poniedziałek, 11 czerwca 2012

czy w PZU pracują debile....?

   Tytuł wpisu obrazuje moje myśli w sposób najkrótszy, najbardziej dopasowany i najtreściwszy z możliwych. Cały czas zastanawiam się jak to jest, że duża stabilna ponoć porządna firma ma taki bajzel i mega bałagan. W telewizorni pokazują co chwilę reklamy, że zmieniają się na lepsze, że unowocześniają, że upraszczają system i nie czują ducha biurokracji.
   Tere fere, banialuki i bzdura na bzdurze. Chyba tylko jacyś jelenie się złapią na te kity, bo nam PZU pokazało zgoła odmienne oblicze. Firmy niezorganizowanej, nie potrafiącej nic szybko załatwić i ziejącej totalnym chaosem na milę. Wiadomo, że firmę tworzą ludzie i to zawsze Oni są odpowiedzialni za to, by wszystko działało, było sprawnie i szybko załatwione. PZU niestety zaliczyć do tego grona nie można. Stąd wniosek, że tam chyba siedzi jakaś całkiem spora grupa kretynów nie potrafiących załatwić prostej sprawy, psująca ludziom nerwy i przyprawiająca klientów o siwe włosy. Ale od początku, by było wiadomo o co chodzi.
   Nasz Cytruś miał wykupione ubezpieczenie OC w PZU. Polskie prawo jest tak skonstruowane, że jeśli klient najpóźniej ostatniego dnia trwania takowej umowy nie wypowie jej na piśmie, firma ubezpieczeniowa przedłuża umowę o kolejny rok. Super sprawa, bo to kolejna okazja, by zdrowo ludzi zerżnąć na składce i wycisnąć z tych zapominalskich każdy możliwy grosz.
   My nie jesteśmy takimi idiotami i wolimy decydować o naszym życiu w każdym calu i aspekcie. Wobec tego pogrzanego polskiego prawa, z całą świadomością wypowiedzieliśmy na kilka dni wspomnianą wcześniej umowę OC, złożyliśmy stosowne pismo w oddziale PZU w Toruniu, przypieczętowaliśmy kopię i gdy przyszedł właściwy czas wykupiliśmy polisę OC w innym towarzystwie. Wiadomo, że gdzie indziej było znacznie taniej i w efekcie zapłaciliśmy dobre 40% tego co chciało od nas ściągnąć PZU. Zrobiliśmy wszystko w zgodzie z prawem, zadbaliśmy o wszelkie szczegóły i zapomnieliśmy o całej sprawie.
   Minęło kilka tygodni i dziś w skrzynce znaleźliśmy list od naszego dawnego ubezpieczyciela, mianowicie od PZU. List zakomunikował nam, że nie odnotowano naszego wypowiedzenia wobec czego "firma" przedłużyła nam umowę ubezpieczenia OC na kolejny rok. Dołączony został blankiet wpłaty na sumę, od której aż się w głowie zakręciło. Wyszło na to, że pomimo wypowiedzenia umowy w terminie, pomimo dostarczenia stosownego pisma PZU nie zdołało przeczytać i zrozumieć treści tam zawartych. Gdzieś ktoś dał ciała, nie wiem czy był zbyt głupi, tępy, niezorganizowany czy po prostu w sposób zamierzony firma próbuje wyciągnąć od nas kasę. Normalnie żenada, nerw i wkurw, że ktoś, komu niby powinno się ufać doprowadza do takiego bajzlu. Aż strach myśleć, co by namieszali gdyby toś chciał od nich odszkodowanie....To by były dopiero cuda.
   Rzecz jasna trzeba sprawę odkręcić, bo jak w PZU nie potrafią odczytać pisma, to kto wie, co jeszcze za bzdury im wpadną do głów. Licząc na jakąkolwiek jakość usług, miałem nadzieję, że telefonicznie uda się sprawę wyjaśnić. Jak się okazało byłem w kolosalnym błędzie.
   Wykręciłem numer, przebrnąłem się przez rój automatów próbujących mi na każdym kroku wcisnąć Ich usługi i w końcu połączyłem się z "żywym człowiekiem" - konsultantką.
   Wyłuszczyłem całą sprawę, opowiedziałem co i jak możliwie jak najspokojniej i najdelikatniej, by po kilku minutach dowiedzieć się, że owa "konsultantka" nie jest w stanie mi w niczym pomóc.  Obiecała, że przekaże sprawę komuś z oddziału toruńskiego i ktoś się ze mną skontaktuje. Jednym słowem sprawę olała, komuś tam wysłała zgłoszenie i w ten sposób wyszła cała prawda o firmie mieniącej się liderem jeśli chodzi o ubezpieczanie.
   Do teraz nikt się ze mną nie skontaktował i tak się zastawiam czy tam rzeczywiście pracują jacyś debile. Może jacyś niepiśmienni ? Człowiek płaci im kupę kasy, utrzymuje całe stada agentów, dużą siatkę oddziałów, a Oni jeszcze w tak bzdurny sposób potrafi pokazać, że nie są warci złamanego grosza.
   Doszedłem na razie do wniosków, że ktoś tam zawinił, że mają złe procedury, że coś tam nie wyszło i być może to pomyłka. Jednak gdy ktoś próbuje mnie naciąć na prawie dwa tysiaki, to już zdecydowanie chyba nie są żarty. I cholernie się cieszę, że wypowiedzieliśmy tamtą umowę, bo z molochami takimi jak PZU trzeba być w ogromnej odległości. Najlepiej, żeby w ogóle upadły, zniknęły i nie mydliły ludziom oczu bajkami jak wspomniane wcześniej reklamy. Tere fere - nas nie oszukacie.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz