czwartek, 29 października 2015

powarsztatowy


   Warsztaty z bezpieczeństwa już za nami i trzeba na ta okoliczność machnąć kilka słów. Przede wszystkim należy pochwalić organizatorów za pomysł i realizację. Duża sala, nagłośnienie, poczęstunek, przeróżne napoje itd….Ogólnie pełna profeska. Temat też bardzo trafiony zwłaszcza w kontekście coraz częstszych wypadków mających genezę w błędach ludzkich lub splocie kilku różnych na pozór banalnych przyczyn. To wszystko każe uznać, że sobotni wieczór uznać należy za bardzo udany.



    Wchodząc w najważniejsze szczegóły – na miejscu zameldowała się prawie czterdziestka pilotów z okolic i wdając się w statystykę połowa z nich lata bez zapasów, gorzej, nie ma nawet świadomości jak toto użyć. Zatem początek to pogadanka o zasadności wożenia i używania przysłowiowego spadaka. Oczywiście "na tapecie" było też wiele innych zagadnień, m.in. analiza przyczyn wypadków, zagrożeń związanych ze sprzętem lub pogodą, sprawy związane ze sprzętem,  a także nieco teorii i omówienie kilku innych elementów mających wpływ na nasze bezpieczeństwo.
   Ogólnie konkluzja jest taka, że na warsztatach zostały przerobione rzeczy, które każdy z nas powinien mieć w małym palcu i bezwzględnie je stosować. Jak jest „w realu” każdy wie i niech sam szczerze sobie odpowie jak to bywa w naszym środowisku.
   Całość odbywała się na zasadzie pogadanki podczas której każdy mógł podzielić się wątpliwościami lub zadać pytanie, które później zostało dogłębnie omówione. To chyba najlepsza możliwa formuła pozwalająca wejść w sprawy naprawdę niejasne lub istotne z punktu widzenia praktyki, nie zaś suchej teorii i gadania „dla gadania”.




   Oczywiście nie będę pisał o wszystkich szczegółach i drobiazgach, które zostały omówione. Coś takiego nie ma sensu zwłaszcza w świetle zapowiadanego materiału filmowego kręconego przez co najmniej dwie kamery. Za jakiś czas każdy zainteresowany będzie miał możliwość obejrzeć wspomniany materiał i odnośnik do owego filmu na blogu na pewno się pojawi....


niedziela, 25 października 2015

Huragan CMax po pół roku

   Kilka dni temu zdałem sobie sprawę, że nowym napędem latam już pół roku. Niby niewiele, trochę ponad pięćdziesiąt godzin nalotu, a o całym napędzie można już powiedzieć kilka słów.
   Ale od początku. Najpierw kilka godzin docierania na ziemi i ten etap bez problemów, prócz świecy która akurat w okresie docierania miała prawo się wysypać. Poza tym świetne pierwsze wrażenie z powodu kultury pracy silnika i wykonania całego napędu przez firmę Skytrekking. Pierwsze loty przemknęły bez żadnych problemów. Napęd odpalał bez problemów, kręcił tyle ile powinien i przynosił mnóstwo frajdy po przesiadce z poczciwej solówki.
   Niestety po ok. dwudziestu godzinach pracy pojawiły się dwa problemy – jeden to nie do końca idealnie działająca szarpanka (zdarzało się, że po odpaleniu nie wciągnęła całej linki, zostawiając dyndającą luźno klamkę), a drugi to drobny wyciek z  okolic wałka wyważającego. Szarpanka to nic takiego, jednak z wyciekiem trzeba było pojawić się u producenta. Gwarant zachował się wzorowo i w tydzień później mogłem odbierać sprawny napęd, ba nawet dopracować pod siebie kilka szczegółów. Szarpanka została naprawiona przy mnie w momencie zdawania napędu, a sam silnik pojechał w tym czasie do Włochów którzy zrobili wszystko na piątkę z plusem dodatkowo regulując gaźnik i wstawiając nową świecę. Więc przerwa w lataniu zupełnie niezauważalna, a napęd po powrocie pracuje jeszcze lepiej kręcąc dobre 300 obrotów więcej. 


   Od tego czasu minęło kilka miesięcy i przez ten okres nie mogę powiedzieć złego słowa. Zdarzył się jeden drobiazg – pęknięty dren paliwowy i to właściwie wszystko. To normalne i takich rzeczy nie da się uniknąć w nawet najlepszej konstrukcji. Poza tym Huragan CMAX sprawuje się wyśmienicie i nie ma się właściwie do czego przyczepić. Leję paliwo, odpalam, lecę, wracam, ląduję i po kilku dniach znów latam. Wilgotno – odpala, sucho – odpala, po tygodniu odpala, po dwóch odpala i można uczciwie przyznać, że przez ten czas nabrałem do Niego całkiem dużego zaufania.

   Po prostu pracuje i gdy się odpowiednio dba nic się nie dzieje. Żadne śruby się nie odkręcają, wentylator też nie odpadł, śmigło kręci równiuteńko, sprzęgło działa, wycieków nie ma, nic się nie krztusi, nic nie pluje, elektryka nie szwankuje, nic nie popękało i się nie rozleciało.



   Oczywiście to dopiero pierwsze pół roku  z zupełnie symbolicznym nalotem i musi upłynąć jeszcze kilka dobrych miesięcy, by móc w stu procentach powiedzieć, że jestem w pełni zadowolony, jednak na chwile obecną nie mam się po prostu do czego przyczepić. Na "dziś" z napędu jestem bardzo zadowolony, bo silnik to po prostu bardzo fajny i dopracowany mechanicznie produkt, zaś cała reszta za którą odpowiada firma Skytrekking stoi na bardzo wysokim poziomie…….

czwartek, 15 października 2015

Black Wings Team zaprasza na Bezpieczne loty PPG

   Stowarzyszenie Black Wings Team organizuje warsztaty paralotniowe dotyczące bezpieczeństwa w lotach PPG. Temat ważny i warty ciągłego przypominania zwłaszcza w świetle coraz częstszych wypadków. Swoją bogatą wiedzą dzielić się będą Zbyszek Gotkiewicz i Piotr Dudek. Szczegóły imprezy poniżej :

poniedziałek, 12 października 2015

Vario no.17

   Dziś w naszej skrzynce zagościł najnowszy, siedemnasty numer paralotniowego magazynu Vario. Tradycyjnie też na blogu ląduje krótka recenzja i kilka zdjęć. Do rzeczy zatem.
   Ten numer mi pasuje, leży i odpowiada. Przede wszystkim z powodu treści na którą składają się wywiady z Pawłem Faronem, Gorayem czy motoparalotniowy przelot nad Alaską.
   Oczywiście godnych polecenia rzeczy jest więcej i jedno czego mi zabrakło, to końcowy akcent jakim zazwyczaj był felieton Uriuka, który na swój specyficzny sposób pisze o "różnych takich". Tym razem popełnił kilka zdań o spirali, rzecz jasna w swoim stylu. Wzorem poprzednich numerów w ostatnim tegorocznym numerze jest też nieco reklam, trochę fajnych zdjęć i recenzji sprzętu, co sprawia że Vario nadal daje sporo frajdy gdy pogoda nie zachęca do wyściubienia nosa z domu.




piątek, 9 października 2015

kamikaze boski wiatr

   Tego dnia nie miało być latania, a jednak lataliśmy. Niektórzy musieli lądować w terenie przygodnym, jednak obyło się bez strat. Ogólnie było dynamicznie, a Karamba wydał nawet film z lotu "włocławskich aniołów" w okolicach Chełmży. Dobrego oglądania :

wtorek, 6 października 2015

będą wiatraki #4

Budowa nowych wiatraków w okolicy wchodzi w decydującą fazę. Jedna wieża z gondolą już stoi, w najbliższych dniach stanie też kolejna. Tradycyjnie kilka zdjęć z placu budowy poniżej :








poniedziałek, 5 października 2015

ParaSofa #2

Kolejna edycja parasofy, tym razem rozmowa z Walterem....

pierwsza trasa tej jesieni...

   Tegoroczna jesień stała się normalnością. Jak co roku coraz częściej jest wilgotno, wieje i ogólnie pogoda nie sprzyja. Można jednak też czasami polatać i zrobić jakiś sensowny przelocik. I nieważne jest, że wszystko dookoła szarzeje, że jest nieco bardziej mgliście i dnia też ubywa. Ważne, że nadal można wyskoczyć na wycieczkę po okolicy i doładować akumulatory gapiąc się przy okazji na jesienne kolory ziemi. Tym razem wypadło na ponad stu kilometrową wycieczkę w dobre trzy godziny....










klimatycznie jest..

   Przez ostatnie kilka dni wyjazdowo było. Akurat gdy wróciłem w sieci ukazał się filmik, który chyba idealnie oddaje klimat związany z wyjazdem na latanie w jakieś dalsze strony. Fenomenem jest to, że człowiek potrafi się tłuc w dusznym blaszanym pudełku kawał drogi, by polatać kilka godzin w jakimś fajnym miejscu. Chociaż jak się na to spojrzy z drugiej strony to właściwie nie ma się czemu dziwić - gdy ktoś polatał swobodnie i załapał o co w tym chodzi, to jakiś dalszy wyjazd staje się absolutną koniecznością w dążeniu do latania niczym ptaki w ciekawych i wyjątkowych miejscach...a poniższy filmik dobrze oddaje ów klimat :

czwartek, 1 października 2015

kulawi latają...

   Jednemu z moich znajomych przytrafił się ostatnio wypadek. Niby nic takiego, nielot spadł z wysokości drabiny, czyli coś co zdarzyć się może zupełnie każdemu. No nie do końca, w przeciwieństwie do większości ów znajomy przez ten niefortunny wypadek wylądował w szpitalu w dość opłakanym stanie i wygląda na to, że przez czas jakiś może zapomnieć o samodzielności. Kolosalny problem dla wysportowanego i pełnego werwy człowieka któremu dziś wydaje się, że to koniec świata....
   Nie jest jednak tak tragicznie, bo życie z różnego rodzaju przypadłościami nie oznacza zamknięcia w czterech ścianach - od jakiegoś czasu grupa "ludzi z wizją" działa w celu wdrożenia różnego rodzaju sprawnych inaczej w tajniki lotniczego światka. Jak donosi w ostatnich dniach Jędrzej Jaxa Rożen "kulawi polecieli". Super wieści
   Dla tych niezorientowanych - chodzi o wyszkolenie ludzi z różnego rodzaju problemami ruchowymi w lataniu na szybowcach lub paralotniach. A jak wiadomo w naszym kraju zbyt łatwo się takich rzeczy nie załatwia. Niemniej, Oni załatwili i od kilku miesięcy grupa docelowa szkoliła się aż furczało. Po raz kolejny okazało się, że można zmienić nieco swoje życie, zaznać czegoś innego i przełamać wiele barier, zarówno tych tkwiących w ludzkich głowach, jak i tych związanych ze zwykłą codzienną rzeczywistością.
   Chylę nisko czoło przed tym projektem, bo właśnie takie działania pozwalają odnaleźć w nas człowieczeństwo, pasję, marzenia, likwidować bariery i przypominać, że każdy dzień, każda chwila warta jest przeżywania pełną piersią. Wielkie słowa uznania dla kursantów, Jędrzeja, fundacji Podaj Dalej i Pawła Trzęsowskiego ze szkoły Pat Paragliding. Na sam koniec polecam zajrzeć na stronę http://julicza.pl/latam.html  gdzie można poczytać jak to wygląda z poziomu kursanta.