Wczorajsze prognozy były dobre i raczej nic na niebie nie zwiastowało jakiegoś pogodowego bałaganu. Po przyjeździe na łąkę i złożeniu napędu nawet nie wypakowałem Burana z wora. Od strony Torunia zaczęły nachodzić grube, ciemne ciężkie chmury i z ich powodu trzeba było czekać. Czekałem tak dobrą godzinę i właściwie cały czas się pogarszało. Chmury ciemniały, a ostry szkwalisty wiatr nie zostawił wyboru.
Wiadomo było, że z latania nici - gdy wracałem do domu grube ciężkie krople letniego deszczu bębniły po aucie, jakby chciały na swój sposób odbębnić zwycięstwo przyrody.Popadało i pogoniło z łąki tylko lokalnie - jak się później okazało zaledwie 30 kilometrów dalej znajomi polatali ile wlezie. Pogoda ma u mnie w związku z tym krechę, minusa i w ogóle jestem obrażony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz