poniedziałek, 3 czerwca 2013

niedzielny super warun....

   Dni takich, jak ostatnia niedziela jest ostatnio bardzo niewiele. Słaby wiatr, idealny spokój i przysłowiowe masło. Dodatkowa radość , bo tym razem na łące byłem razem z Sylwią dzięki, czemu wreszcie wszystko ważne w moim życiu spotkało się w jednym miejscu. Ukochana dziewczyna, świetny warun i latanie z dobrej łąki. I choć wcześniej trzeba było dymać do roboty, nie znaczyło to nic wobec tak świetnie zapowiadającego się popołudnia.
   Warunki idealne. Niebo dosyć mocno przykryte chmurami, lekki wiatr o sile 1-2 metrów. Słabizna. Startowisko w Łysomicach oblatane dzień wcześniej, kilka znajomych twarzy i wielka chęć do latania. Rzecz jasna jakieś tam pogaduchy, oglądania napędów, dyskutowanie itd. 
   Pierwszy odpalił Tomek na Sigmie i od razu widać było, że jest dobrze. Potem ja z niezawodnym Buranem, by po chwili kręcenia nad łąką puścić się na wycieczkę w stronę Chełmży. Lot na speedzie pod wiatr i w niecałe 20 minut jestem na miejscu. Trochę kręcenia się po okolicy, gapienia się w niebo i czekanie na Jarka, który odpalił chwilkę później i zamierzał mnie gonić.


 
    Gnicie nad Chełmżą jednak nudziło i nastąpił powolny powrót. Minęliśmy się na wysokości Grzywny, mały krąg i powrót nad łąkę z czekającą na dole Sylwią.


   Tam dodatkowo widok obcej paralotni. Podlatuje bliżej - już wiadomo kto. Niebieski Reaction + ładnie nisko latający pilot w niebieskim kombinezonie to znajomy z Torunia. Trochę gonienia za Nim, ale wyraźnie zostawałem w tyle.



   Potem trochę kręcenia się po okolicy i w nieco ponad godzinkę zupełnie bezproblemowe lądowanie. Cacy łąka z jednym jednym minusem - ryjącymi ja czasami dzikami zamieszkującymi pobliskie lasy. Ogólnie ruch na łące się zrobił jak na jakimś konkretnym lotnisku. Po kolei lądowania, w miedzyczasie w powietrze poszły jeszcze dwie trajki - Stefan który na łące przeprowadzał mały remont silnika i Stanisław, dla którego miał to być pierwszy lot od minionego roku. Potem jeszcze jedno "awaryjne" lądowanie, którego przyczyną było niezamierzone wyłączenie silnika przez pilota..Po prostu ruch jak na Okęciu, hałas silników, szelest skrzydeł i rozanielony miny zdobywców przestworzy. A pośród tego wszystkiego my zbierający się powoli do domu....

1 komentarz: