poniedziałek, 27 maja 2013

kolejne szkolenie czyli niedziela na lotnisku.....

   Ostatnio nie chce się zupełnie wstawać z rana. Tak też było w minioną niedzielę, która chyba jako jedyny z ostatnich dni pozwalała na odrobinkę dłuższe leżakowanie. Trzeba jednak było wstać i ruszyć zadek do Inowrocławia na od dawna planowane szkolenie. Szkolenie o tyle ważne, że po odbyciu którego (i rzecz jasna odbębnieniu stosownego egzaminu) będzie można w sposób całkowicie legalny, zgodny z prawem i wszelkimi zasadami gadać przez radio lotnicze z powietrza. Czasy przysłowiowej "wolnej amerykanki" prędzej czy później się skończą i znając polskich urzędników może im wpaść do głowy cała masa absurdalnych i zupełnie głupich pomysłów. Lepiej być przygotowanym i mieć odpowiedni papier w kieszeni. 
   Hołewer - szkolenie było planowane, ugadane i wreszcie trzeba było się za to wszystko zabrać. Droga do Inowrocławia ekspresowa, choć nieco niedzielnych kierowców już ruszyła do kościołów i centrów handlowych. Lotnisko nieco uśpione i jedynie lotniskowy psiak wesoło mnie przywitał merdając ogonem.
   W końcu się jakoś zebraliśmy i przez dobre dwie godzinki Boruch ładował w nasze głowy całą potrzebną teorię. Rzecz jasna o pewnych rzeczach było wiadomo, o innych nieco mniej - ogólnie to wszystko co jest przydatne do korespondencji radiowej. Po teorii trzeba będzie jeszcze zrobić praktykę ale to już plan na najbliższą przyszłość. Rzecz jasna także w aeroklubie kujawskim.

  
   Po teorii "radiooperatora" udało się także zaliczyć jeszcze jedną pogadankę o bezpieczeństwie.
Wiadomo - sezon w pełni i już pojawiły się poważne wypadki nieodłączne w naszym lataniu. Rozmów o bezpieczeństwie nigdy za wiele i jeśli uda się uratować choć jeden kręgosłup, to już konkretny sukces. Tym razem pogadanką zajął się chyba najlepszy specjalista "żaglowy"w okolicy - Darek Cisek znany powszechnie z tego, że gdy inni siedzą czekając na warun On odpala i lata tak, że "czapki z głów". Rzecz jasna nieco teorii, plastyczna wizualizacja tak lubianych przez niektórych krawężników i pluszak robiący za miśka podczepionego do paralotni. Do tego ciekawie, sympatycznie i mądrze poprowadzona dyskusja, by kilka rzeczy sobie przypomnieć, a jeszcze inne nieco lepiej zrozumieć.....


   Inowrocław zostawiłem w porze obiadowej. Pogoda poprawiła się na tyle, że miejscowi wyciągnęli holówkę i szybowce by trochę polatać. W końcu lotnisko, coraz lepsza pogoda i pasja latania do czegoś zobowiązują. Im robiło się później, tym bardziej w powietrzu było fajniej. Wieczorem zaś idealnie, by wyciągnąć napęd, glajta i nieco poszaleć...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz