Tytuł nieco przewrotny, jednak charakteryzujący chyba najlepiej problemy i pomysły towarzyszące chyba każdemu pilotowi w momencie zmiany skrzydła.
Wczoraj odbyłem prawie godzinną rozmowę telefoniczną z jednym ze znajomych pilotów, który stoi właśnie przed problemem zmiany sprzętu. Ta właśnie rozmowa sprowokowała poniższy wpis. Specjalnie użyłem słowa "problem" bo w "polandzie" to niezły kanał, stać przed dylematem "co wybrać". Nie wspominam tu o "świeżych pilotach", bo tacy to już w ogóle mają problem ogromny. Choć problem dotyczy właściwie każdego pilota "rekreacyjnego" z pewnym doświadczeniem, takiego który mniej więcej wie czego chce, umie i potrafi latać itd. Zawodnicy i "oblatywacze" chyba problemu takiego już nie mają. Przy ich nalocie i doświadczeniu zmiana skrzydła jest naturalnym, częstym procesem. Zaś wszyscy pozostali piloci "rekreacyjni" mają problem.
Trudno podjąć decyzję, bo nie na wszystkie skrzydła można wypróbować, nie na wszystkich polecieć, a podpierać się decyzjami kolegów, które nigdy nie będą obiektywne to już koszmar. To trochę jak z zakupem nowego samochodu, jednak na tyle utrudnione, że nie każdym można się przejechać, że nie do końca wiadomo jak tam silnik, hamulce i biegi.....
Wracając do tematu zmiany sprzętu - pierwsza rzecz którą trzeba zrobić to podjąć decyzję o zmianie i zgromadzić odpowiedni środki pieniężne - rozrzut cenowy jest dosyć znaczny i można kupić nowe skrzydło w cenie od 5-6 tysięcy do nawet kilkunastu za konstrukcję ze stajni Dudka.
Forsa i chęci to jednak dopiero początek, potem trzeba zdecydować jaki rozmiar danego glajta nas zadowala - czy chcemy być przeważeni, czy gdzieś w górze wagi, czy gdzieś tam w środku. Rzecz jasna każdy rozmiar będzie nieco inaczej latał. Gdy już mniej więcej wiemy czego oczekujemy, zaczyna się najgorszy chyba okres - wybór kilku konstrukcji, które bierzemy pod uwagę. Oczywiście w tym momencie dużą rolę odgrywają podpowiedzi kolegów i znajomych latających na różnych skrzydłach. Do tego kopalnia opinii jak np "grupa" plus opinie producentów w myśl których, każde ze skrzydeł jest najnowocześniejsze, najlepiej i najłatwiej wstaje w ciszy, pięknie lata, jest super bezpieczne i stabilne i w ogóle jest super cacy fajne. Każdy wtedy chyba jest zawsze skołowany i nie do końca wie czego chce. Kocioł konkretny.
Pilot chętny zmiany powoli dojrzewa i przychodzi w końcu taki dzień, kiedy pragnie pomacać, obejrzeć, zobaczyć, a nawet przelecieć się na skrzydłach, które bierze pod uwagę.
I w tym przypadku w Polsce panuje jakieś dziwactwo. Są producenci szyjący masę skrzydeł, jest całe stado dealerów poszczególnych marek, jednak jakoś tak ciężko jest przetestować w spokoju niektóre modele. Zwłaszcza zrobić to obiektywnie w dosyć krótkim okresie czasu, bo nie wszystko zawsze jest dostępne, nie wszystko można i w ogóle.
Od niedawna problem zdaje się znikać ze skrzydłami Dudka. Powstały dwa centra testowe w których można "dosiąść" większość konstrukcji tego producenta. Oczywiście trzeba spełnić kilka warunków, grunt, że można się przelecieć na Nukleonie czy innej Syntezie, do tego w różnych rozmiarach dostępnych na miejscu. Niektórzy dealerzy innych firm udostępniają skrzydła testowe za darmo "do domu", inni zaś zapraszają do siebie, nierzadko w jakiś odległy kąt polski w celu rozmowy i ew. oblatania konstrukcji, którą proponują. Niektóre konstrukcje jednak niestety kupuje się w ciemno, bo ani dealerzy nie udostępnią, ani producentowi najwyraźniej nie zależy na dobrej opinii i zadowolonych klientach.
Dzięki takim różnym problemom z przetestowaniem niektórych konstrukcji zdecydowany kupiec ma jeszcze jedną możliwość "próbowania" - to życzliwi koledzy gotowi pokazać, opowiedzieć i pożyczyć na chociaż jeden lot własnego glajta. I to potem widać wyraźnie w różnych regionach polski - całe stada latające na "jednym producencie" w zależności od tego, co akurat jest dostępne w okolicy.
Gdy chętny "delikwent" już wybrał, już zdecydował pozostało jedynie kupić wybrane skrzydło. I tu znowu kanał - okazuje się, że ceny są tak naprawdę uzależnione od dealera i warto trochę powisieć na telefonie, zadzwonić do kilku różnych osób i w końcu dowiedzieć się gdzie tak naprawdę opłaca się przelać te kilka dobrych tysięcy. Ważna jest też pora roku - jak wiadomo "poza sezonem", czyli jesień/zima jest szansa na niższa cenę, w sezonie oczywiście często się przepłaca. Do tego wszystkiego jeszcze trzeba wziąć pod uwagę "gratisy" tak mile widziane i okazuje się, że zakup skrzydła to całkiem stresująca sprawa i cała masa roboty, dylematów i pytań niekoniecznie związanych z lataniem.
Całe szczęście, że ja od ostatniego roku już nie mam takich dylematów i problemów. Udało się dosyć dobrze kupić Burana i choć kupiłem "go w ciemno" całkiem dobrze lata....Jednak myślenia, dylematów i zgryzot w momencie zakupu było całkiem sporo i współczuję tym, którzy dziś stoją przed podobnym problemem zakupu nowego glajta.
Tak już podsumowując fajnie się stało, że paragiełda zmieniła się w pararudniki - jeśli wierzyć organizatorom będzie można na miejscu zobaczyć kilka skrzydeł, pogadać z producentami i co nieco potestować. A to przecież jedno z fundamentalnych zadań, które pomogą przy dobrym zakupie. Niewątpliwie takie miejsce jest potrzebne.
I już na koniec poniżej podaję dwa linki do wspomnianych "centrów testowych" - wszystko można zobaczyć, polatać i co najważniejsze wszystko zrobić pod okiem profesjonalistów :
Centrum testowe DUDEK - Pińczów
Centrum testowe DUDEK - Warszawa
Cześć.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się że ja w swoim pyrkaniu miałem jakieś szczęście przy próbach skrzydeł bo:
- pierwszego glajta VOXa- 29 testowałem na kursie u MIetka i u niego kupiłem
- przy drugim, wykonałem jeden telefon do Piotra Dudka, zaproponowal mi Plusa i dał mi go na tydzień abym polatał. Jakoś mi nie leżało to skrzydełko, za bardzo było mułowate, bujające na boki i przy większym wietrze to stałem w powietrzu, moja solówka jakoś nie mogła sobie z dużym oporem Plusa poradzić. Zrezygnowałem z Plusa i poprosiłem Piotra Dudka o uszycie VOXa- 27 . Już wtedy nie szył VOXów i jedynie na moją prośbę uszył jeszcze jednego.
- przy trzecim było tak, Waldek kupił sobie Fusiona, zaczęliśmy wtedy latać przeloty i za często musiałem deptać speeda żeby za nim nadążyć. Lałem wtedy dużo paliwa i niestety kręgosłup coraz częściej mnie bolał. Wykonałem jeden telefon do Piotra Dudka i pożyczył mi swojego, prywatnego Nukleona 29 na próby. Po tygodniu latania pojechałem już tylko z pieniędzmi i udało mi się go przekonać że dla siebie uszyje Hadrona. I tak stałem się posiadaczem NUTKA. Oczywiście wcześniej testowałem kumpli różne skrzydełka ale Nukleon Piotra od razu przypadł mi do gustu.
Wydaje mi się że warto od razu rozmawiać z Piotrem a nie z jakimiś pośrednikami którzy albo nie maja danego skrzydełka albo nie dadzą przetestować na dłużej - tak aby polatać w różnych warunkach. Ja dzwoniłem do Piotra i nigdy nie spotkałem się z odmowa - dlatego na wstępie napisałem o "szczęściu" które w zasadzie chyba jest jakąś NORMALNOŚCIĄ i tak powinno być ZAWSZE. Pozdro