poniedziałek, 23 maja 2011

niedzielny ciag dalszy....

   Ufff. Nalatałem się wczoraj i w końcu odkułem za te tygodnie na ziemi. Poranek zadziałał w Chełmży, potem trochę leniuchowania w domu i po piętnastej wyprawa do Grubna. Byłem tam umówiony z Rafałem na wspólne popołudniowo wieczorne latanie. Atrakcyjne bardzo z kilku powodów. Raz, że z Rafałem lubię latać i za każdym razem jest fajnie. Dwa, że z chełmińskiego rynku miały wystartować balony i zaplanowaliśmy sobie, że koło nich polatamy. Trzy, że nad Chełmno miało dolecieć jeszcze kilku PPGantów, więc nadarzyła się okazja do pohałasowania "w stadzie".
   Na łące byłem przed czwartą, dmuchało w porywach do 6 metrów więc miałem sporo czasu, by poprzyglądać się solówce, nieco ją dopieścić i "dojrzeć" do lotu. Trochę się stresowałem i jakoś taki nerwowy byłem. Odpaliłem napęd i od razu jakoś tak wyczułem, że nie chodzi prawidłowo. Coś tak dziwnie szarpał i drgał. Pierwsze podejrzenie padło na poranne wzbogacanie mieszanki. Trochę go doregulowałem i gdy już w miarę równo chodził wpadła mi w oko jedna śruba mocująca śmigło - była lekko odkręcona. Nie mam pojęcia jak mogła się na tyle wykręcić - ogromne szczęście, ze wpadła w oko i nauka na przyszłość, by wszystko sprawdzać dziesięć razy - zwłaszcza gdy się coś tam przerabiało. Pozostałe śruby również były poluzowane - pewnie ta jedna popuściła, a potem zadziałał efekt domina. Szczęście jak cholera. Gdy podokręcałem wszystko chodziło już równiutko. Po godzince przyjechał Rafał, poczekaliśmy razem kolejną godzinkę i wreszcie z radia zaczęły wydobywać się trzaski i głosy kolegów, którzy ruszyli już w powietrze. "Ekipa" z Bydgoszczy wystartowała ze Świecia i leciała już w stronę Chełmna. Chwilkę jeszcze z Rafałem pomarudziliśmy na ziemi i w końcu wyszpeiliśmy się do startu. Wiatr taki dosyć dosyć. 3-4 metry pozwoliły ładnie wystartować i po chwili zaczęliśmy nabierając wysokość dołączać do "stada".
   Z "grupą" spotkaliśmy się mniej więcej nad chełmińską starówką i już po chwili kręciliśmy się w kilku po niebie. Pokrążyliśmy wokoło, popstrykaliśmy sobie trochę zdjęć, pomachaliśmy i po kilku minutach rozlecieliśmy się każdy w swoją stronę.





    Balony jakoś nie wystartowały, wiec plan na latanie wykonany został połowicznie. Ale nie ma co - tylko ktoś mocno zdeterminowany planowałby w takich warunkach start balonem pośród kilkupiętrowych kamienic, zwłaszcza przy takim wiaterku. Oni zostali na ziemi, my polataliśmy i to jest najważniejsze. Rafał kręcił jeszcze nad starówką, koledzy z Bydgoszczy odlecieli w stronę Świecia, a ja postanowiłem wracać nad Grubno. Od południa szła duża, brzydka chmura i mówiąc szczerze wolałem, by mnie nie zaskoczyła. Dodatkowo trochę obawiałem się stanu śrub mocujących śmigło, więc najrozsądniej było wrócić nad łąkę i nie ryzykować bez sensu.


   Nad Grubno leciało się całkiem fajnie. Odpuściłem trochę trymery i glajt bardzo ładnie wgryzał się w powietrze. Zaczyna podobać mi się to skrzydełko. Trochę silniej wiało, więc podszedłem do lądowania na większej, równej łące tuż obok miejsca z którego startowaliśmy. Lepiej mieć za dużo miejsca, niż przesadzić i wylądować w krzakach. Lądowanie bez żadnych kłopotów, z lekkim podbiegnieciem i lekkim zaskoczeniem. Po lądowaniu Action jeszcze stał nad głową, jakby wyczekując i po cichu szepcąc "wystartuj jeszcze, polatamy co ?". Jednak jak dla mnie atrakcji tego dnia wystarczyło. Złożyłem skrzydełko, wziąłem napęd i powędrowałem do samochodu. Gdy tam dotarłem, zacząłem sprawdzać napęd - jak wytrzymał ten czterdziestokilku minutowy lot? Okazało się, że wszystko w porządku. Ani jedna śruba nie popuściła, świeca także miała dosyć ładny kolor, więc wszystko gra i buczy. Chwilkę potem wylądował Rafał, trochę pogadaliśmy, poskładał skrzydło, zostawił napęd u "sąsiadów" i podrzuciłem go do domu. A potem prościutko do Sosny, za którą już się mocno stęskniłem. Jak na złość na jedynce ruch jak na jakimś odpuście. Wlokłem się jak cholera, ale wreszcie dotarłem. Rozpakowałem sprzęt, wyspacerowałem Wirusa, a potem nie mieliśmy w domu prądu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz