czwartek, 25 września 2014

imprezowy weekend czyli święto latawca i .........

   Szykuje się mocny akcent na pierwszy jesienny weekend. Od kilku dni dzwonią kumple zapraszając na dwie konkretne imprezy odbywające się dzień po dniu w najbliższej okolicy. Co z tego wyjdzie i czy będzie wystarczająco dużo czasu zobaczymy, jednak grzechem byłoby o owych imprezach nie wspomnieć na blogu.
   Sobota to pomysł na śmiganie w większej grupie w Wałyczyku, a zapowiedź rozstawienia przed południem pylonów i tyczek zwiastuje nieco ambitniejsze latanie i pilotów z większymi umiejętnościami. 
   Niedziela zaś, to cykliczne już Święto Latawca organizowane na terenie gminy Chełmża. Od lat tam bywamy i choć miejsca bywają różne, to zawsze jest świetna atmosfera, dobra zabawa i wspaniali pełni pasji znajomi. 

wtorek, 23 września 2014

5 lat mija szybko czyli wymiana świadectwa kwalifikacji ...

   Pięć lat wydaje się stosunkowo długim okresem czasu, jednak jakimś dziwnym trafem minęło strasznie szybko, prędko i właściwie niezauważalnie. Owszem można by się pokusić o jakieś dłuższe podsumowanie, ale nie o to chodzi w tym wpisie. Przyjdzie na to czas kiedy indziej. Dziś trzeba napisać kilka słów o terminie który nastał dziwnie szybko, tak, że sam się zdziwiłem "że to już"...
  Wiadomo, że by latać zgodnie z polskim prawem trzeba mieć dwa podstawowe dokumenty - świadectwo kwalifikacji pilota paralotni oraz dowód zawarcia ubezpieczenia OC. Ten pierwszy wydany został na okres pięciu lat i właśnie we wrześniu jego ważność mija.  Było, nie było - trzeba kwit wymienić, ba, gdybym się spóźnił z terminem musiałbym zdawać na nowo egzamin. Całe szczęście nowe świadectwo wydawane jest bezterminowo i można się już nie martwić o terminy, czasy ważności, opłaty itd.
  Sam procedura wymiany jest banalnie prosta : pobieramy wniosek 47/LPL1  ze strony ULC, drukujemy, wypełniamy, podpisujemy; wpłacamy 43,00 PLN na konto ULC zgodnie z tabelą opłat lotniczych; robimy kopię dotychczasowego "świadectwa"i wszystkie te  trzy kwity wysyłamy na adres departamentu personelu lotniczego (Urząd Lotnictwa Cywilnego, ul.M.Flisa 2, 02-247 Warszawa). Ci bardziej dociekliwi mogą dzwonić do ULCu i tamtejsi urzędnicy grzecznie i cierpliwie wytłumaczą "co i jak".
   Nowe świadectwo można odebrać osobiście, w delegaturze regionalnej, lub poczekać na przesyłkę pocztową. Co ciekawe "urząd" działa w tempie ekspresowym i w dość szybkim czasie informuje (sms + email) o wydaniu i wysyłce nowego dokumentu. Wszystko szybko i sprawnie, że aż dziw, że to polski urząd. Nowy kwit w drodze, stary w kieszeni, tylko czasu na latanie jakoś mało ostatnio......

wtorek, 9 września 2014

karamba daje czadu...

   Nie ma sensu zbyt wiele pisać gdy koledzy publikują filmik na który gapić się można bez przewijania, ziewania i dumania "co tam autor miał na myśli". Karamba dał czadu jak zwykle tworząc filmidło, którego nie należy psuć komentarzem. Dobrego oglądania :

poniedziałek, 8 września 2014

święto śliwki 2014 ....

   Coroczną tradycją stało się już bywanie na co ciekawszych imprezach kulinarnych w regionie. Lubimy takie różne domowe regionalne przysmaki więc normalnym jest bytność na różnych festiwalach smaku, świętach śliwki i innych podobnych atrakcjach.
   Od lat szczególnie cenimy właśnie Święto Śliwki organizowane w Strzelcach Dolnych nieopodal Bydgoszczy. Składa się na to kilka powodów, od oczywistego zaopatrzenia w wyjątkowej jakości powidła po ciekawość nowych smaków. Nie bez znaczenia jest także dobra organizacja, świetna atmosfera i to wszystko, na co powinna składać się takowa impreza.
   Tegorocznego "święta" wyczekiwaliśmy już od jakiegoś czasu. Lato było świetne, ale w kościach już gdzieś tam czuć było chęć do dobrej jakości powideł. Oczywiście "te sklepowe" nawet nie mają startu więc gdy tylko nastał "ten weekend" ruszyliśmy na podbój smaku śliwki w najlepszym możliwym wydaniu. 

  Tradycyjnie ogromny parking, dużo różnych różnistych stoisk, chleby, kiełbasy, miody, cydry i inne oczywiste w takim miejscu produkty. Ludzi masa, jednak w przeciwieństwie do festiwalu smaku z Gruczna tu jest więcej miejsca przez co tłum jakoś się rozchodzi. No ale to takie tam nieważne szczegóły. Ważne  były śliwki i po to tam pojechaliśmy. I choć kusiły wybitne w smaku krówki, choć miód spozierał ze swoich słoiczków z błaganiem o zakupy skupiliśmy się jedynie na powidłach. Kusiło zresztą więcej rzeczy ale w końcu to święto śliwki, a nie innych takich...









   W powidła na jesień zatem jesteśmy już zaopatrzeni, jednak na sam koniec trzeba wspomnieć jeszcze o jednej rzeczy, którą mieliśmy nadzieję tu zdobyć. Niestety z tym zaliczyliśmy porażkę, bo miodu wrzosowego nigdzie nie mieli. Szkoda, ale za to był prawdziwy góral z miną na tyle ciekawą, że wart jest umieszczenia na samym końcu wpisu. I tyle na dziś.