niedziela, 22 sierpnia 2010

W roli głównej ultralight

Był gorący sierpniowy poranek, jakaś niedziela, czy coś....Od kilku dni słyszałam ciągłe gderanie Borysa, że chce w powietrze, ale pogoda nie taka, albo jakieś inne plany......Ciągle gadał tez o jakiejś niespodziance, która miała mnie spotkać właśnie w tę niedzielę. Więc od kilku dni zastanawiałam się co to takiego może być. W sumie, to wiedziałam, że może dotyczyć to latania, a jak mi już Borys dzisiaj rano powiedział, że powinnam ubrać długie spodnie, bo może mi być zimno, to byłam tego pewna, że chodzi o latanie.
Po niedzielnym śniadanku, wpakowaliśmy się w auto i ruszyliśmy do Torunia na lotnisko Aeroklubu Pomorskiego . Kiedy tam dotarliśmy czekał już na Nas sympatyczny pan Darek - pilot, który miał mnie zabrać w powietrze. Pozostawało tylko pytanie czym mnie zabierze w powietrze. Po kilku krokach mym oczom ukazała się konstrukcja o wdzięcznej nazwie SKYRANGER - ultralekki samolocik dla dwóch osób.
SkyRanger
 Po dokładnych oględzinach, zajrzeniu tu i tam, dotknięciu każdej rurki, śrubki, oponki i zrobieniu masy zdjęć zapięliśmy pasy, założyliśmy słuchawki, zamknęliśmy drzwi i pilot Darek odpalił silnik. Niestety Borys został na ziemi.....mógł tylko patrzeć jak odlatujemy gdzieś daleko....  :)



Lekko odbiliśmy się od ziemi i równo kręcące się śmigło wyciągało Nas coraz wyżej. Po otrzymaniu zgody z wieży zrobiliśmy jeszcze krąg nad Borysem i pomachaliśmy mu efektownie skrzydłami. Mówi, że mu się podobało :) Najpierw moim oczom ukazała się panorama Torunia, potem las, Sharpy i te inne, aby potem dłużej pokrążyć nad Chełmżą.

Nad Toruniem



Chełmża i Nasze niebo

Pokrążyliśmy nad Chełmżą, polataliśmy nad Strużalem, podziwialiśmy widoki jeziora i przyrody. Nie zabrakło również rundki wokół domu, potem lot nad miastem, jeszcze jedna rundka nad domkiem i skierowaliśmy się w kierunku Lisewa. Okazało się bowiem, że tak samo jak ja Darek również pochodzi z Lisewa.

Lisewo
Nasz domek



















Po zrobieniu kółka nad Liswem przyszedł czas na powrót do Borysa. W drodze powrotnej polecieliśmy jeszcze nad Kuczwały, gdzie też się działo - sąsiedzi z Mikrolotu właśnie lądowali na macierzystym lądowisku.

Mikrolot
W drodze powrotnej poczułam się jednak jakoś nieswojo ale dzielnie wytrzymałam do lądowania. Przez to, że wysiadłam blada jak ściana nie mogłam oddać na gorąco wrażeń i emocji, a było ich sporo. Po pierwsze fantastyczny prezent, świetne widoki i super lot. Pilot okazał się wielkim pasjonatem latania i to było widać! Na pewno warto polecić Darka i będziemy zachęcać każdego, kto będzie chciał doznać podniebnej przygody, aby skorzystał z usług właśnie tego pilota.
A Borysowi należy się tysiąc milionów buziaków za kolejną fantastyczną przygodę. To był naprawdę świetny lot!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz