Już właściwie coroczną tradycją stało się nasze jeżdżenie zimą na wystawy zwierzaków rasowych. Rok temu zaliczyliśmy "kocią", w tym wybraliśmy się na "psią". Dodatkowymi atutami tej wyprawy jest nasza chęć do wzbogacenia naszej bandy o kolejnego rozrabiakę - taki mały pomysł, by Wirek miał towarzystwo, a my kolejnego psiaka. Więc od jakiegoś czasu rozglądamy się, myślimy i knujemy, oglądamy, podglądamy i staramy się wiedzieć "co w tych sprawach szczeka".
Jakiś czas temu Wirus miał kłopoty z żołądkiem i od "jego osobistej lekarki" dowiedzieliśmy się o wielkiej dwudniowej imprezie organizowanej tuż "za miedzą" - w Bydgoszczy. Oczywiście możliwa decyzja była tylko jedna - jedziemy, pooglądamy, pogłaszczemy, popatrzymy bestiom w ślepia i spędzimy ten dzień dobrze się bawiąc wśród naszych "czworonożnych przyjaciół".
Wczoraj nadszedł "ten dzień", wstaliśmy, wsunęliśmy jakieś śniadanko, zrobiliśmy kawę na drogę i ruszyliśmy, by być na miejscu nieco po dziesiątej. Przed wjazdem na parking "bydgoskiej Zawiszy" zostaliśmy zmuszeni do kosmicznej opłaty parkingowej (i normalnej za wstęp) i po zaparkowaniu naszego cytrusia można było ruszyć na obchód. Pierwsze sale i miejsca wystawowe zdecydowanie oddalone od pozostałych, lekki chaos organizacyjny i niestety brak dobrej informacji o tym "gdzie, co i jak". Jednak takie drobiazgi są mało ważne, liczą się psiaki i gdy tylko wypatrzyliśmy jakieś fajne "mordki" ja brałem się za pstrykanie, a Sosna stałym zwyczajem głaskała wszystkie, które można było.
Wystawców i psów całe chmary, ras może nie aż tak dużo, jednak należy pamiętać, że była to wystawa dwudniowa i na dokładkę wystawa nocna, więc bez sensu było spędzać wszystkie rożne, różniste psiska bylebyśmy tylko mogli nimi nacieszyć oczy. Było tyle ile chcieliśmy i były takie które uwielbiamy. Przy niektórych spędzaliśmy więcej czasu, przy innych staraliśmy się uważać, chociażby dlatego że były ogromne. Coś jak krzyżówka rottweilera z koniem. Oczywiście zdarzał się taki drobiazg jak szczeniak cziłały, czy psy "zabawki" jak yorki czy inne taki cudaczne przytulaki. Nas najbardziej interesowały mopsy i bullteriery i na takie psy udało nam się trafić.
Pobyliśmy, pogłaskaliśmy i nacieszyliśmy oczy psami tak fajnymi, że "ojej". Wiadomo już na pewno, że za jakiś czas będzie jeszcze jakiś w naszym domowym stadzie, jaki nie do końca wiemy, jednak fakt jest pewny. Przecież pies najlepszym przyjacielem człowieka jest :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz