czwartek, 24 października 2013

poziom szkolenia w Polsce...

   Od dawna wiadomo jak jest. Jest różnie i chyba niezbyt kolorowo. Od bylejakości po sensownych starających się instruktorów. Zdarzają się wybitni zdolni nauczyć największego debila i tacy, którzy człowieka z wymiernym talentem szybko sprowadzą do jazdy na wózku inwalidzkim. Kursanci też się trafiają różni i różniści. Tacy chcący się czegoś nauczyć i tacy sądzący, że instruktor w kilka dni zrobi z nich orłów przestworzy. Wiadomo, że nie każdy jest doskonały, ale rolą instruktora tu sprowadzić delikwenta na ziemię, nauczyć dobrze podstaw na dobrym sprzęcie i sprawić by taki przysłowiowy "Kowalski" był dobrze kształtowany jako młody pilot. Sporo dziegciu do tego całego kotła wymieszanych osobowości i pomysłów na życie dodaje dziwaczne sformalizowanie niektórych spraw i częste towarzystwa wzajemnej adoracji nie pozwalające powiedzieć otwarcie o istniejących problemach, a tym bardziej zmierzające do ich załatwienia. 
   W efekcie mamy w Polsce totalny bajzel, maksymalnie dziurawe przepisy i zasady szkolenia, egzaminy często podobne farsie i całe tabuny adeptów latania mogących latać samodzielnie, jednak nie mających zupełnie umiejętności prawidłowego startu, że o zachowaniu w powietrzu , czy lądowaniu nawet nie wspomnę.
   Tu zdarza się, że standardem jest szkolenie kursantów "po łepkach", na starym wysłużonym sprzęcie, bez podstaw takich jak radio czy spadochron zapasowy, na uprzężach powiązanych sznurkami i połatanych ile wlezie. Na takich kursach można zapomnieć o wiedzy teoretycznej - kursant i tak jest szczęśliwy, że zrobił kilka zlotów, a egzamin ostateczni zdał, więc umie i się zna.
   O egzaminach też można napisać książkę - zdarzają się egzaminy gdzie prócz standardowego, od lat tego samego testu egzaminowani kursanci nawet nie muszą wyciągać glajtów z wora. Do tego częsta zrzutka przy egzaminie na "egzaminatora", jakieś drobne 20/50 pln od łepka za fatygę i łaskę przeegzaminowania stada ledwie coś potrafiących młodziaków i mamy prawdziwy obraz naszej paralotniowej rzeczywistości w szkoleniach.
   Mogłoby się wydawać, że jest maksymalnie tragicznie, jednak tak nie jest. Powyższe przykłady nie należą do większości, jednak niepokojące jest to, że w ogóle mają miejsce. Niepokoi także to, że tak naprawdę wielu ludzi o tym wie i nic z tym nie robią. Zwyczajowo macha się ręką, bo ten jest kolega, tamten znajomy, a jeszcze inny szkoli od 10 lat i nikt nie będzie robił mu "koło pióra". Kursanci też siedzą cicho, bo przecież wchodzą dopiero w ten skomplikowany świat pilotów i często nawet nie mają pojęcia, jak niektóre rzeczy powinny wyglądać, jak ktoś cwańszy wydymał ich portfel kasując za odwalone po łepkach szkolenie.
   Co jakiś czas powraca dyskusja o poziomie szkolenia. Jest Stowarzyszenie Instruktorów Lotniowych i Paralotniowych, któremu "z zasady" powinno zależeć na odpowiednio wysokim poziomie szkolenia/egzaminowania, jest cała zgraja ludzi, którym zależy, by każdy z zaczynających szkolenie kończył je w momencie, kiedy pozna i zrozumie ogrom wiedzy potrzebnej do samodzielnego latania i są zwykli normalni ludzie którym zależy, by szkolono jak najlepiej, jak najmądrzej i jak najmniej wypadkowo. To cieszy, tak jak kolejne inicjatywy i pomysły mające na celu poprawę poziomu szkolenia w Polsce.
   Jednym z takich pomysłów jest określenie jakości i stanu faktycznego szkolenia paralotniowego. coś na pewno trzeba zmienić, kilka patologii wyplenić i zdecydowanie podnieść poziom. Niby jest obowiązujący program i tok szkolenia, jednak nawet te skromne podstawy często nie są realizowane z powodu kosztów, olewactwa, braku czasu i najzwyklejszej głupoty.
   Każdy z nas zna pewnie takie przypadki zaniechania, błędów i grzeszków różnych ludzi. Możemy mieć na to wpływ wypełniając dostępną od niedawna ankietę dotyczącą szkolenia i umiejętności zdobytych na kursie. Niby nic takiego, zaledwie kilka stron, ale jeśli wypełni ją tylko 10% pilotów będzie znany chociaż drobny wycinek wiedzy tak potrzebnej, by coś zmienić, by przypadków opisanych powyżej było jak najmniej i by każdy młody pilot został maksymalnie dobrze wyszkolony. Jestem pewny, że statystyki wypadkowe się wtedy zmienią, ludzie będą lepiej latać i nikt "ze starych" nie będzie się obawiał kursantów krążących w tym samym kominie.
    Na sam koniec - wspomniana ankieta dostępna jest TUTAJ i apeluję do każdego czytającego naszego bloga do wypełnienia jej w zgodzie z prawdą i swoim sumieniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz