poniedziałek, 5 listopada 2012

jesienna codzienność....

   Dziś pierwszy dzień po kilku dniach świętego spokoju od spraw zawodowych. Jak to zawsze w takich powrotach bywa nawet pogoda jest pod psem i od samego rana z nieba zasnutego niskimi chmurami leje się deszcz. Pada właściwie codziennie, jednak dziś jest zdecydowanie nieciekawie. Drzewa też już w większości ogołocone z liści i zrobiło się typowo jesiennie, szaro i brzydko.
   Kilka ostatnich dni spędziliśmy po swojemu. Był czas na odwiedzenie bliskich którzy odeszli, obejrzenie kilku zaległych filmów i kilka wyjazdów odkładanych od jakiegoś czasu. Do tego było trochę świętowania, objadania się ciastami i innymi frykasami. Takie spokojne dni na cieszenie się sobą i ładowanie akumulatorów na najgorszy jesienny okres, gdy złota polska jesień już minęła, a jeszcze przed zimą bielącą wszystko wokół.
   No i mało latania ostatnio było. Można było się wstrzelić w warun na pół godzinki w sobotę i niedzielę, jednak jakoś z lataniem nie było nam po drodze. Mocno wilgotne łąki i szybko kończący się warun jakoś mnie nie kręcą i tak "na chwilkę" nie chce mi się wyprawiać z chaty.
   Dziś powrót do pracowniczej rzeczywistości, codziennej szarówki i niejako na przegonienie tej jesiennej chandry kilka zdjęć na koniec, akurat by zawinąć się jak napotkany tuż przy domu jeż i pogrzać w ostatnich promieniach słońca....





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz