piątek, 11 czerwca 2010

zieleń padła.....

wczorajsze popołudnie zadziałało upałem.........i innymi takimi cudami o których poniżej......
 

Paraglidepara w składzie Sosna i ja z upałem poradziła sobie całkiem sprawnie....tzn zamiast siedzieć w jakimś klimatyzowanym pomieszczeniu, lub w jakiejś innej chłodnej wodzie oddawać się zasłużonemu relaksowi wybraliśmy się do Lisewa poszaleć z piłami, kosiarkami i innymi tego rodzaju sprzętami służącymi do ogólnej destrukcji roślinności zielonej i tej niekoniecznie zielonej..........dwa drzewka i całkiem spory zagon trawy musiał paść pod naszymi ciosami w naturę.....po prostu nie było innej opcji.....musiał i kropka......najlepsze było to, że do kosiarki wręcz ustawiała się kolejka.......Fajnie było.....wesoło.....
   Pod silnym gradem ukąszeń komarów, które były zdaje się w opozycji....polewani potem który leciał z nas strumieniami wszystko ładnie się udało i "ogród" zmienił się odrobinkę.......nadal to ten sam rewir, jednak pierwsza nasza walka w tym sezonie zdecydowanie została wygrana na nasza korzyść.........No i kosiarka którą po raz pierwszy w życiu operowałem też zadziałała dobrze...współpracowała jak się należy i tak sobie skrycie myślę, że nawet to fajowe jest kosić......wielce fajowo...........





A potem był prysznic...kawka......jakieś ciacho.....dobre słowo..... i ruszyliśmy w dalszą drogę.....

   Grubno opanowane przez modelarzy.....pogoda taka sobie....bez wiatru, ale duchota jak cholera i chmury....grube nieładne chmurzyska pokrywające prawie całe niebo......godziny wieczorne....."latać nie latać ?" - oto jest pytanie........ostatecznie odpuściłem........nad Chełmnem zaczęła wyrastać duża ciężka chmura która jakoś tak niespecjalnie mi się podobała....trochę scykałem, że gdy się wyszpeję.....gdy porozkładam.....gdy "dojrzeję" do startu, ona nadejdzie bliżej i skropi wszystko rzęsistym deszczem....dodatkowo Rafał, który latał dzień wcześniej w podobnych warunkach stwierdził, że "to nie był dobry wybór", że tak "niespokojnie nosiło...tu zasysało...tam dusiło....niefajnie".....czasami trzeba odpuścić....i ja podjąłem taką decyzję......
   Więc modelarze mogli w spokoju puszczać swoje "zabawki", ja zaś miałem chwilkę, by pogadać z być może przyszłymi pilotami.......Jest dwóch ludzi z braci "latających chodząc po ziemi", którzy pragną dołączyć do paralotniarzy....jeden już "zaklepany".....drugi w trakcie......wiec pogadaliśmy trochę - zeszła godzinka, ale wiadomo, że gdy dwóch ludzi zacznie gadać o tym co uwielbiają robić to już tak jest, że gadaja i gadają i gadają.......
   Zebraliśmy się i do domku.........słońce zaszło w sposób na tyle niecodzienny, że będziemy ten dzień pamiętać długo.....pięknie tak......jakieś małe zakupy....tankowania ......kolacyjka i odpoczynek....co tu dużo gadać....padliśmy jak dętki........



No i padał deszcz........deszcz połączony z upałem....feeeeee

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz