Start bez problemów i wreszcie lecę. W powietrzu nie widać żadnych większych kłopotów, a to co wisi jeszcze dookoła raczej nie będzie sypać deszczem. Kręcę się po najbliższej okolicy może z godzinkę, trochę wariuję nad strażakami w Węgorzynie ćwiczącymi ze swoimi sikawkami i ostatecznie decyduję zrobić wycieczkę nad dom. Przez radio zaczynam słyszeć kumpli właśnie startujących z okolic Torunia. Trochę ich tam torbi, trochę tam wieje, ale skoro startują to "tam" nie może być źle. Teraz jestem pewny, że warunki będą coraz lepsze. W końcu to od nich wieje i to z tamtego kierunku wędrowały chmury, które wolałem przeczekać na ziemi.
W końcu doleciałem do Chełmży, tradycyjnie nieco kręcenia nad domem, kilka rundek i droga powrotna z wiatrem. Buran zapiernicza jak jakiś rączy koń wyścigowy i bez żadnych perturbacji docieram nad łąkę. Nieco świrowania na sam koniec, trochę wygłupów w stylu konwojery czy jakieś ostrzejsze skręty i ostatecznie ląduję po prawie dwóch godzinach latania. Choć pogodowo nie zapowiadało się tak fajnie trzeba przyznać, że warunki były całkiem przyzwoite i wreszcie można było się nalatać ile wlezie. A co najlepsze najbliższe prognozy zapowiadają kilka dni dobrej pogody. Prognozy, prognozami a co będzie się zobaczy ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz