Ostatnie dni to istny
festiwal dobrej pogody. Luty jest dziwaczny i strasznie daleko mu do typowo
zimowej aury. Właściwie cała tegoroczna zima to jakaś ściema i bujda na
resorach, śniegu nie ma, temperatura często wiosenna i warun tak łaskawy, że
żal nie korzystać. By tak nie zachwalać trzeba wspomnieć, że jeden jedyny
problem z jakim się borykamy to obiektywne trudności z wolnym czasem, niestety
zrozumiałe gdy tyra się na umowie i najzwyczajniej trzeba bywać w robocie. Ale nie jest aż tak źle, latanie też się
zdarza i to całkiem udane. A dziś było dokładnie tak, jak powinno być.
Start kilka minut po
ósmej rano z oszronionej jeszcze łąki prosto w
kierunku wschodzącego słońca.
Następnie dobre dwie i pół godziny szwendania się po okolicy Chełmży,
Ostaszewa, Pomorskiej Strefy Ekonomicznej i najbliższej okolicy. Do tego kilka
nalotów nad dom i niskie śmiganie nad zamarzniętym jeziorem, polami i drogami,
piękne błękitne niebo, mnóstwo słońca i lekko zamglony horyzont. Pełno frajdy,
mega zabawa i to wszystko co tak ładuje akumulatory.
Lądowanie wypadło
nieco przed jedenastą i gdy ledwo poskładałem Burana rozdzwoniły się telefony
od latających znajomków – jakby się zmówili - czy planuje latać, czy latam,
kiedy co i jak…Nie dziwota, bo dzień do latania idealny i żal z niego nie
korzystać….
Zazdroszczę tego latania i widoków :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń