środa, 20 października 2010

niedzielna wtopa.......

Oj ta niedziela dała popalić.......
   Był plan na latanie popołudniowe, jednak gdy wyszedłem rano z psem zaświtała myśl o lataniu także rano....Pogoda jak marzenie - bez wiatru, piękne słoneczko, prognozy mówiące o dobrych warunkach przez cały dzień więc myśl ta miała gdzie się zagnieździć. Szybka burza mózgów i po drobnych przygotowaniach zacząłem znosić sprzęt. W końcu wszystko poznosiłem, potem się odpowiednio poubierałem, bo jednak czuć już jesienne temperatury......I byłem gotowy......
   Odpaliłem samochód, zacząłem go rozgrzewać, odszroniłem szyby przełączyłem się na "gaz" i dupa....pokręcił chwilkę i zgasł cholernik......Próba kolejnego uruchomienia spełzła na niepowodzeniu, tak samo kolejna. Kręcił rozrusznikiem, ale ni cholery nie chciał zaskoczyć. Po tych dwóch próbach odczekałem dobre 10 minut by siebie i jego uspokoić. Znowu się nie udało. Po tej próbie akumulator pokazał, że z niego to uparty skur.... nie chcący współpracować w takich warunkach. Wziął się i rozładował cholernik. Cóż....przed oczami wizja nie latania z powodu awarii naziemnej....szkoda by było takiego dnia i w ogóle jakieś złe myśli.....
   Jednak był promyk nadziei - jedna z sąsiadek udzieliła wsparcia w postaci akumulatora z własnego pojazdu, jednak 15 minutowe ładowanie escorta nic nie dało....zaciął się i nie chciał........W końcu skończyłem wierzyć, że się uda coś z tym zrobić.....na dodatek auto mieliśmy postawione w samym dole parkingu więc nawet "na pych" też nie wchodziło w grę.......
   Wróciłem do domu z nosem na kwintę i świadomością, że taki piękny warun przechodzi koło nosa, że niedziela jest dla nas dostępna "jedynie z ziemi", że z tak banalnego powodu nie będzie latania....Najgorsze było to, ze w poniedziałek też pogoda miała być dobra....wiec przez tego blaszanego skurczybyka przejdą nam najprawdopodobniej całe dwa lotne dni....Być może ostatnie takie ładne, dobre, w miarę ciepłe dni tej jesieni....cholerna blaszana puszka.....
   Tak patrząc z boku to ostatni tydzień jest na remis - latałem tydzień temu w niedzielę zupełnie niespodziewanie, w środę wygrała pogoda; w piątek znowu się udało (i to dwa loty), kolejna niedziela odpadła z powodu fury.......Więc chyba nie jest aż tak źle, jednak szkoda latania które było tak blisko......Niby na lataniu świat się nie kończy, ale jednak trochę żal.....mówi się trudno.....po prostu czas wymienić ten samochód na coś młodszego, większego i fajniejszego.....bo ostatnio coś za dużo tracimy na niego nerwów, pieniędzy i latania......

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz