środa, 24 listopada 2010

kilka jesiennych słów......

   Właściwie to chyba ostatnie podrygi jesiennej aury. Zapowiadane śniegi i coraz niższa temperatura wróżą nadchodzącą zimę. Stąd czas na kilka słów odnośnie ostatnich kilku tygodni.
   Ogólnie jesień pogodowo była do kitu. Zaczęła się całkiem znośnie, jednak późniejsze deszczowe szare dni dopełniły uczucia "nielubienia" tej pory roku. Nie było aż tak źle, żeby nie dało się polatać. Zrealizowaliśmy kilka planów (latanie wśród wiatraków, oblecenie Sharpów itd), z kilkoma osobami nie udało się polatać, za to polataliśmy z Markiem z Torunia. No i najważniejsze - patrząc z perspektywy wiosną głównie operowaliśmy z łąk w okolicach Chełmna a od lata przenieśliśmy się na Strużal i stąd startujemy do dziś. Fajnie bo to latanie "u siebie". Blisko i domowo :)
     Jesień regularnie dopisywała pojedynczymi dniami fajnej bezwietrznej aury. I dopóki łąki nie zamokły za bardzo wszystko fajnie działało. Niestety im więcej deszczu tym więcej wody stało na naszych "rewirach". Teraz czekamy na kilka dni bez deszczu, na jakiś mróz by związał tą całą wilgoć, by dało się jakoś startować. Z powodu wilgoci i deszczu "nasze" łąki zamieniły się ostatnio w mokradła bardziej nadające się do sadzenia ryżu, a nie do startu "z nóg". Ostatnia niedziela była właściwie bezwietrzna ale na łąkę nie dało się wejść bez brodzenia w wodzie i błocku. Szkoda, niestety, buuu ale tak już bywa. Porównując tą jesień do zeszłorocznej i tak zauważalny jest postęp - więcej dłuższych lotów, teraz jest ich więcej, są dalsze i technicznie lepiej wszystko wychodzi. Spalony start to właściwie rzadkość, lądowania także ładnie wychodzą, a w powietrzu czuję się coraz bardziej pewnie.
   Deszczowe, szare dni, wczesne wieczory sprawiły, że zaczęliśmy rozwijać nową pasję - pykamy coraz więcej w szachy z każdym dniem odkrywając coraz bardziej jakim fenomenem jest ta gra. Każdego dnia ciągnie nas do zrobienia chociaż partyjki, zaś świadomość czynionych postępów sprawia, że chcemy coraz częściej grać. Już wygrywamy z komputerem, zaś gra przeciwko sobie trwa nawet i godzinę. Fajnie, bo mamy coś co odrywa nas od tych wszystkich bzdur jakimi bombarduje nas telewizja, internet i inne media tworzone przez ludzi którzy często są po prostu DEBILAMI. Każdy sposób jest dobry by przetrwać jakoś te dni, kiedy się nie lata, a sposób dzięki któremu człowiek się rozwija (a nie egzystuje) jest po prostu świetny. Więc gdy pewnego dnia ktoś zobaczy jakąś parkę grającą w szachy na startowisku w oczekiwaniu na "warun" istnieje duża szansa , że będziemy to właśnie my. :)
   Powoli przymierzamy się do "grudniowych" zakupów - prezenty i te wszystkie sprawy związane ze "świętami". W samochodzie coraz częściej goszczą piosenki świąteczne, w sklepach pojawiają się bombki, gwiazdorki, reniferki i te inne produkty bez których święta nie są świętami.
   W głowie się czasami kreci, ale o to chyba w tym wszystkim chodzi. Ogłupić, sprawić by "target/polak katolik" wydał masę grosza na niepotrzebne do niczego badziewie. Nam jak do tej pory skutecznie udaje się zachować rozum i kupować to czego potrzebujemy, co sprawia nam frajdę i co w tym gąszczu okazji rzeczywiście cieszy serce i ducha. Ja sam nie mam pomysłu na fajny konkretny prezent dla Sosny ale spoko spoko. Wpadnie do głowy, nastąpi realizacja i mam nadzieję uda się sprawić by moja dziewczyna poczuła jak bardzo ważna dla mnie jest.  W końcu jeszcze cały miesiąc :)
   No i jeszcze jedna ważna sprawa - przez prawie dwa tygodnie w okolicach świąt mamy z Sosną wolne - mocno wierzę, ze pogoda dopisze, sypnie śniegiem, potem zmrozi i uda się kilka dni spędzić w powietrzu zachłystując się widokami i zapachami zimy :) I oby w najbliższych dniach także udało sie polatać bo jak na razie mijają kolejne dni szorowania po ziemi butami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz