środa, 18 kwietnia 2012

nieciekawie.....

   Od kilku dni do naszego bloga wkradła się przerwa we wpisach i publikacjach. Związane to jest z dosyć nieciekawymi wydarzeniami ostatnich dni. We wtorek Sylwia uległa porannemu wypadkowi w drodze do pracy i całe przedpołudnie zleciało nam na kuśtykaniu od jednego do drugiego lekarza. Po kilku godzinach wyczekiwania w kolejkach i jakichś tam konsultacjach Jej noga została zapakowana w gips, który stanie się nieodłącznym elementem naszego życia na najbliższych kilka tygodni. Do dupy, kiepsko i w ogóle kanał, ale co zrobić - jeśli ma się wszystko dobrze pozrastać, jeśli ma się skończyć pozytywnie to lepiej się przez jakiś czas przemęczyć, by w przyszłości wszystko było dobrze i na powrót mogła "biegać, skakać, latać, fruwać"....
   Rzecz jasna po wizycie w szpitalu nastąpiło kolejne brutalne zderzenie z polską rzeczywistością - konieczność zdobycia leków i kupna kul ortopedycznych. W końcu jakoś się udało i wróciliśmy do domu, gdzie z kolei ja uległem awarii i rozkwasiłem sobie kręgosłup. Coś skrzypnęło, coś trzasnęło i niestety chodzę jakbym połknął szczotę, co jakiś czas pojękując z cicha. Sprawdziło się stare porzekadło, że nieszczęścia chodzą parami, bo obydwojgu nam coś się stało i zamiast cieszyć się życiem jesteśmy mniej lub bardziej poszkodowani. Taka karma czy coś.
   Dziś całe szczęście jest już nieco lepiej - maści i ketonal działają cuda, więc mogę wreszcie się sprawdzić w roli opiekuna, dbacza i domownika tak jak tylko chcę. Niestety Sosna została znacząco unieruchomiona. Może się poruszać i ślicznie śmiga o kulach, jednak kto coś takiego przeżył wie jak to utrudnia normalne życie.
   Żeby jednak nas jeszcze odrobinkę doświadczyć życie sprezentowało nam jeszcze jedno utrudnienie. Internet który już na stałe zagościł już w naszym życiu i stanowi nieocenioną kopalnię wiedzy ogólnej, dostępu do prognoz i tych innych spraw ostatnio strajkuje i nie działa. Składa się na to kilka różnych przyczyn. Jesteśmy podłączeni w sposób, który nie zawsze gwarantuje jakość, szybkość i stałość, przez co ostatnio coraz bardziej się wściekamy na ludzi dzięki którym łączność ze światem wciąż się rwie i urywa.  Od kilku dni porządnej łączności właściwie nie ma i zgrzytając zębami podłączamy się do sieci "mobilnie" Jest to utrudnienie zdecydowanie dotykające moją zagipsowaną życiową towarzyszkę, której dobre porządne łącze mogłoby być odrobinką słońca w mrokach przymusowej domowej hospitalizacji.....
   Niestety nie jest tak dobrze i coś mi się wydaje, że w najbliższych dniach przesiądziemy się na coś lepszego, co oczywiście skutkować będzie większą aktywnością w sieci. Rzecz jasna oznacza to więcej wpisów.......
  

2 komentarze:

  1. Co do NIeszczęść to Ci napiszę COSIK. Ja w swojej 8-letniej historii pyrkania miałem 2 przypadki kontaktu z ziemią na PEŁNEJ prędkości.
    Raz GPS zapisał V spotkaniową 63km/h a drugim razem "tylko" 60km/h . To było w epoce Voxa. Ale za każdym razem spadając z nieba i waląc w glebę po tych zdarzeniach , po dwuch dniach brałem PRYWATNE masaże , konkretnie serię po 3 zabiegi i jak dotąd po nie całym miesiącu od zdarzenia już LATAŁEM. Wszyscy mówili mi "IDIOTA , do trzech razy sztuka". Potem było walenie głową w dół spadając na uginające się drzewa ( nabrałem wtedy szacunku do mojego, pełnego kasku który gałęzie chciały mi zerwać z głowy i wbić się w uszy). Ale ZAWSZE masaż u pani AGNIESZKI z Fordonu STAWIAŁ mie na nogi. Jak coś mnie strzyka w kręgosłupie dzwonię do niej i WSZYSTKO jest OK. Służę telefonem . Netopelek210

    OdpowiedzUsuń
  2. Święte słowa z prywatnymi masażami...Przerabialiśmy temat podczas leczenia Sosny dyskopatii...trzech państwowych specjalistów nieskutecznie leczyło przez 10 miesięcy, zalecając tony silnych leków, a wystarczyła jedna wizyta w Matopacie i dziesięć zabiegów zrobionych przez znajomego masażystę...Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń