środa, 19 maja 2010

niedziela na wyjeździe ;)

      Mówi się że spontaniczne imprezy są najlepsze....tym razem też tak było...wyruszyliśmy w rodzinną podróż potrenować moją nogę we wciskaniu gazu a Wirusa w spaniu na tylnym siedzeniu.....Wyjazd mający na celu sprawić niespodziankę pewnej Pani - miała kilka dni wcześniej szczególny jeden taki dzień i jakoś tak życzenia składać przez telefon to dla nas za mało było.....Pojechaliśmy z ciastem (pyyyycha tort)....kwiatami i dobrym słowem......Trafił sie dodatkowo miniaturowy SEMITA (czytaj Żyd) który służył będzie zapewne jako taki drobny, acz miły akcent przynoszący szczęście.....Po drodze oczywiście podziwianie miejsc magicznych
....dojechaliśmy....zaniespodziankowaliśmy.....załapaliśmy się na obiad który w swojej obfitości smakował wyśmienicie....posiedzieliśmy...pobyliśmy...ponapawaliśmy się rodzinną atmosferą domu i bliskich.......No i w drogę powrotną.....trochę się poszwendaliśmy tu i tam (m.in. Kórnik i okoliczne wioski) a potem prooościutko do domu......i gdy już byliśmy w łóżku nastąpiło odprężenie...spłynęła błoga świadomość że dzien był świetny ....że było fajnie i że tak właśnie powinno spędzać się co niektóre dni.....beztrosko  realizując jakieś takie pomysły...na pozór szalone ale jednak cholernie wartościowe......Bo tak chyba najlepiej....Spełniać swoje pomysły nie patrząc na to co myślą inni....spełniać siebie robiąc coś razem......tworzyć swoją historię i wytwarzać wspomnienia....:)...

tyle........

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz