Od kilku dni prognozy sobotnie wieszczyły możliwość całodziennego latania. Konkretny spręż i ogromne chęci zostały nieco ostudzone przez poranną mżawkę, jednak ostatecznie przetarło się na tyle, że można było poszaleć nieco nad Toruńskim lotniskiem, miastem i mostami.
Na lotnisku meldujemy się przed południem po godzinnym oczekiwaniu na koniec "mżawy", jak określił warunki poranne jeden ze znajomków. Rozkładanie klamotów, krótkie zabawy z nowiutkim Nucleonem WRC Marka i idę w powietrze. Po dwudziestu minutach kręcenia się po najbliższej okolicy Marek też startuje na swoim nowym skrzydełku i kręcimy się razem kolejne minuty.
W międzyczasie dotarł Tomek i też będzie latał. Fajno. Lądujemy i po kawie okraszonej słodyczami startujemy kolejno do drugiego lotu. Tym razem celem jest wycieczka wzdłuż Wisły podpatrzeć jak wygląda z powietrza nowy most drogowy na finiszu budowy.
Lot z bocznym wiatrem pokazuje niewątpliwe zalety Nucleona WRC, na którym Marek pędzi niczym rasowa wyścigówka. Ja niestety z moim Buranem, całkowicie odpuszczonymi trymerami i nogami wciskającymi speeda najmocniej jak się tylko da przegrywam z kretesem. Do tego co chwilkę rzuca i mogę jedynie popatrzeć jak czerwony "nutek" majestatycznie się oddala. Widać różnicę prędkości i stabilności, a gdy się to skoreluje z Marka nalotem, to już w ogóle taki zestaw hula że hoho. Odpuszczam nasz mały wyścig, bo już na starcie przegrałem z kretesem.....
W końcu docieramy nad most, kręcimy się nieco i powoli niespiesznie wracamy. Nieco kusi przelot "pod" ale odpuszczam, "przelecę" ten most innego dnia gdy warunki będą lepsze. Tomek gdzieś się zapodział, Marek pruje wzdłuż rzeki, a ja postanawiam nieco pohałasować nad Starówką. Liczę na to, że szkoląca się akurat tam Sylwia będzie miała chwilkę wolnego i choć w ten sposób pokażę, że jestem tuż obok, że myślę i wogóle. Prócz tego realizuję pomysł na kilka zdjęć jesiennego dżdżystego miasta.....
Po jakimś czasie bateryjne serce aparatu melduje ostatnie tchnienia i zdycha, co popycha do odlotu w stronę lotniska. Lecę nawet dalej, mijając lotnisko by zapuścić się nad Stary Toruń. Trochę pierdzenia w tamtych rejonach i ostateczny powrót na EPTO. Tomek już na ziemi, Marek ląduje i po kilku "konwojerach" siadam i ja.
Na lotnisko przyjechali kolejni piloci, chwilkę gadamy i po jakimś czasie startuję do kolejnego, trzeciego już lotu. Ostatecznie latamy we czterech, właściwie w pięciu, bo z lotniska "wychodzi" jeszcze motolotnia. Widać, nie tylko nam wpadło do głowy przemielić jesienne mgliste powietrze.
Tym razem nigdzie nie lecimy i konkretną frajdę sprawia niskie latanie oraz jakieś tam wygibasy zależne od umiejętności i sprzętu. Balcerek na czarnym Nucleonie (kolejny latający WRC tego dnia) pokazuje ile można wycisnąć z tego glajta gdy podczepi się pod niego wprawiony i doświadczony pilot. A lata faaaajnie. Próbuję trochę latać za Nim, ale widać wyraźnie, że Buran to inna bajka, Solówka też nie rączy koń wyścigowy, a moje umiejętności jeszcze trzeba nieco doszlifować. W ostatecznym rozrachunku mega frajda i super zabawa, czysty "fly for fun" i latanie dla samej radości latania, skręcania i zaganiania ździebeł trawy nogami z uśmiechem od ucha do ucha.
Lądujemy po kolei około trzeciej gdy niebo zaczyna powoli ciemnieć. Taki urok jesiennych dżdżystych dni, szarych, wilgotnych, jednak pozwalających na nieco latania o ile tylko da się wstrzelić w warunki...A jak można latać cały dzień to już w ogóle radocha konkretna...
Musisz koniecznie przelecieć się najnowszym Buranem Reflex, a poczujesz sporą różnicę, zwłaszcza w prędkości.
OdpowiedzUsuńJa na moim Buranie Reflex 29 bez problemu wyprzedzam glajty o mniejszej powierzchni, w tym WRC 27.
Co do samego Nucleona WRC to jakoś wciąż pamiętam jak Michał Szelest przywalił po klapie lecąc swoim nowym WRC na speedzie i odpuszczonych trymerach, chcąc wykonać zakręt używając ALC..co było nawet dla tak doświadczonego jak on pilota sporym zaskoczeniem.
Producent potem twierdził że kulki należy zaciągać niezbyt szybko, bo to może produkować podwinięcia..
Buran Reflex na którym latałem, a teraz Ty latasz nigdy mi nie sklapił, obecny model (2013) jeszcze łatwiej wstaje, ma kilka zmian dzięki którym jest znacznie szybszy, przy zachowaniu legendarnej już stabilności i bezpieczeństwa, do tego jest znacznie tańszy w zakupie.
WRC nie każdemu pasuje co widać po dość dużej podaży tego skrzydła na rynku wtórnym.
Ja tam cenie w powietrzu spokój, bezpieczeństwo, sprawdzone rozwiązania i materiały, dlatego latam właśnie na Buranie i polecę to skrzydło każdemu ;)
Pozdrawiam serdecznie - Rafi