piątek, 25 października 2013

grypowo, bez latania....

   Od kilku dni toczona walka z jesiennymi początkami grypy akurat dziś osiągnęła apogeum. Niby rano było dobrze, na tyle że nawet zapakowałem sprzęt do samochodu, jednak w miarę upływu dnia grypa zweryfikowała nieco plany.  Głowa coraz bardziej ciąży, a pulsująca w żyłach krew chce wywalić jakąś dodatkową dziurę w sercu. Do tego zimne poty, bolące stawy i ogólnie nieciekawe nastawienie do życia.
   Jakoś jednak trzeba żyć, zaś polopiryna działa cuda pozwalając jakoś normalnie funkcjonować i spędzić na łące trochę czasu, akurat tyle, by w obliczu rezygnacji z latania nacieszyć oczy widokiem latających kolegów. No bo fajne z nich chłopaki i świetni kumple, a widok paralotni i jesiennego nieba wygląda w tym zagrypionym dniu bardzo krzepiąco...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz