poniedziałek, 31 marca 2014

Rojewo, Zawiszyn i okolice...

   Aktywny weekend za nami. Sobota to całodzienne śmiganie w Wielkopolsce, zaliczony Poznań i nieco błądzenia w jego okolicach, niedziela zaś, to latanie "w stadzie" w Zawiszynie na południowy zachód od Torunia. Wszystko wyszło nieco spontanicznie - telefon od znajomego i zaproszenie na otwarcie sezonu. Potem pieczenie kiełbasek, ognisko, wyżerka i pogaduchy. Decyzja zapada - trzeba odświeżyć stare znajomości i polatać w nowym miejscu.
   Na miejscu melduje się nieco przed czternastą, szybka kawa, ogarnięcie hektarów pięknych łąk na wszystkie kierunki i właściwie bez tracenia czasu rozkładam sprzęt. W końcu po to przyjechałem :) W międzyczasie zjeżdżają się ludzie i gdy samotnie idę w powietrze, na ziemi jest już z dziesięciu pilotów. Jakoś się nie kwapią do startów - chyba nieco obawiają się wiosennej termiki i bujania z tym związanego. Ląduję po kilkunastu minutach i gdy wiadomo, że w powietrzu jest dobrze zaczynają się brać do klamotów.
   Tankowanie i kolejny gładki start. Reszta też startuje i coraz nas więcej nad łąką. Do tego typowa paplanina radiowa typowa większym skupiskom pepegantów, ktoś tam sprawdza radio, ktoś uparcie pyta o termę i siłę wiatru, ktoś podpowiada innemu jak startować i po pewnym czasie postanawiam się wyłączyć, wyciszyć i odlecieć kawałek pobyć nieco sam na sam z wymarzonymi wręcz warunkami do latania napędowego.




   Okolica bardzo fajna. Dużo dobrych łąk poprzecinanych kępami drzew, niewiele drutów i zabudowań wręcz zachęcających do figlowania na nieco mniejszej wysokości. Zdarzają się też ciekawostki - w rowie przy jednej z okolicznych dróg zaległ jakiś typ najwyraźniej upojony alkoholem, wiosną i grzejącym coraz mocniej słońcem. Każdy ma jakieś swoje pasje ;) Poza tym mijam liczne stada saren, bociany, zające i inne żurawie. Wiosna w pełni.





   Minęło pół godziny i jakoś nikt nie rzucił pomysłu na lot "gdzieś". Dobra, zatem puszczę się samopas na wycieczkę po okolicy bo takie kręcenie się w pobliżu łąki nie dość że nudne, to pewnie męczące dla ludzi na ziemi. Pędzę do Złotnik Kujawskich, tam zwrotka i przez Rojewo prawie do Gniewkowa, kolejny zwrot i okrężny powrót nad łąkę. Wszystko razem nieco ponad godzinka drogi.





   Nad łąką ruch jak w ulu. Kilku lata w koło komina, ktoś startuje, ktoś ląduje i ogólnie "się dzieje", jednak nie jest wcale tak gęsto, jak się wydaje. Schodzę płaską spiralą, przed lądowaniem bawię się w konwojery i po kilku podejściach ostatecznie ląduję. Na liczniku prawie dwie godziny w powietrzu, na zegarku nieco po piątej. Jest nieźle. Po lataniu jeszcze paraognisko, suto zastawiony stół i pogaduchy. Luksus i dobra atmosfera kończąca udany lotny dzień. Na sam koniec sześćdziesiąt kilometrów w aucie i jestem w domu. Uff.

3 komentarze:

  1. A jaki wpływ na lot ma elektrownia wiatrowa? Są jakieś przepisy określające odległość w jakiej trzeba od nich przelatywać? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko zależy od pilota, jego znajomości prawa, wyobraźni i umiejętności, tego gdzie są położne wspomniane elektrownie, w strefie lub poza itd itp.

      Odnośnie przepisów to są jasne wytyczne w jakiej odległości i na jakiej wysokości można latać. Przepisy (rozporządzenie Ministra transportu z 26.III.2013) stanowią iż :
      5.6.10. Lotów na paralotniach nie wykonuje się:
      1) przy widzialności mniejszej niż 700 m lub w chmurach;
      2) wcześniej niż 30 minut przed wschodem słońca i później niż 30 minut po zachodzie słońca;
      3) z wyjątkiem przypadków, gdy jest to konieczne dla startu lub lądowania:
      a) nad zwartą zabudową miast, osiedli i siedzib ludzkich lub nad zgromadzeniem osób na otwartym powietrzu na wysokości względnej mniejszej niż:
      – dla paralotni, paralotni z napędem i motoparalotni – 150 m (500 ft),
      – dla paraplanu – 300 m (1 000 ft)
      – nad najwyższą przeszkodą znajdującą się w promieniu 300 m od danego statku powietrznego, z tym że nad obszarami miast o liczbie mieszkańców co najmniej 25 000 – zgodnie z przepisami wydanymi na podstawie art. 119 ust. 4 pkt 1 ustawy, b) krążąc lub przelatując wielokrotnie na wysokości mniejszej niż 150 m nad pojedynczymi siedzibami ludzkimi, w przypadku lotów z włączoną jednostką napędową, c) gdzie indziej niż to określono w lit. a i b, na wysokości względnej mniejszej niż 50 m (150 ft) nad lądem lub wodą w odległości mniejszej niż 300 m od zabudowań.

      Oczywiście są wyjątki od tych przepisów, jednak chyba nie dotyczą latania przy elektrowniach wiatrowych. Można poszukać i być może coś odnaleźć, ale lepiej stosować minimum odległości przytoczonych powyżej.
      Odległości podane powyżej są wystarczające by "wiatraki" nie zrobiły nam krzywdy. Oczywiście należy wziąć pod uwagę, że każdy lot w pobliżu jakiejkolwiek przeszkody po stronie zawietrznej może generować rotory, a te mogą być dla nas, latających miekkopłatami potencjalnie groźne. Loty z napędem wykonuje się zazwyczaj jednak w spokojnych warunkach i przy słabych wiatrach więc problem ten występuje rzadziej niż częściej.
      Pozdrawiamy

      Usuń