wtorek, 10 września 2013

Święto śliwki 2013...

   Obchody śliwkowego święta organizowane są już od kilku lat w Strzelcach Dolnych nieopodal Bydgoszczy. Staramy się tam bywać corocznie i choć ostatnio niespecjalnie wyszło (święto wieprzowiny i latanie nad Wąbrzeźnem), to teraz postanowiliśmy pojechać "choćby nie wiem co".
   Po powrocie z latania nad Toruniem szybki prysznic, jakieś śniadanie, krótki odpoczynek, by koło południa ruszyliśmy w drogę. Na miejscu meldujemy się po godzince. Tradycyjnie do dyspozycji mamy duży parking z jakimś mega koślawym wjazdem, po którym nasz samochód szoruje podłogą trzeszcząc blachami aż zęby bolą. Myślę sobie, super k...wa jeszcze coś urwiemy, ale jakoś wytrzymuje i niczego nie zostawiamy. 
   Symboliczna opłata dwóch złotych, parkujemy i ruszamy "w tłum". Tradycyjnie (?) wieje wschodni wiatr i na "bloczku" widać chętnych do heroicznych zlotów paralotniarzy, jednak nie Oni nas interesują, interesują nas śliwki, powidła i inne przaśne smaki.




   Stragany, stoiska i budy ustawione są tradycyjnie w sposób maksymalnie dostępny dla turystów. Coś, co bije w oczy to kosmicznie duża ilość wystawców z miodem pod różnymi postaciami. Śliwkowców jest wyraźnie mniej i widać, że impreza w stosunku do lat ubiegłych idzie w stronę komercjalizacji z pod znaku wszystkiego, co tylko możliwe. Można zaopatrzyć się we wszystko - od chleba na zakwasie, miodu, powideł, serów po krówki, dmuchane balony, świecidełka i inne jarmarczne pierdoły, futra, a nawet kosmetyki, czy nawet losy lotto. Dla dzieciaków oczywiście są zjeżdżalnie i dmuchane zamki, dla rodziców piwsko, kiełbaski i inne bigosy, a dla mega zmotywowanych nawet lot śmigłowcem nad terenem.






   Koszty takiego lotu Robinsonem R44 SP-CWW to 120 pln za kilka minut z pilotem reklamowanym hasłem "nasz pilot przeleci każdego". Komercja, że oj, ale jak są chętni to czemu nie kosić ?


   Śliwki oczywiście także były i chyba nawet nieco tańsze niż podczas minionych edycji. W stosunku do lat ubiegłych także w mniejszej ilości i choć "kociołków" było kilka, to wyboru zbyt dużego właściwie nie było. Oczywiście można było kupić powidła słodzone, zwykłe, z przyprawami, takie, siakie i owakie. Także wybraliśmy coś dla siebie, jednak jakiś taki mały niedosyt jest w gratisie.





   Połaziliśmy, obeszliśmy, popstrykaliśmy tradycyjnie kilka zdjęć, zrobiliśmy zakupy i po godzince takiej szwendaniny zostawiliśmy kolejną edycję Święta Śliwki za sobą. Zadowoleni z nowych ciekawych smaków, nowego zapasu miodu i nowych powideł już czekamy na kolejną taką imprezę.....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz