środa, 11 stycznia 2012

rewolucja...?

   Jakoś tak od kilku dni nic tu nie pisaliśmy. Jakoś tak nie było chęci i jakoś się nie kleił się w głowie żaden pomysł na sensowny wpis - taki, by wszystko miało ręce i nogi i by czytając go za jakiś czas, nie trzeba było się wstydzić bzdur i banialuk. Tak było do dziś, gdy postanowiłem coś tu skrobnąć, by nasz blog istniał, trwał i by nie zalegał zimowym kurzem.
   Pogoda cały czas do kitu. Zima jest jesienna i nic tego na razie nie zmienia. Cały czas mgliście, wilgotno i deszczowo co wybitnie nie sprzyja jakiemukolwiek lataniu napędowemu. Jest szaro, brudno i nieciekawie. Napęd się kurzy, "burek" się kisi i my właściwie też. Wstawać się nie chce rano konkretnie, do roboty chodzić jeszcze bardziej i jest tak "blee i fee" z aurą. Najlepiej byłoby przespać wszystko i obudzić się z pierwszymi powiewami wiosny. Ciepłej, słonecznej i sprzyjającej lataniu. Tymczasem odbywa się szarobura zimowa pogodowa rewolucja. Zamiast śniegu i mrozu zdarzają się zawrotne temperatury 10 stopni i dni pełne mgły i mżawki. Chociaż, jakby spojrzeć obiektywnie, to wczorajszy poranek zaszczycił nas piękną, białą, śnieżną kołderką i już się wydawało, że wreszcie będzie zimowo, już śnieg skrzypiał pod butami, już gęba mi się śmiała o poranku na spacerze z Wirkiem, by po kilku godzinach wszystko wróciło do normy, jaką są tej zimy wyższe temperatury, deszcze i niskie, przytłaczające wszystko chmury. Nędza pogodowa rulez.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz