środa, 8 września 2010

jarmarcznie czyli Śliwkowa Niedziela

Ostatniej niedzieli wybraliśmy się do miejscowości Strzelce Dolne, w której odbywała się tegoroczna 10 już edycja Święta Śliwki.....Wyjazd w miejsce szczególne nad którym rok temu szalałem w jednym ze swoich pierwszych samodzielnych napędowych lotów, w miejsce w którego bezpośrednim sąsiedztwie (górka w Jarużynie położona bardzo bliziutko) na której, i ja, i Sosna zaczynaliśmy zabawę z paralotniarstwem......Więc "strzelce" i święto śliwki szczególne jest i basta....ale konkretniej....
Z domu wyruszyliśmy przed południem malowniczą trasą przez Złąwieś Wielką, Bydgoszcz i Fordon, by po niecałej godzince dotrzeć na miejsce. Oczywiście w Fordonie wpadliśmy w koszmarną dziurę, po której aż zębami zadzwoniliśmy...cóż takie polskie drogowe realia......
Impreza zlokalizowana była tuż przy drodze na równych dużych "placach", które pierwotnie były boiskiem i polami. Zjechaliśmy na jeden z kilku ogromnych parkingów, na których było jeszcze niewiele samochodów. Ładnie zgrabnie zaparkowaliśmy i wyruszyliśmy na obchód. Nie powiem - podchodziliśmy sceptycznie po wcześniejszych doświadczeniach z Festiwalem Smaku i jarmarkiem w Bydgoszczy
Sceptycyzm sceptycyzmem ale od samego początku nam się mordki zaczęły uśmiechać....Było po prostu dobrze, tak jak powinno być. Stragany ustawione w jakimś porządku - chodziliśmy od jednego do drugiego i przy każdym kolejnym witano nas miło, grzecznie, towar który oferowano był schludnie ładnie zapakowany, ustawiony tak jak powinno to w naszym wyobrażeniu wyglądać...Ludzie byli mili, uśmiechnięci i zadowoleni chyba ze wszystkiego. Wszędzie wszystkiego można było spróbować i powidła które tam zajadaliśmy były po prostu wyborne. Od lekko przypalonych po śliwkowe z domieszkami jabłek i innych owoców, cukrowanych i niecukrowanych - chyba wszystkie możliwe odmiany.....Do tego masa miodów, kilka straganów "mięsnych" z ciekawostką jak wędliny i kiełbasy ze strusia (całkiem smaczne)....Były ciekawostki inne takie jak mobilna piekarnia, która na miejscu wprost z samochodu piekła i sprzedawała chleb czy jakieś żywe zwierzaki....Oczywiście były ciasta, ciastka i inne słodkości związane ze śliwkami :)) Pyyyyszota :) Pokręciliśmy się trochę chłonąc wszystko co dano nam do smakowania, oglądając wszystko, co było do oglądania, kupując to co nam się spodobało i po prostu będąc w miejscu które 'zadziałało" tak jak powinno.....
Wszystko było poustawiane równo , przestrzennie i w sposób jaki w ogóle nas nie męczył, tłum który tam przemykał był ładnie rozrzucony i nie było takiego bajzlu jak w Grucznie....Po prostu ktoś zorganizował świetną imprezę, która sprawiła, że Strzelce Dolne mają u nas jeszcze jeden "plus" i że nadal chcemy wracać w tamte rewiry :)
Gdy już zapadła decyzja o powrocie wyruszyliśmy na parking - samochodów już było całkiem sporo (pojawili się parkingowi, którzy sprawnie i w sposób IDEALNY rozładowywali ew. korki), bez kłopotu odnaleźliśmy naszego escorta i sprawnie wyruszyliśmy w dalszą drogę.
Nie wiedzieliśmy gdzie chcemy jeszcze pojechać - po naradzie rodzinnej wybór padł na Koronowo i Zalew.......I właściwie już było średnio - droga "do" to niestety polska klasy B (dziurawa, wąska, bez drogowskazów - taki nasz regionalny standard).....Zalew śliczny; port jachtowy śliczny jednak widać było brak porządnego gospodarza....woda, żaglówki niby ładnie pięknie ale jakoś tak syfnie, brudno........Popstrykaliśmy trochę zdjęć i wróciliśmy do domu.......Sosna po drodze nie wytrzymała i zaczęła zajadać powidła śliwkowe :)
Znak to ze wypad udany ; powidła pyszne a moja dziewczyna cudowna :):)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz