sobota, 23 kwietnia 2011

wesołych świąt..

Pogoda cudowna, tłumik u Kajana, a u nas święta wielkanocne. Słowem "najlepsze życzenia" :

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

"palma odbija"....

   Wczoraj była niedziela. W tradycji katolickich obrzędów nazywana "palmową". I rzeczywiście - wczoraj ludziom konkretnie odbiło.
   Dzień zaczęliśmy od konkretnego smacznego śniadania, przerwanego brutalnie przez jakiegoś bliżej nieokreślonego PPGanta, który latał nad domem bez zapowiedzi. Pierwsza myśl to że "palma mu odbija latać tak bez meldowania się" w dodatku po naszym "domowym" niebie. Wykręcił dookoła i odleciał na wschód - dudkowa niebieska Synteza ?? zdaje się na solówce. Tradycyjnie już jak idę do pracy, ktoś lata mi nad głową, nie dość, że niezapowiedziany, to jeszcze w taki dzień...wrrrrrr...Jak chciał mnie wkurzyć i podenerwować z rana to mu się udało.
  Potem wyprawa do pracy, a następnie "kulturalnie" do Galerii na jakiś mały obchód sklepów i sklepików i zdobycie kilku potrzebnych do życia produktów. I niestety znowu lekki nerw na tych wszystkich ześwirowanych ludzi, którzy chyba żyją już w jakimś amoku. Tłum konkretny. Tępy wzrok i bezradność "dziadków" na zapchanych parkingach, tłumy "starych bab" włóczących się po sklepach, by kupić coś choć odrobinkę taniej, spędy rodzinne bydła które ma w głowach tylko jedno - konsumpcję, święta i szał wypisany w tych debilnych gębach. Stratują, pchają się, drą te pyski, że w spokoju nie można kupić tego, co potrzeba. Normalnie palma odbiła hurtem. Szał przedświąteczny czy coś. A w tym tłumie my, dwa małe żuczki przebijające się, by zdobyć te kilka potrzebnych do funkcjonowania produktów. Nieco umęczeni postanowiliśmy w końcu zjeść obiad (niedzielny FastFood - pyyyyszota) i wróciliśmy do domu. Popołudnie zostało spędzone na obżeraniu się słodyczami i zdobywaniu pustych, ale jakże smakowitych kalorii.
    I właściwie niedziela zleciała. W końcu nieco odsapnęliśmy i lekko podładowaliśmy akumulatory przed tymi ostatnimi dniami w pracy. Bo potem "urlopujemy" , w końcu :)

niedziela, 17 kwietnia 2011

Action oblatany...

   Jak to pisałem wcześniej trzeba się było w końcu zabrać za Actiona i go wreszcie oblatać. W piątek zabawa na ziemi - najpierw dwie godziny ground handlingu z normalną uprzężą, a potem godzinka biegania z napędem.    
   Wiatr ok 4-5 metrów więc raczej ćwiczenie alpejki i trzymania skrzydła nad głową. Jedyny problem to zakwasy które pojawiły się wieczorem, jednak przy całej radości z zachowania się skrzydełka nad głową był to przysłowiowy pikuś.
   W sobotę warunki podobne, jednak z nieco słabszym wiatrem. Po obiedzie zebrałem się i pojechałem na łąkę z zamysłem przeprowadzenia kilku prób klasykiem i ew. kilku krótkich lotów, by zatańczyć z tą bestią na poważnie w powietrzu. Trzy próbne starty bez jakichkolwiek problemów. Jak już się złapie o co chodzi, to skrzydło ładnie strzela nad głowę, a jak już tam się znajdzie to spokojnie stoi i czeka na mój kolejny ruch. Ładnie wszystko szło, więc nie było się co ociągać i po rozgrzaniu solówki wystartowałem. Skrzydło pięknie wstało, po kilku krokach pięknie zabrało i tak zaczęła się moja przygoda z tym glajtem. Wiało ok 2-4 metrów, było nieco szkwaliście i nierówno, ale Action i ja radziliśmy sobie całkiem sprawnie. Poleciałem kawałek z wiatrem, poleciałem pod wiatr, potem przez trochę poszarpane resztki kominów i po kilku minutach takiej zabawy podszedłem do lądowania. Trzeba było zobaczyć jak toto się sprawuje w tej chyba najtrudniejszej fazie lotu. Przeprowadziłem trzy podejścia - za pierwszym i drugim razem niedokładnie "przycelowałem", za trzecim wszystko wyszło idealnie - tak jakbym latał na tym glajcie od lat. Jako, że była jeszcze wczesna pora, pozwoliłem sobie tego dnia na jeszcze jeden próbny lot. Wiatr nieco słabł więc była szansa, że w powietrzu będzie równiej, a do startu nieco trudniej. Doświadczenia właśnie w ten sposób się zbiera. Powoli, z czystą głową przechodząc od coraz łatwiejszych warunków, do tych coraz gorszych. Pierwszy start spaliłem, ale niestety z powodu własnego dość szkolnego błędu. Wiatr trochę się kręcił i rozpocząłem startowanie, gdy wiało nieco z boku. W efekcie skrzydełko zamiast do przodu pięknie wyskoczyło w bok.Trzeba było to skorygować , na nowo się rozłożyć i wystartować ponownie. Tym razem start bez problemów z jedną może uwagą - moment po oderwaniu się od ziemi trochę mnie przydusiło - dobrze, że nie usiadłem wygodnie w uprzęży - kilka kroków i znów byłem w powietrzu. Plan na ten lot podobny jak poprzednio - pokręcić się po niebie, poskręcać kilka razy, pobawić się hamując i przyspieszając, pogazować trochę i poczuć jak się tym diabelstwem lata. A potem kilka podejść do lądowania i samo lądowanie. Podczas tego lotu odważyłem się na trochę głębsze zakręty, na pełny 360 stopni, na lot nieco niżej i na puszczanie sterówek by operować jedynie gazem. Latało się bardzo fajnie i mój nastrój chyba udzielał się "tubylcom" na ziemi, bo co chwilkę widać było kiwających miejscowych. Trochę się pobawiłem w powietrzu i jak poprzednio wypróbowałem kilka podejść do lądowania. Tym razem wszystko lepiej wychodziło i po zetknięciu się z ziemią potrzymałem jeszcze skrzydło nad głową, przeszedłem tam gdzie chciałem by upadło i połączyłem lądowanie z zabawą "na ziemi". Słowem wszystko pięknie cacy.
   A potem zapakowałem szpargały i wróciłem do Sosny na pyszna domową kolację :)

   Podsumowując - Action oblatany, ja wybiegany i nieco bogatszy w doświadczenia. Na początek wystarczy. Starty w wietrze mam już w miarę opanowane - teraz trzeba będzie poćwiczyć "bez", lub ze słabym wiaterkiem, tak by Action sprawiał tyle frajdy, co poczciwe Nemo. Action jest bardziej wymagający, ale pozwala na więcej latania. Obydwa loty wykonane były w warunkach, w których na Nemo bym nie poleciał, a jeśli nawet, to na wstecznym lub balonując, jak jakiś liść na wietrze. Starty są trudniejsze, wymagają więcej techniki i dynamizmu, jednak samo skrzydło prowadzi się bardzo miło. No i co najważniejsze pozwala latać więcej i częściej.
   Teraz czeka nas przerwa w lataniu, bo tłumik wreszcie pojedzie do Kajana, potem zamontujemy go do solówki, dołożymy Rusłanowe śmigło, wyregulujemy całość i mam nadzieję, że za tydzień lub dwa uda się znowu trochę poćwiczyć kilka tematów - regulacje i testowanie komputera napędu PPG, starty pod słaby wiatr i ogólnie poznawanie Actiona coraz bardziej.
   A na teraz to powiem jedno - podoba mi się to skrzydełko.

czwartek, 14 kwietnia 2011

czwartkowe "takie tam"....

   By ten blog trwał i istniał musi być na bieżąco zasilany "myślami, spostrzeżeniami i innymi takimi". Dzisiejszy wpis trochę taki na siłę by "tu" się coś działo i by nie opanował nas marazm i zacofanie.
   Action wrócił, z papierami mówiącymi, że nadal nadaje się do latania i że wciąż jest "całkiem całkiem". Radość i uśmiech od ucha do ucha i przemożna chęć rozłożenia i zabawy na jakiejś fajnej trawce. Jedynie pogoda ostatnio średnio sprzyjająca, ale to jest przecież szczegół. Przyjdzie dobry moment to skrzydełko odpowiednio przewietrzymy.
   Kilka dni temu miałem wysłać tłumik do Kajana by przyspawał swoją cudowną rurkę i sprawił, że puszka będzie lepiej działała. Rzeczywistość nieco zweryfikowała plany skutkiem czego tłumik pomimo odkręcenia i odłożenia "w karton" nadal leży na szafie. Wyślę pewnie w przyszłym tygodniu i mam nadzieję, że wróci najpóźniej zaraz po świętach. A potem przetestujemy konkretnie "komputer napędu PPG" i oblatamy całość. Na "dziś" pogoda się poprawia i szykuje nam kilka dni względnie dobrych warunków do latania. Biorąc to wszystko do kupy dziś przykręcę z powrotem tłumik, jutro po pracy wezmę sprzęt się trochę pobawić i pobiegać po łące, a w sobotę jak wszystko będzie oki zawierzam latać ile wlezie. Tankować i latać, tankować i latać tak by na te kilka dni bez tłumika wywietrzyć się do oporu. Poza tym trzeba kilka rzeczy doprowadzić do ładu, trochę kondycji złapać i w ogóle pobyć na powietrzu, a nie kisić się w domu do czego zmuszała nas ostatnio ta nędza wiosna.
   Tyle na dziś. Szykuje się fajny weekend z jednym małym wyjątkiem. Niedziela do pracy więc będzie nieszczególna. Ale za to za jakiś czas urlop i kciuki już zbielały od ściskania by tylko pogoda była dobra. Zobaczymy ;)

środa, 13 kwietnia 2011

kolejna produkcja znajomych...

   Oblot nowego sprzętu Rafała nastąpił. Udanie ! Raf w końcu wraca pod niebo PPG i w końcu będzie z kim latać w bliskim sąsiedztwie :)
Poniżej krótki materiał z tego epokowego wydarzenia :

sobota, 9 kwietnia 2011

podatki i wspieranie różnych takich...

   Jako, że termin złożenia zeznania podatkowego za 2010 rok zbliża się coraz większymi krokami trzeba było się zdecydować na to, komu dać "jeden procent". Oczywiście rożne grupy paralotniowe zbierają na swoje cele, my postanowiliśmy się od tego odciąć i wesprzeć Schronisko dla zwierząt w Toruniu. I zachęcamy do takiej "lokalizacji" pieniędzy, bo zwierzaki naprawdę potrzebują wsparcia, by choć trochę im wynagrodzić to co je spotkało od ludzi.
   Nie napisałbym tego wątku, gdyby nie pojawiająca się w warszawskim metrze reklama Warszawskiego Hospicjum dla Dzieci mająca zachęcić do wpłaty na akurat tą "organizację". Film bardzo sugestywny i wg mnie cholernie dobry i celowy. Mający szokować i zostać w pamięci. Zmuszający do zastanowienia się nad tym, co nas otacza i nad tym, co możemy zrobić dla innych. I mający nawet motyw lotniczy.

   Tak czy inaczej ważne jest byśmy coś w końcu robili dla innych. Dla tych którzy mają gorzej i dla tych którzy robią więcej od nas. Bo czasami warto sobie powiedzieć tak prosto w oczy "czy jestem w stanie spojrzeć w lustro?" My patrzymy tam codziennie i za każdym razem widzimy tam to, co tak bardzo nam odpowiada. Siebie..Takimi jakimi jesteśmy....

piątek, 8 kwietnia 2011

grupa czyli polska w pigułce....

   Dziś obudziliśmy się ciesząc się niezmiernie, że to już piątek. Ostatnie dni męczące strasznie z powodu nędznej wiosny, brak latania i codziennych wizyt w pracy. Czas dzielony pomiędzy obowiązki zawodowe, granie w fallouta i  właściwie takie jakieś nijakie sprawy. Dobrze, że w domu wszystko ładnie się układa, pojawiają się do tego jakieś konkretne plany i spore wyzwania. Mam nadzieję, że w niedługim czasie wszystko ładnie się poukłada i będę mógł tu napisać co to za pomysł. Trzęsę się z radości, że to wreszcie przyszedł czas na takie sprawy i że mamy szanse zmienić nasze życie raz na zawsze. Oczywiście z korzyścią i wielką nadzieją na dożycie dobrej spokojnej wspólnej starości.
   Poza tym w ostatnim tygodniu znowu się wkurzałem. Na "grupę" i naród polski w pigułce. Po raz kolejny muszę stwierdzić, że "Polacy" to chyba najbardziej poroniona nacja na świecie. Już raz się wkurzyłem gdy w związku z rozwaleniem w zeszłym roku "tutki" wysypało się od cholery znawców tematu wszędzie gdzie tylko to było możliwe. Także w środowisku paralotniowym okazało się nagle, że jest tu cała masa zaślepionych debili sądzących, że na wszystkim się znają. Że mogą zaśmiecać każdy możliwy skrawek internetu swoimi bzdurnymi pomysłami i swoim brakiem tolerancji. Ale nie chcę pisać o tym co było kiedyś. Wkurzyłem się na debili odpisujących w wątku który ostatnio założyłem. Mamy jedne "nadliczbowy" nowy kombinezon wartości nieco ponad 500 pln. Jako że leży w szafie i jest niepotrzebny pojawił się pomysł by go sprzedać. Szybka kalkulacja, cena 450 plnów i wystawienie na allegro. Potem wpis "spam" na grupie i liczenie, że być może tam trafi się chętny. Niestety jak z rękawa wysypały się głosy "tych starych bab" że drogo, że nie jest już nowy a jedynie nieużywany, że w LIDLu można kupić za 99 zyli. Banda starych bab byle jak ubierająca się i kupująca sprzęt dla szmaciarzy, a nie normalnych ludzi. Zwolennicy latania po pijaku w klapkach, bez kasków, latająca byle jak i na byle czym, piewcy chlania i sweterków studenckich (czyli śmierdzących potem i wyciągniętych w każdym możliwym miejscu). Oczywiście zaczęło się porównywanie i ocenianie - a to że leży gdzieś pośród papierosowego dymu czy oparów olejowych. Skurkowańcy jakoś nie pomyśleli, że ktoś może mieć czysto w domu i nie tolerować syfu. No ale tacy są właśnie nasi rodacy w swojej zdecydowanej większości. Nie przyjmują do wiadomości tego prostego faktu, że ktoś chce coś sprzedać i nikogo nie zmusza do kupna czy przymierzania. A jak jest okazja "mu" dowalić to czemu nie.
   W ogóle jakaś taka prawidłowość się pojawiła. Wyraźnie rysuje się grupa która jest "cacy", a cała reszta się nie zna i generalnie w każdym swoim aspekcie jest "bebe". Są oczywiście ludzie normalni ale zjawisko prezentowane na przykładzie co niektórych "równiejszych" jest dosyć wyraźne. Gdy ktoś wrzuci filmik PPG w którym pojawia się niższy lot nad miastem (nawet zgłoszony i całkiem legalny) od razu pojawia się fala krytyki, za to gdy kilku kolesi dyskutuje o wlatywaniu w chmurę (lub braku odpowiedniej separacji od niej) w trakcie latania na Żarze lub w jakimś innym miejscu z wyraźnym złamaniem prawa wszystko jest oki. Tyle, że tak robią kolesie swobodni na przelocie którzy przecież wszystko wiedzą i im wszystko wolno. Znani z oceniania i mega sztywnych poglądów są także co niektórzy PPGanci którym przychodzi bardzo łatwo zbluzganie kogoś za jakiś lot a jednocześnie sami tak robią nierzadko latając jeszcze gorzej. Ech a jak trudno takim przyznać się do błędu lub po prostu spróbować napisać coś obiektywnie...
   Normalnie polska w pigułce i wszystkie złe cechy naszego narodu. A tak chciałoby się napisać - jestem dumny, że tu żyję.
   Nie chcę opisywać poszczególnych ludzi, ale chciałbym przestrzec każdego, kto myśli o tym by zacząć latać tekstylnie i wejść w to środowisko, by uważał pośród tych gderających starych skostniałych bab a nie normalnych, zdrowo myślących pasjonatów latania. Nie jest prawdą, że środowisko paralotniowe jest zgrane i każdemu pomoże. Wg. mnie jest pół na pół - można trafić na świetnych ludzi i ekstra ekipę, i można trafić na jakichś zahukanych, zdziadziałych szmaciarzy których największą pasją jest wyładowanie się na innych za swoje problemy i stresy. Nam się udało - otaczają nas ludzie normalni i tak dobieramy znajomych, by tylko normalni nas otaczali. Jednak patrząc na "grupę" i co niektórych jest całkiem spora "banda" półmózgich "panów pilotów" którzy we wszystkim są świetni - a wiadomo - gdy coś "jest do wszystkiego jest do niczego".

   Koniec tych filozofii. Dziś idziemy do kina na papugi się odstresować konkretnie po tym całym tygodniu.

czwartek, 7 kwietnia 2011

po przekątnej czyli lot rekordów...

   Szykuje się w dość bliskiej przyszłości ciekawa impreza. Trzech pilotów spróbuje przelecieć Polskę "po przekątnej" startując z Bieszczad, z zamysłem dolecenia w kilku etapach do Świnoujścia. Oczywiście polecą na paralotniach, dokładniej na motoparalotniach. Trasa prowadzić będzie m.in.  przez Rzeszów, Kielce, Łódź i Toruń. Czyli jest szansa, że uda się "ich" zobaczyć w naszych rewirach :). Lot oczywiście będzie odbywał się ze wsparciem naziemnym i w towarzystwie ekipy filmowej , które ma zamiar zmontować materiał na trzy programy w Discovery Channel.
   Zobaczymy co tam z tego całego pomysłu wyjdzie ale trzymamy mocno kciuki i liczymy, że wszystko ładnie się uda. Poniżej logo "wyprawy"  i link do artykułu w Lotniczej Polsce opisującego całe przedsięwzięcie


środa, 6 kwietnia 2011

Action WRACA !!!!

Hurra hurra....
   Wreszcie po prawie dwutygodniowych bojach serwisowych wraca do nas Action. Zacząłem ostatnio wydzwaniać co kilka dni z pytaniami : co ? jak ? ile ? i wieloma innymi. Pewnie mieli dosyć, ale taka już ich dola gdy coś trwa i trwa.
   Po dzisiejszej rozmowie wiem, że jeszcze dzisiaj skrzydło zostanie wysłane, że nic tam złego się nie dzieje i że wreszcie znajdzie się na swoim miejscu. Na dniach jeszcze załatwiona będzie sprawa tłumika i liczę, że dosyć sprawnie to wszystko wyjdzie.
   Po tych wszystkich zawirowaniach przyjdzie wreszcie czas na montowanie i regulacje. Przy okazji przetestujemy "komputer napędu PPG" i oczywiście wrzucimy całą relację z tych "wydarzeń".
   Poza tym pogoda dosyć nędzna, trochę deszczowo i wietrznie. Coś nie halo z tą wiosną teraz jest.