sobota, 28 czerwca 2014

się kręcę....

   Powyższy tytuł chyba najlepiej obrazuje wczorajsze latanie. Bo choć plany były ambitne wyszło najzwyklejsze kręcenie się w kółko. Przyczyna tego stanu była banalnie prosta - miał dotrzeć kumpel i by nie tracić czasu na ziemi czekałem latając po najbliższej okolicy.
   Warunki wyśmienite i jeśli nie liczyć nieciekawych miejscami chmurek totalny spokój. Tradycyjnie zaliczona Chełmża i najbliższe miejscowości z dolotem co pól godziny nad łąkę, by sprawdzić czy się tam czasami nie pojawił ów znajomy.





   Półtorej godziny takiego szwendania się po okolicy znudziło mnie zupełnie ale cóż było robić, umawiałem się to trzeba czekać. Wiadomo było, że nie polecę już nigdzie dalej, pojawił się lekki wschodni wiatr i niespecjalnie wyglądająca chmura zwiastując zbliżający się opad, ale była jeszcze nadzieja, że nic nie spadnie, że ów znajomy dotrze i do zachodu słońca da radę wyskoczyć gdzieś w duecie.



   Niestety, chmura, której się obawiałem zaczęła kropić deszczem i nie było sensu latać dookoła niej w oczekiwaniu aż się wypada. Jedynym sensownym rozwiązaniem było wylądować dopóki nie zmoczy łąki, zwinąć klamoty i wrócić do domu z zaledwie dwiema godzinami szwendaniny w promieniu 15 kilometrów od łąki....


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz