sobota, 2 października 2010

planowanie i te inne....sprawy

   Taki początkowo październikowy poranek skłonił do napisania, co tam się ostatnio działo....
   Zaniedbujemy trochę tego bloga - nie wiem, czy to jesień, czy ogólne zmęczenie materiału, czy jeszcze jakieś inne powody takiego stanu istnieją....Fakt jest taki, że się zaniedbaliśmy i mam pomysł by to nadrabiać....

   Latania ostatnio jak na lekarstwo....bardzo niewiele dni, kiedy "cokolwiek" można zrobić....Przyszła jesień...w najgorszej możliwej odmianie - zimna; wilgotna; deszczowa; ciemna; szara....wstrętna bardzo.....Oczy co chwilę sprawdzają prognozy w nadziei, że może jutro, może pojutrze przyjdzie znowu taka pora w której liście naprawdę nabiorą przyjemnych jesiennych kolorów, w którym wreszcie zacznie pachnieć "jesienią" i w które będzie się tak fajnie latało jak kilka dni temu.....Niby wczoraj można było pójść w powietrze....niby wiatr słaby z tendencja do zanikania....ale....
Ale łąki mokre (wręcz ze stojącą wodą); wilgotno wszędzie, dojmująco zimno i po prostu tak, że robi się bleee.....Uważam, że powinno się latać tylko w takie dni kiedy w 100% wszystko "gra"....nie tak jak w ten wczorajszy dzień...Bo wczoraj tak jakoś jednak "nielataniowo" było.......Nawet Wirus jakiś taki przygaszony......Do tego kilka spraw "popołudniowych" które trzeba było załatwić sprawiło,że odpuściłem....nie lubię takich szarych dni i szarych jesieni.....normalnie nie znoszę......
   Wieczór spędziliśmy w Toruniu sprawiając sobie nawzajem frajdę z inwestowania w polską gospodarkę....I było super
   Jesień trwa....szara, brzydka i nieciekawa......Ja nadal bez jakiejś normalnej uczciwej w miarę płatnej pracy - niby na bezrobociu nie jest źle; niby człowiek ma więcej czasu na latanie jednak ta jesień jakoś tak hamuje wszelką życiową energię......trzeba się otrząsnąć i zacząć ostro działać....
   Plan na dziś to koszenie "lisewskiego" trawnika, zagarnięcie tamtejszych liści i wszelkiej innej maści roboty ogrodowo działkowe.....I mam nadzieję, że nas to wymęczy, wypoci i da takiego konkretnego kopa.....Bo najlepiej się wypoczywa działając.....

   Zaś co do planów, o których mowa w tytule to są one proste :
- zaczarować pogodę by stała się wreszcie normalna (czyli standardowo słońce, słaby lub bardzo słaby ciepły wiaterek, długie zachody słońca itd....)
- zacząć gdzieś normalnie zarabiać by starczyło na latanie i normalne życie
- zainwestować wreszcie w jakiś normalny samochód, do którego zmieści się sprzęt, my i Wirus....tak żeby każdemu było wygodnie  ; kupić w końcu jakieś przyzwoite skrzydełko z profilem samostatecznym i dorzucić w napęd kilka koni więcej (czyli "kajanizacja" i te inne przeróbki naszej Solówki)...
p.s. no i jakiś aparat fajny dla mnie - to pisałam ja, Sosna ;)
- latać ile wlezie, ale bez wariactwa (w stylu ja nie polecę??, oczywiście że polecę) ; polatać z Darkiem Głazikiem; poszkolić się na Ultralighty; odnaleźć i umówić jakąś wielką, nie ograniczoną drzewami i drutami,  suchą łąkę w naszych okolicach ("duży strużal" słabo dostępny; "mały strużal" często podmokły....)
- żyć jak do tej pory - pomimo jesieni i spadku aktywności żyć aktywnie korzystając z wszelkich dobrodziejstw jakie mamy w ręku (w postaci samochodu, w miarę wolnego czasu i chęci do podróżowania dalszego i bliższego).....
- nie dać się tej cholernej jesieni, pokazać jej środkowy palec i tyle......Choć jak  pomyślę poważniej to chyba najlepszym wyjściem jest "sposób uriuka"....- wynieść się do cieplejszych krajów i tam z dala od tego polskiego bajzlu żyć po prostu normalnie....czyli latać, cieszyć się sobą i się nie martwić niczym....

Tyle z planów, które "na szybko" wpadły w głowę....jak znowu coś "zaiskrzy" będziemy kontynuować...Póki co idę na kawę........

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz