poniedziałek, 19 listopada 2012

kolejne udane popołudnie....

   Chyba nie ma sensu rozpisywać się specjalnie odnośnie kolejnego lotnego dnia. Stanowił on w dużej części powtórkę z minionej środy pod względem pory dnia, pogody i startowiska. Różnic było kilka jednak na tyle znaczących, ze napiszę o nich na samym końcu.
   Tradycyjnie urlopu nie ma, więc zostało jedynie wykrawanie pojedynczych godzin z czasu jaki pozostał po pracy. Potem szpejenie, rozkładanie, start i trasa nad Toruń, szeroki łuk wzdłuż Rubinkowa i Katarzynki, potem przeskok nad Papowo-Osieki, następnie Łysomice i powolny powrót nad łąkę. Tradycyjnie aparat na pokładzie i kolejna porcja fotek.




   Potem kilka minut spędzonych na "niskiej" i lądowanie dokładnie "w punkt". Składanie w ostatnich szarościach dnia i powrót do domu akurat, by wyjść z Wirusem po wracającą z pracy Sosnę.Wszystko wyszło idealnie i paraglidepara była wreszcie w komplecie.
   Wcześniej wspominałem o kilku różnicach. Pierwszą z nich było latanie bez oficjalnego zgłoszenia lotu. Już od kilku lat zgłaszam każdy lot i ten także miał taki być. Niestety żaden z telefonów do gdańskiego FIS u nie odpowiadał i w słuchawce dało się słyszeć jedynie gładką formułkę, że abonent ma wyłączony telefon. Najwyraźniej tym razem coś tam szwankowało. Drugą ciekawostką było powietrzne spotkanie z bocianem. Przedefilował przed nosem chyba tak samo zdziwiony moją obecnością, jak ja Jego. Pstryknąłem mu zdjęcie, jednak z zaskoczenia wyszedł jakiś niewyraźny bohomaz. No bo kto spodziewa się bociana w połowie listopada ??


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz