warun na tyle dobry, że pierwsze wiosenne spacery można uznać za wielce udane. Dla Wirusa też.....