piątek, 21 maja 2010

no i pogłaskane

No i pogłaskane....
pieszczenie gładzenie niewiele dało....
ale czy na pewno ?

        Pojechaliśmy obejrzeć miejsca z których zazwyczaj latamy i niestety kilkudniowa deszczowa aura nie pozwoliła na zaplanowanie w miarę dobrego startowania......Łąki nad Wisłą w okolicy Chełmna podmokłe, wał nasiąknięty wodą.....łąka w Grubnie też odpadła - trawa po kolana cała w kropelkach wody...malowniczych...pięknych ale jednak niewskazanych...do tego kierunek wiatru który też nie sprzyja....
Ech.....
No ale nie ma tego złego.......czasami lepiej jest odpuścić niż potem żałować że się człowiek namacha...natrudzi...wystraszy a polata zaledwie chwilkę.....W każdym razie dzień się nie skończył i trzeba było działać dalej nad tym popołudniem....

Wybór padł na inny środek poruszanie się w przestrzeni...Sosna trochę jeszcze zadbała o techniczne sprawy....



             Dosiedliśmy tych wspaniałych holenderskich "kóz" i chajda machać pedałami.....Kierunek STRUŻAL - czyli malowniczy półwysep wrzynający się ślicznie w jezioro chełmżyńskie......Pogoda wspaniała....Rowery radośnie kręciły kołami a nasze roześmiane mordki chłonęly to co było dookoła.....rzepakowe pola przetykane jakimiś innymi krzaczorami.....domy...krowy...słowem sielanka......Idealne popołudnie.....




                   Jeszcze idealniej się zrobiło gdy naszym oczom ukazała się cuuudna piękna łąka ....zarośnięta nieco ale za to bez żadnych domów...drzew...czy linii z prądem dookoła.....przygodne dziecko nie było w stanie podać właściciela...okoliczni mieszkańcy też właściwie nie wiedzieli czyja...ponoc jakiejś agencji..ponoc kogoś z Bydgoszczy.....W końcu się udało.....jeden z "lokalersów" nas skonfrontował z kierowcą cieżarówki którry okazał się dziadkiem owego malca z którym rozmowa była jako pierwszym......Udało się zdobyć numer do właściciela działki/łąki :) :) :) Wszystko czego trzeba mieliśmy....Humory świetne..pogodę świetną..numer świeży..i ogromną wiarę w to że wreszcie się udało zdobyć łąkę w pobliżu domu zdatną do naszych celów.....do latania...piknikowania.....filmowania i co tam nam jeszcze wpadnie do głowy.........
Tymczasem wieczór trwał i dalej śmigać :)


     I tak jechaliśmy...jechaliśmy....słonce powoli zachodziło....komarów stada zrywały się co chwile do ataków na nas......kolejny udany dzień minął i wieczór nadszedł spokojny....z nadziejami....uśmiechami....chichotami ......



A w nocy padał deszcz...właściwie lało.......

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz