poniedziałek, 17 grudnia 2012

bezpieczeństwo po raz kolejny.....

   Hmm. Ostatnio latania niewiele. Pierwszy poważny atak zimy i natłok spraw różnych nieco powybijał z głowy pomysły o jakichś dłuższych lotach. Jednak całe szczęście jest jeszcze paralotniowy internetowy worek bez dna w którym czasami można wyszperać coś ciekawego, dającego do myślenia i każącego choć chwilę zadumy w chwilach do tego najwygodniejszych.
   Kilka dni temu w naszym otoczeniu przetoczyła się dyskusja o różnych takich sprawach dotyczących bezpieczeństwa, wypadkowości i tych wszystkich rzeczy, dzięki którym latanie na paralotniach bywa nazywane sportem ekstremalnym. Kilka razy ten temat już wałkowałem na blogu, jednak chyba rozmów o bezpieczeństwie nigdy za wiele. Bo jeśli ten wpis sprawi, że choć jeden człowiek pomyśli zamiast niepotrzebnie ryzykować to będzie znaczyć, że sukces osiągnięty.
   Paralotniarstwo jest bez wątpienia sportem sprzyjającym wszelkiego rodzaju urazom. Nie ma co pitolić. Tak jest, tak było i tak bez wątpienia będzie. Czasem wystarczy postawić źle nogę, czasem wystarczy źle odczytać warunki lub możliwości i łatwo można zrobić sobie przysłowiowe "kuku". Wielu z nas ma na tym polu spore doświadczenie. Wielu wisiało na drzewie, wielu źle wylądowało, niektórzy przecenili siebie lub warunki, a jeszcze inni mieli po prostu pecha. Było tego dość, by sobie uświadomić, że wypadki chodzą po ludziach i jak często nie mamy na nie wpływu, tak czasami sami je prowokujemy.
   Są sytuacje, których można uniknąć i właściwie chodzi o to, by dany delikwent trochę myślał o zagrożeniach. Praktycznie każdy z nas był kiedyś świadkiem takich momentów. Zapewnienie sobie maksymalnego bezpieczeństwa jest bezcenne i właściwie każdy z nas sam decyduje jak bardzo chce ryzykować. Jedni latają jedynie w masełku, inni w ostrej termie, jedni kupują porządne buty, inni ubierają jedynie sandałki, jedni wciąż inwestują w swoje umiejętności, inni zaraz po kursie sądzą, że wszystko potrafią i już są świetnymi pilotami. Niby nic takiego ale wystarczy zobaczyć ilu ludzi lata bez zapasów czy chociażby tak podstawowego sprzętu jak kask. Życie szybko weryfikuje każdego chętnego i pokazuje, że latanie nie jest zabawą, że powietrze to żywioł z którym trzeba się liczyć, a grawitacja wciąż jest nieubłagana.
   Niestety niektórzy nadal nie mają pojęcia o wielu różnych zagrożeniach jakie nas mogą spotkać i często właśnie tacy ludzie po ewentualnym wypadku oskarżają wszystkich dookoła nie zauważając, że sami podjęli ryzyko, sami spowodowali wypadek i sami są sobie winni. Pal licho, gdy kończy się na potłuczeniach i zniszczonym sprzęcie, gorzej gdy wchodzą w grę połamane kończyny, uszkodzone kręgosłupy lub pogrzeb z zapłakaną rodziną wokół. Często w takich wypadkach ludzie stawiają świeczki, palą znicze, internet huczy od żalów nad takim delikwentem, który mówiąc szczerze nie myślał. Kilka takich przypadków w minionym roku się zdarzyło - a to kogoś bez kasku na głowie zaatakował napęd bez kosza, a to ktoś próbował latać trajką nawet nie będąc przeszkolonym w lataniu....Było kilka takich głupich i bezsensownych wypadków i właśnie takim bezmyślnym delikwentom dedykuję filmik zamieszczony pod tym LINKIEM. Sądzę, że obrazki tam zawarte są sugestywne i co niektórzy chwilkę pomyślą o tym, jak często sami się podkładają. Głupotą jest sądzić, że nigdy nam się nic nie przydarzy. Wypadki chodzą po ludziach, zdarzyć się mogą zawsze, ale gdy można, to trzeba o siebie dbać by minimalizować ryzyko, nieodłączne wszystkim którzy chcą latać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz