Jak co roku w drugiej połowie zimy dopada nas jeden szczególny czwartek. Wg tradycji jakiejś tam zwany tłustym - to dzień, w którym wskazane są szaleństwa głaszczące podniebienia. Wszyscy wcinają pączki, faworki i inne mega kaloryczne ciastka w ilościach niedopuszczalnych kiedy indziej.
My rzecz jasna jesteśmy jak najbardziej zagorzałymi wyznawcami owego tradycyjnego obżarstwa i już dawno temu postanowione zostało, że w ten jeden szczególny dzień jeść będziemy tylko pączki.
Rano, zanim wyjechałem do pracy ruszyłem na zakupy i kupiłem kilkanaście różnych, jak zawsze taka ilość okazała się dla nas za mała i Sylwia około południa ruszyła po dalsze zapasy.
W efekcie tych wszystkich zapasów i zakupów pączki mieliśmy na śniadanie, drugie śniadanie, obiad, podwieczorek i kolację. I zostały jeszcze na kolejny dzień. Totalne obżarstwo, kilka razy przekroczona norma kalorii, ale co tam. Tłusty czwartek raz do roku jest i nie da się inaczej, jak tylko pączkowo....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz