poniedziałek, 9 czerwca 2014

jemy w Toruniu, relaksujemy w Bydgoszczy.....

   Weekend pozwolił wypocząć na aktywnie. Sobota zleciała na lataniu "po drzewach" i prażeniu się w coraz gorętszym słońcu, za to niedziela już była mega aktywna. Z powodu kolejnego religijnego święta nie udało się zdobyć porannych ciepłych bułek, co zmusiło do wybycia gdzieś dalej i poszukiwania jakiejś sensownej knajpy dającej dobrze jeść. Chełmża to pustynia na tym polu, więc jedynym słusznym kierunkiem stał się Toruń. Krótka burza mózgów i zapada decyzja o porannym posiłku w KONA COAST CAFE na starówce.  
   Gdyby istniał Kefirek pewnikiem byśmy tam przysiedli, jednak po tej sympatycznej knajpce został tylko napis na murze i wspomnienie starych dobrych czasów. Eksperyment z nowym lokalem wypadł nadspodziewanie dobrze. Świetna kawa i pyszne panini, do tego szybka sprawna obsługa, miło, sympatycznie i rzetelnie. Na tyle fajnie, że nawet podpity żul przez pół godziny wywołujący kumpla niewybrednymi słowami z sąsiedniej klatki nie zmącił śniadaniowych atrakcji.

   Najedzeni, wypoczęci, mający do dyspozycji całą wolną niedzielę ruszyliśmy dalej. O takiej porze w Toruniu nie ma specjalnie co robić, więc znów pędziliśmy w inne strony. Bydgoszcz, coraz lepsza Wyspa Młyńska i wreszcie sensowny miejski relaks stojący na jako takim poziomie. Spacer, mosty, kurtyny wodne, a nawet moczenie stóp w całkiem przejrzystej wodzie Brdy.





   Relaksujemy konkretnie i tak schodzi do pory obiadu - tu pojawił się problem. Niespecjalnie jest gdzie zjeść - restauracja Sowa jest przetestowana na ileś tam sposobów i niestety nigdy nie było idealnie. Stare wpadki z zimnym obiadem, nierównym podaniem, frytkami zamiast ziemniaków sprawiają, że płacić za podobne wyczyny nie ma się najmniejszych chęci. Pozostałe knajpki albo zapchane ludźmi, albo krańcowo niezachęcające.
   Zadowalamy się kręconymi lodami - niestety jeden z nich zaskakuje wkładką z czyjegoś włosa. Wielkie "fuj" i na obiad wracamy do Torunia. Niecała godzinka drogi, znów KONA COAST CAFE i znów wszystko cacy. Trochę po wariacku ale co tam, liczy się fajnie spędzony dzień i ta odrobina spontaniczności o której czasami się zupełnie nie pamięta....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz