Tak siedzę przy blogu i się zastanawiam co tam dziś nasmarować. Kilka dni nic nie było pisane i jakoś tak nie mam dziś "weny". Pewnikiem związane to jest z nadchodzącym poniedziałkiem i nieuchronnym powrotem do pracy. Nie chce mi się po prostu. A jak pomyślę, że nie dalej, jak dwa dni temu zostawiłem ten cały bajzel i mogłem wreszcie cieszyć się fajnym lataniem to już w ogóle jeszcze bardziej mi się nie chce.
Piątkowe popołudnie nadspodziewanie dobrze zadziałało pogodowo. Prognozy zapowiadały dosyć silny wiatr z tendencją do zanikania. Jakoś tak niespecjalnie w to zanikanie wierzyłem, jednak postanowiłem pojechać na Strużal, rozłożyć sprzęt i jak rzeczywiście będzie siadać wystartować i zobaczyć jak zadziała aura. Trochę taki spontaniczny wyskok z nadzieją, że warun dopisze. I dopisał konkretnie. Startowałem, gdy jeszcze wiało coś pomiędzy dwoma, a trzema metrami. Planów właściwie nie miałem, bo ten "wylot" tak jakoś niespodziewanie wyszedł. Spodziewałem się wiatru, a właściwie gdy po starcie poleciałem nad dom zaczęło dosyć mocno siadać. Wobec takich warunków postanowione zostało, że polatam dookoła Chełmży i zrobię taki szeroki oblot najbliższych okolic.
Z tego wszystkiego zapomniałem aparatu, jednak nasza nowa kamerka była na miejscu i można było w końcu skręcić trochę materiału, tak by w końcu starczyło na zmontowanie jakiegoś sensownego filmu. Tym razem w powietrzu przetestowałem nowe-stare miejsce. Filmowanie z kasku wyszło lepiej niż z miejsca "na zapasie", bo udało się dzięki temu wyeliminować drgania spowodowane pracą napędu. Właściwie przetestowałem także kilka innych rzeczy - włączanie i wyłączanie kamery ręką, zdejmowanie jej i przekładanie w inne miejsca i filmowanie z nieco innej perspektywy. Drift HD170 Stealth daje świetne możliwości pod tym względem, można dużo zrobić w powietrzu i niewątpliwie z tych wszystkich kamer branych kiedyś pod uwagę stanowi najlepszy wybór. Jestem strasznie zadowolony z tego sprzętu, bogatych możliwości i tego jak się toto sprawuje.Jedyny mankament jaki nam się objawił, to wysoka jakość filmów i ich format. Drift nagrywa w formacie MOV i niestety nie każdy program sobie z tym radzi. Do tego okazało się, że nasze komputery ledwie sobie radzą z grafiką i ledwie zipią. Trudno, taka jest cena jakości i dopóki nie stanie w domu szybsza maszyna filmy naszej produkcji będą nieco rzadsze. Co nie zmienia faktu, że już nad czymś nie pracujemy.....
Wracając do piątkowego lotu - im dłużej byłem w powietrzu, tym warunki były coraz lepsze. Długo nie było takiej pogody. Wiatr zanikł właściwie zupełnie, było idealne "masełko" i totalny spokój. Wobec tego latanie było całkowicie bezproblemowe i tak mocno luzackie, że już bardziej nie mogło być.
Obleciałem Chełmżę od zachodu i południa "szlakiem wiatraków" - czyli Głuchowo i Brąchnówko, potem lot po "przeciwnej stronie" czyli północna strona miasta całe jezioro dookoła.
W sumie polatałem prawie dwie godziny i ten lot był tak wysoce lajtowy, jak tylko można. Warunki jakich dawno nie było i które aż zaskoczyły takim ideałem. Poskładałem się i wróciłem do domu. Przeszczęśliwy, wypoczęty z przysłowiowymi bolącymi łapkami.
W sobotę zepsuła się pogoda i burze na zmianę z deszczem skutecznie nas uziemiły. Sosna dalej ma nogę w gipsie i prócz zakupów nigdzie dalej się nie ruszamy. W najbliższych dniach lekarze zdejmą tą gipsową kulę u nogi i w końcu będziemy bardziej mobilni. Taki gips dosyć nieporęczny jest i trzeba sobie przyznać dosyć nas ogranicza. A najbliższe tygodnie kuszą różnymi takimi okazjami do wyjazdów. Możliwości jest sporo i właściwie każdy weekend można spędzić na innym lotnisku uczestnicząc w większych lub mniejszych imprezach. Dziś dostaliśmy zaproszenie do Cielimowa w okolicy Gniezna, gdzie 12 maja miejscowe Gnieźnieńskie Stowarzyszenie Sportów Lotniczych im L.Szajdy organizuje imprezę paralotniową, tydzień później w Toruniu odbędą się Toruńskie Lotnicze Targi Edukacji i Pracy , a w następny weekend tak przez nas wyczekiwany piknik w Wałyczyku. Właściwie każdy majowy weekend coś oferuje i jedynym problemem, który trzeba będzie przeskoczyć to praca i pogoda.
Najważniejsze jednak, że gips zniknie z naszego życia, że noga coraz lepiej i że wreszcie będę mógł moją ukochaną Sosnę zabrać w siną dal, hen gdzie nas wzrok poniesie.
Dzisiejszy dzionek także pogodowo jest do kitu, wobec czego udało się nadrobić nieco zaległości filmowych i deserowych. Co niektóre filmy okazały się wybitne, jednak są niczym wobec babeczek, które zrobiła moja lepsza połówka. Czysta klasa deserowa :) I to jedynie osładza mi ostatni dzień przed jutrzejszą wyprawą do Bydgoszczy. Cholerna praca, cholerny poniedziałek i cholerne zastępstwa..Ech nie lubię takich dni...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz