sobota, 19 lipca 2014

ja kończę inni startują...

   Sobotnie popołudnie to kolejny lot w tym tygodniu. Start nieco po czwartej z resztkami termiki i mała trasa po okolicy. Nieco dla zabawy bujającym się skrzydłem, nieco dla odwiedzin rodzinki i pokazówki dla trzyletniego malucha potrafiącego już wymówić słowo paralotniarz, skumać co i jak z obsługą radia i gapiącego się na samoloty jak w obrazek. Ogólnie połączenie przyjemnego z pożytecznym.


   Droga do Lisewa to lot na speedzie i wyraźny wiaterek kręcący okolicznymi wiatrakami aż miło. Potem zwrot i przez Kornatowo powrót nad łąkę. Nic imponującego. Po drodze nieco wygibasów tu i ówdzie sprawiających frajdę z samego faktu latania. Takie samotne latanie dla siebie. Poza tym czasami po prostu nie chce się dalej lecieć i wystarcza samo kręcenie się po okolicy, gapienie na pola z różnej wysokości, czy machnięcie ręką na przyjazne machanie  z ziemi.  Po prostu latanie dla samego latania i możliwości gapienia się na ziemię z innej perspektywy.



   Po powrocie nad łąkę dostałem widok, jakiego bym się w życiu nie spodziewał. W krzakach okalających przylegające do łąki gospodarstwo dało się wypatrzeć  zaparkowane znane wcześniej samochody. Przy owych krzakach rozkładała się właśnie grupa latająca na wózkach znajomków. Wszystkiego razem sześć trajek i ani jednego „pieszego”. 
   Połowa z nich to znane i powszechnie lubiane trajki AirOne co pozostawię bez komentarza, jednak fakty są takie, że akurat ta firma zaczyna być bardzo popularna w naszych stronach…Przed lądowaniem jeszcze pokiwaliśmy sobie i przyziemiłem tam, gdzie startowałem.


   Zdążyłem zapakować klamoty, z każdym przez chwilkę porozmawiać i „ekipa” powoli zaczęła startować. Trochę się zastanawiałem czemu wystartowali tak późno, w końcu ja startowałem dobre dwie godziny wcześniej i w powietrzu było spokojnie, ale tak to już widać musiało być, że spotkać nam się wypadło na ziemi, nie zaś w powietrzu… Ostatecznie poszli w powietrze i rozsypali się po niebie latając w popołudniowym masełku gdzieś tam w swoją stronę…Ja też śmignąłem dalej, w końcu młody jeszcze wieczór był i Sosna czekała…..


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz