środa, 22 czerwca 2016

do trzech razy sztuka...

   Dziś wypadło latanie z rzadko wykorzystywanej przez ostatnie lata łąki. Niestety te wykorzystywane „na co dzień” są kosmicznie zarośnięte i w okolicy została właściwie ta jedna jedyna. Niby wszystko z nią w porządku, jednak jakoś niespecjalnie mi pasuje. Jak to bywa w takich miejscach wciśniętych między polami momentalnie po przyjeździe na łące pojawia się publika reprezentowana przez dzieciarnie z okolicznych gospodarstw. Niestety, chyba wymagający największego skupienia proces przygotowywania sprzętu w takim wypadku zostaje mocno zakłócony odpowiadaniem na czasem dziwaczne pytania lub odganianiem dzieciarni od grzejącego się napędu. Wiem, dzieci to przecież nic złego, jednak chyba większość z nas skrywa gdzieś tam głęboko obawę o ich bezpieczeństwo. Zwłaszcza w miejscach w których pojawiam się zaledwie kilka razy w roku.
   Niemniej, miałem towarzystwo i jak sądzę z tego powodu zabrakło nieco skupienia przy starcie. Dwa razy wtopa co kładę na karb rozkojarzenia, bo gdy dzieciarnia pobiegła na mecz w tv od razu wszystko pięknie wyszło. Nucleon wskoczył nad głowę, gaz i byłem w powietrzu. Prosto, łatwo i konkretnie. Lot wyliczony na dwie godziny i trójkąt po najbliższej okolicy...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz