Niezbyt mi się chce ostatnio wstawać rano, ale gdy głód
latania się wzmaga i ramy czasowe pozwalają jedynie na taką porę dnia, nie ma
innej opcji, jak bladym świtem zwlec się z łóżka i ruszyć na łąkę, by przy
wtórze budzącej się natury wypuścić się na mielenie powietrza.
Najkrócej: wrodzone lenistwo w połączeniu ze zmęczeniem materiału nie mają szans z chęcią
gapienia się na ziemię z góry. Takie zestawienie zawsze ma jasne zakończenie,
latam i kropka. A jak wypadnie przy okazji zrobić jakąś fajną trasę, to od razu frajda
do kwadratu. Dziś we dwóch w dwie godziny zrobiliśmy mały trójkąt
Toruń-Chełmża-Unisław szwendając się po drodze, gdzie tylko się zachciało. Ot
takie lajtowe poranne latanie….
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz