poniedziałek, 1 lipca 2013

gmina nie działa, działamy my.....

   W niedzielne popołudnie niejako przypadkiem przejeżdżaliśmy przez Zalesie nieopodal Chełmży. W pewnym momencie przy drodze pojawił się bezpański (?) piesek wesoło merdający ogonem. Dookoła pola i chaszcze, ludzi nie ma więc szybkie myślenie skąd, dokąd i co "On" tu robi. Gira na hamulec i Sylwia pobiegła się z nim przywitać. Na początku nieufny po chwili mocno się łasząc dopraszał kolejnych pieszczot.
   Gonitwa myśli co dalej - wygląda na ufnego, jest wesoły i choć nieco zapuszczony pewnikiem gdzieś w okolicy mieszka. Tyle że napotkani miejscowi zeznają, że piesek biega po okolicy samotnie od tygodnia i nikt nie wie gdzie Jego dom. Hmm, prawdopodobnym się stało, że ktoś wygnał, wywiózł lub po prostu wywalił tego sympatycznego psiaka, w sposób coraz bardziej modny wśród ludzi. 
   Psina śliczna, ufna, wesoła i taka, że nic tylko się z nim bawić. Ale coś trzeba przecież zrobić. Psiaka bez pomocy zostawić nie można i coś należy począć. Wziąć do siebie ? Hmm Wirus dałby mu szkołę, więc odpada. Trzeba dzwonić pod 112 niech powiadomią gminę, która ponoć powinna zareagować w takich przypadkach i odstawić psiaka do schroniska.



   Dzwonimy, 112, po chyba siedmiu sygnałach zgłasza się Toruń, gadam co i jak, facet melduje, że on nie teges i mnie przełączy do policjantów w Chełmży. Znowu kilka sygnałów, znowu mówię o co chodzi. Gość mi odpowiada, że spróbuje dodzwonić się do kogoś z gminy i oddzwoni. Czekamy głaszcząc włochacza.
   Oddzwania po może pięciu minutach, melduje, że niestety nic nie może zrobić, że numer, który ma nie działa, że niedziela i inne takie rzeczy. Do komisariatu psa też nie weźmie, więc jak chcemy możemy się skontaktować ze schroniskiem i sami psa zawieźć do Torunia. Podaje numer i już wiadomo, że gdy trzeba coś załatwić, zrobić i się czymś zająć najlepiej zabrać się za to samemu. Najwyraźniej gmina Chełmża, na terenie której znaleźliśmy tego psiaka w weekendy takich spraw nie załatwia. Dupa konkretna i wolę nie myśleć co by było, gdyby sprawa była poważniejsza. Dobrze chociaż, że uczynny policjant z miejscowego posterunku wykazał się odrobiną pomocy.
   Psiak został zapakowany do samochodu i wyraźnie się tam zadomowił. Cały czas tulił się mocno i wręcz szukał dłoni, by go pogłaskała, podrapała za uchem i jedynie oczy rzucały figlarne błyski. Fajny zwierzak.
  Telefon do toruńskiego schroniska, rozmowa z osobą na dyżurze przewidzianym właśnie dla takich przypadków. Jest sam i ma masę roboty - widać sezon turystyczny w pełni i ludzie pozbywają się zwierzaków jak tyko mogą. Adres wbijamy w nawigację i ruszamy, by nieco przed dziewiątą wieczór być na miejscu. Niestety musimy czekać więc szalejemy po trawniku próbując psiaka zainteresować piłką i kilkoma komendami. Nie nauczony za bardzo, ale widać, że pojętny, zmyślny i chętny do nauki. Wesoły strasznie i już się przyzwyczaił do naszego towarzystwa. My do Niego też.....


   W końcu nastąpił najtrudniejszy moment tego wieczoru. Trzeba było się pożegnać z naszym najnowszym psim kumplem i zostawić Go pod dobrą opieką ludzi, którym zależy na dobrym losie każdego porzuconego zwierzaka. Jeszcze nadawanie numeru (dostał siedemdziesiąt siedem), spisanie dokumentów i już ma nowy dom. Czekają go teraz dwa tygodnie kwarantanny, szczepienia, badania, obserwacja i jak znajdą się chętni nowy dom, miejmy nadzieję pełen tego wszystkiego o czym ludzie zdają się tak często zapominać. O tym, ze zwierze nie jest rzeczą, że wymaga odpowiedzialności i odrobiny dobrego traktowania, a w zamian da tyle ile tylko będzie w stanie, bezwarunkowo i szczerze....

1 komentarz:

  1. To ludzki odruch , wrażliwość na los zwierząt wynosimy z domu .Oby więcej takich LUDZI .

    OdpowiedzUsuń