czwartek, 7 kwietnia 2016

freedom....

   Pharell Wiliams mi nie pasuje, nie lubię, niespecjalnie cenię i w ogóle jestem na nie. Jednak ostatnio (dzięki Sylwii która wciąż otwiera mój przyciasny umysł na świat) muszę przyznać uczciwie, że jeden Jego utwór mnie totalnie rozbił, rozwalił i konkretnie jestem pod wrażeniem. Niby banalny, niby traktujący o temacie powszechnie znanym i oczywistym. Jednak zrealizowanym, zgranym i wykonanym tak świetnie, że wytargał dość znacznie zakamarki moich myśli. Tyle na dziś, dobrego oglądania...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz