Poranny spacer po jakieś sensowne pieczywo śniadaniowe zaowocowało pomysłem zmiany priorytetów życiowych i wyjazdem do Torunia na "śniadanie w knajpie", spacer i "co tam jeszcze się zachce". Tak zupełnie spontanicznie wyszło, wyraźnie przez wiosnę, idealną pogodę i zmęczenie pozimowe. Już po dwudziestu minutach od pojawienia się pomysłu, pędziliśmy do dawnej stolicy województwa zobaczyć, co oferuje w niedzielne przedpołudnie.
Toruń zaoferował całkiem sporo i udało nam się "nabić" w okolicach centrum dobre dwadzieścia kilometrów piechotą.
Wycieczkowy "spontan" zaczęliśmy od ciepłego śniadania i kawy
z McDonalda,
która jest prawdopodobnie najlepsza w okolicy. Potem grzanie kości przy Koperniku, karmienie gołębi na rynku, namiot przygód Toruńskiego Festiwalu Nauki i Sztuki, rezygnacja z wejścia na wieżę ratuszową (rozbój jakiś - chcieli dwie dychy),spacerowanie, bulwarowanie, kolejne karmienie ptaków, spacerowanie i gdy już już mieliśmy pędzić do chaty pojawił się kolejny zupełnie spontaniczny i wcześniej nie planowany pomysł.
Przecież w Toruniu jest ogród zoobotaniczny... Tyle razy już się przewijał w pomysłach, ale jakoś nigdy tam nie zawitaliśmy. Tym razem trzeba było. I najzwyczajniej warto było. Co prawda niektóre zwierzaki po zimie jeszcze nieco wyliniałe, ale i tak w dużej części zostały obfotografowane, pogłaskane i obejrzane. Dobre półtorej godziny w świetnym otoczeniu.
Następnie deser, jakieś drobne zakupy, kolejny spacerek i powrót do domowych pieleszy z wrażeniami dobrze spędzonej niedzielnej wycieczki i uczuciem pełni wiosny jaka wreszcie nastała.......
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz