piątek, 27 lipca 2012

VARIO no.4 już jest....

   "Być, albo nie być", "Mieć, albo nie mieć", "Warto, abo nie warto" i inne podobne wyświechtane slogany poprzedzały ostatni zakup paralotniowy, jakiego dokonaliśmy. Kilka dni temu ogłoszono szumnie, że właśnie ukazał się nowy numer najmłodszego pisemka dla sympatyków latania tekstylnego. O magazynie Vario już była mowa na naszym blogu i nie ma sensu tego powielać. Od tamtych wpisów nieco zmieniło się moje nastawienie i przed "wyjściem" czwartego numeru nieco się zastanawiałem, czy aby na pewno chcę go kupić.
   Gazeta fajna, ładnie wydana, pisana z sensem i pomysłem na całość, jednak po przeczytaniu zalegająca w domu i robiąca za przysłowiową makulaturę. No bo przecież nie ma sensu czytanie w kółko tych samych artykułów, wpatrywanie się w zdjęcia widziane już kilka razy i gromadzenie "starej" prasy na półce. Najlepiej po przeczytaniu byłoby wyrzucić, jednak też szkoda, by tak fajne pisemko wylądowało w koszu. Kupić, przeczytać i nie do końca wiadomo co dalej.....
   Właśnie z powyższego powodu zastanawiałem się nad tym zakupem, bo jeśli szkoda wyrzucać, gromadzić też nie pasuje to czy jest sens kupować ? Czy potrzebne nam kolejne kolorowe pisemko które wyląduje na półce? Tak z grubsza myślałem po trzecim numerze i wiosennych porządkach w naszym domu.
  Jednak gdy ukazał się czwarty numer wiedzeni instynktem wyruszyliśmy do Bydgoszczy, by w miejscowym Empiku odnaleźć i zdobyć bez wątpienia najfajniejszy kolorowy magazyn ostatnich czasów. Celowo użyłem słowa "odnaleźć", bo to słowo najlepiej opisuje sposób lokalizacji "VARIO" w sklepach sieci Empik. Pracownicy tej firmy, nie wiedzieć czemu" umiejscawiają nasze paralotniowe pisemko gdzieś tam pomiędzy prasą dla kulturystów, wędkarzy albo innych działkowców.Czyli w miejscach zgoła dziwacznych, zupełnie odbiegających od tematu i związku z lataniem. No ale ich wybór, ich sklep więc niech kładą gdzie chcą, byleby mieli na stanie.
   Pojechaliśmy, kupiliśmy i najnowszy numer już jest nasz. Wątpliwości zniknęły, bo jak zawsze za kilkanaście złotych tradycyjnie dostaliśmy fajną treść, świetne zdjęcia, niezłe artykuły i trochę historii paralotniowej w pigułce. Vario no.4 przeczytaliśmy w jeden wieczór i już spoczęło tuż obok swoich wcześniejszych numerów. Niech się gromadzi gdzieś tam na przyszłość, może kiedyś komuś przyjdzie do głowy pomysł przypomnienia sobie, że nie tylko internetem człowiek żyje, że kolorowe magazyny  jednak też są fajne i że do pewnych treści czasami powinno się wracać. Bo po prostu warto.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz