niedziela, 3 stycznia 2016

się zaczęło..nieszczególnie

   By jakoś sensownie rozpocząć rok pierwszego stycznia wypadało trochę polatać. Jesień była nędzna i trzeba zaczarować najbliższe miesiace. Warunki w prognozach takie sobie, wiatr od trzech do pięciu metrów z mocniejszymi porywami, poza tym mroźno, sucho i słonecznie. Co prawda na miejscu okazało się że są mocniejsze podmuchy, jednak nie na tyle przerażające, by odpuścić. Przynajmniej tak sądziłem.
  Startowałem chwilkę po jedenastej i po chwili było już pozamiatane. Już po wpięciu glajta, gdy skrzydło już weszło nad głowę przyszedł kolejny podmuch, po prostu zawiało, pociągnęło i wywaliłem orła na plecy, co zmasakrowało kosz. Nic innego nie ucierpiało, ja też wyszedłem bez szwanku, więc konstrukcja spełniła swoje zadanie. Trudno, w najbliższym czasie już nie polatam.
   Jak zawsze w bardziej dramatycznych momentach czas zwolnił i zaczęło się myślenie co, jak, dlaczego, czemu i jakim cudem. Tak naprawdę pierwszą myślą była świadomość, że nowy rok się zaczął nieszczególnie i niezbyt dobrze wróży. Ostatecznie tyle lat bez problemów i tu teraz nagle taka wtopa. Niespecjalnie optymistyczna wtopa cholera.
   Niemniej fakty są takie, że warunki były nieszczególne, sprzęt nie był niczemu winien i trzeba teraz wziąć na klatę własne błędy i naprawę napędu, bo prawda jest taka, że sam sobie jestem winien, Gdyby nie było parcia na latanie, gdybym nie popełnił błędu (wystarczyło się szybciej odwrócić lub inaczej kontrolować sterówki itd itp) to dziś pakowałbym klamoty na kolejne latanie lub zrzucał zdjęcia z kolejnego fajnego zimowego lotu. 
   Na koniec warto napisać, że kilka godzin później zrobiło się na tyle spokojnie, że można było w powietrze puszczać kursantów i gdyby nie parcie na latanie w ciągu dnia polatałbym sobie do oporu.
   Nie ma co się jednak rozwodzić nad tym co by było gdyby, Nowy rok zaczęty nieszczególnie, odkuję się przy najbliższej okazji i tyle.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz