poniedziałek, 2 sierpnia 2010

PPG czyli wreszcie w domu

Po powrocie chciało się latać....oj chciało.
Niedziela zaoferowała ładne popołudnie ze słaby wiatrem z tendencją do mocnego zaniku. Zapakowaliśmy się i wyruszyliśmy na objazd "naszych łąk" na Strużalu. Mniejsza niestety zarosła, większa wyglądała lepiej, ale nie szło na nią wjechać........Szybka decyzja, wypakowaliśmy się; poskładaliśmy napęd i na piechotę wszystko przenieśliśmy. Start od pierwszego razu zaowocował lotem, w którym obleciałem całe jezioro, pomijałem się kilka razy z sąsiadami (motolotnie), polatałem na "niskiej" nad Sosną i pokręciłem się po okolicach, w których nie byliśmy od dłuższego czasu. Potem lądowanie, przenoszenie, pakowanie i do chaty.
Podsumowując -  półtorej godziny trwający lot pozwolił poczuć się "jak w domu" po ostatnich tygodniach, w których niestety brakowało tego pierdzenia za plecami......

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz